– Rząd Donalda Tuska radzi sobie całkiem nieźle, choć oczywiście na końcowe oceny przyjdzie pora kiedy zacznie się proces odbudowy, kiedy będziemy wiedzieli, jakie to wszystko pociągnie koszty – uważa Leszek Miller, były premier, były europoseł. – Takie wydarzenia jak ta tragiczna powódź zwykle działają na niekorzyść rządzących – zauważył.
Leszek Miller
– Nigdy żadnemu rządowi nie uda się zrobić wszystkiego na czas tak, żeby nikt nie ucierpiał, nie uda się obronić wszystkich, nie uda się zapewnić pomocy, która by objęła wszystkich. Wtedy pojawiają się rozmaite napięcia, krytyka – mówił Leszek Miller w rozmowie z Joanną Ćwiek-Świdecką. Miller zauważył, że w takich sytuacjach opozycja powinna „postępować dość ostrożnie”. – Kiedy ludzie wynoszą cały dorobek życia, starają się jakoś przetrwać, a słyszą kolejne napaści na tych, którzy potrafią coś robić, powstaje irytacja. Opozycja powinna też pamiętać, żeby nie przesadzać – mówił Miller.
Leszek Miller: To jest walka o to, by wyjść z twarzą z tej tragicznej sytuacji
Pytany o podziały na polskiej scenie politycznej w kontekście powodzi, Miller odparł, że często słyszy „zaklęcia, by zrobić coś ponad podziałami, że sytuacja wymaga zjednoczenia i tak dalej”. – Ale to jest nierealne, chyba, żebyśmy przestali uprawiać politykę. Polityka to są interesy, wygrywanie tych interesów. Polska była i jest podzielona, pytanie tylko o styl tego podziału. To oczywiste, że powódź zostanie wykorzystana zarówno przez rządzących, jak i opozycję. Przez rządzących po to, by pokazać swoją sprawczość i sprawność, a przez opozycję po to, żeby pokazać niedołęstwo i brak skutecznego rządzenia – odparł Miller.
Miller pytany był o transmisje ze sztabów kryzysowych, na które zdecydował się Donald Tusk. – Uważam, że to jest niepotrzebne chociażby dlatego, że osoby, które mają podejmować decyzje, albo złożyć stosowne informacje, kiedy wiedzą, że są na ekranie telewizyjnym, zawsze zachowują się tak, aby wypaść lepiej. To często fałszuje obraz – mówił Leszek Miller. – Przekonano Donalda Tuska, że potrzebna jest pełna transparentność, a poza tym, że potrzebne jest codzienne przekonywanie obywateli, że jest ktoś, kto nad tym wszystkim panuje, a tym kimś jest oczywiście prezes Rady Ministrów – dodał Miller.
– To jest pośrednio wpisywanie się w kampanię prezydencką, bo przecież Donald Tusk nie będzie brał w niej udziału. Ale jeśli chodzi o walkę, by wyjść z twarzą z tej całej tragicznej sytuacji to tak, to jest element walki wizerunkowej – ocenił były premier.
Zdaniem Leszka Millera „to dobra okazja żeby ciąć niepotrzebne wydatki”
Miller, pytany o odbudowę kraju po powodzi, porównał obecną sytuację do powodzi z 1997 roku. – Wtedy rząd (Włodzimierza) Cimoszewicza obliczał straty na kwotę 12 mld zł. Przekładając to na dzisiejsze ceny wynosiłoby 34 mld zł. Jeśli więc obecna powódź zostanie obliczona na więcej niż ta kwota, to będzie świadectwo, że ma szerszy zakres. W każdym razie z tych pieniędzy, które obiecuje pani (Ursula) von der Leyen nie starczy oczywiście (na odbudowę) i trzeba będzie wyłożyć je z polskiego budżetu – powiedział Leszek Miller. Dodał, że „to jest dobra okazja, żeby ciąć rozmaite niepotrzebne wydatki”.
Przypomniał, że wszystkie instytucje, których budżet nie jest określany przez Radę Ministrów, zanotowały potrzebę wzrostu wydatków. – Zaczynając od urzędu prezydenta, przez Trybunał Konstytucyjny, różne instytucje, które były tworzone na potrzeby PiS -u, to wszystko można spokojnie bardzo wyraźnie pociąć, albo w ogóle odebrać im jakiekolwiek środki i przekazać na potrzeby powodzian. – To głównie wydatki administracyjne – mówił Miller, ale – jak zastrzegł – „trzeba zobaczyć, czy nie przesadzono na zbrojenia, bo ten budżet jest bezprecedensowo wysoki”. – Jest sytuacja nadzwyczajna i trzeba szukać środków, które będą zapewniały szybszą odbudowę – mówił.
Na uwagę, że sytuacja nadzwyczajna jest również za naszą wschodnią granicą, Miller odparł, że „jeżeli popatrzymy na wydatki krajów NATO, które – jak my – graniczą z Rosją, ich wydatki są o wiele mniejsze”. – Jest więc pytanie, z jakich powodów Polska ma wydawać więcej niż Finlandia, nie mówiąc już o krajach bałtyckich.
Marcin Kierwiński pełnomocnikiem ds. odbudowy. „Sam pomysł jest dobry, diabeł będzie tkwił w szczegółach”
Pytany o powołanie na pełnomocnika rządu ds. odbudowy Marcina Kierwińskiego, Miller odpowiedział, ze „to jest krok w dobrym kierunku”. – Podstawowe pytanie, na które dziś nikt nie potrafi odpowiedzieć, jest takie, jakie kompetencje będzie miał ten pełnomocnik; co on będzie mógł, oprócz ogólnych ogólnych stwierdzeń, że będzie coś tam koordynował. – Sam pomysł jest dobry, diabeł będzie tkwił w szczegółach, zwłaszcza w zakresie kompetencji pana pełnomocnika.
Pytany o szybki powrót Kierwińskiego, Miller powiedział, że „premierowi się nie odmawia”. – Jeśli Donald Tusk wydał takie polecenie Kierwińskiemu, albo go o to poprosił, Kierwiński nie mógł odmówić – uważa Miller. Jego zdaniem „to misja bardzo ryzykowna” bo jeśli Kierwińskiemu powiedzie się misja, powierzona przez premiera, to „oczywiście będzie mógł myśleć o kandydowaniu na prezydenta Warszawy”, ale jeżeli będzie to misja „którą nie będzie się mógł pochwalić, to zaprzepaszcza swoje wszelkie szanse na jakąkolwiek karierę polityczną”.