– Gdyby zajmować się wszystkimi nieprawidłowościami, zabrakłoby czasu na sprawowanie władzy. I szczerze stwierdzę, że moja ocena obecnej sytuacji jest taka, iż te dochodzenia są potrzebne, lecz tak bardzo zdominowały dyskurs publiczny, że nie widzę obecnie należytego kierowania Polską. Zupełnie jakby świat się zatrzymał, a przyszłość Polski została na moment odsunięta na bok, aby rozliczyć poprzedników – zaznaczył w audycji „Rzecz w tym” Krzysztof Szymański, parlamentarzysta Konfederacji.
Artur Bartkiewicz
Reklama
Zapytano posła, czy Konfederacja może zyskać na zamieszaniu wokół sprzedaży przez KOWR wiceprezesowi firmy Dawtona, Piotrowi Wielgomasowi, działki, przez którą ma przebiegać linia kolejowa łącząca Warszawę z CPK. Działkę zbyto w ostatnich tygodniach rządów PiS, a obecna koalicja jest oskarżana o to, że przez blisko dwa lata nie wyjaśniła sprawy, a opinia publiczna dowiedziała się o niej dopiero po publikacji Wirtualnej Polski.
Reklama Reklama
Krzysztof Szymański, poseł Konfederacji o sprawie działki pod CPK: To nie jest afera KOWR-u, jeśli powodzenie państwa zależy od dziennikarzy, to jest imitacja rządzenia
– Nie chciałbym, byśmy traktowali tę kwestię jako polityczny łup, ani byśmy szukali beneficjentów. Sądzę, że to przede wszystkim pewna tragedia dla polskiego społeczeństwa – oznajmił Szymański.
– Rozmawiamy o bardzo ważnych przedsięwzięciach strategicznych, rozwojowych, o czymś, co miało być dla nas potężnym impulsem napędowym. A po raz kolejny stykamy się z nadużyciami. Dlatego nasze stanowisko wynika przede wszystkim z troski o to dobro wspólne, o to, aby Polska się rozwijała. Nie zgodzimy się na taką sytuację, gdy ktoś zawalił istotny element pracy politycznej, a my mamy to przemilczeć. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Zatem, jeśli mielibyśmy szukać jakiegoś porównania, to jest to swego rodzaju podanie nam okazji albo narażenie się – uzupełnił.
Polityka Donald Tusk z apelem do Zbigniewa Ziobry. Mówi o tryumfie prawa i sprawiedliwości
Muszę odnieść się do sytuacji, która bulwersuje całą polską opinię publiczną, czyli o tym wielkim…
Poseł Konfederacji mówił również, że nie odpowiada mu stwierdzenie, iż jest to afera KOWR-u. – Nie lubię umniejszania ludzkiej roli we wszystkich klęskach. Nagle okazuje się, że każda porażka jest bezpańska i nikt nie chce jej uznać. A przecież był jakiś dozór, to jest afera nadzoru politycznego z tamtych czasów, kiedy doszło do sprzedaży działki. Ale przecież nie żyliśmy w izolacji. W tym czasie, od momentu sprzedaży tej działki, obecny rząd już prawie dwa lata jest u władzy i miał wszelkie możliwości, aby w jakiś sposób tę transakcję unieważnić, cokolwiek z nią zrobić. Jest to dla mnie tym bardziej nieprzyjemne, że potrzebujemy w Polsce dziennikarza, aby wyszło na jaw, że wystąpiły jakieś nieprawidłowości. To dla mnie oznacza to jasno, że nadzór nad instytucjami jest sprawowany w sposób niewystarczający. Nawet jeśli przyszła ta nowa ekipa, o której mówimy, to przecież przez dwa lata mieli czas, by sprawdzić różne sprawy, zweryfikować decyzje poprzedników, których tak ostro krytykowali. A tego nie uczynili. Jeśli państwo polskie, powodzenie państwa polskiego zależy od dziennikarzy, którzy przecież mają ograniczoną wiedzę, nie mają dostępu do wszystkiego, do wszystkich dokumentów, to jesteśmy w parodii sprawowania władzy – zaakcentował.
Reklama Reklama Reklama
W kontekście wyjaśnień byłego ministra rolnictwa Roberta Telusa, który utrzymywał, że o sprawie nie wiedział, poseł Konfederacji stwierdził, że „główny decydent, zarządzający, ponosi pełną odpowiedzialność także za efekt pracy swojego zespołu.
Poseł Konfederacji: Gdyby rządzący chcieli zajmować się wszystkimi nieprawidłowościami PiS zabrakłoby czasu na rządzenie
Pytany o powód, dla którego jego zdaniem obecna koalicja rządząca nie ujawniła sprawy wcześniej, poseł Konfederacji zaznaczył, że „nie ma pojęcia, co nimi kieruje”. – Nie bez znaczenia jest fakt, że ten konkretny przedsiębiorca wspierał środowisko Platformy Obywatelskiej, Koalicji Obywatelskiej, wspierał finansowo, więc być może nie chcieli tu poruszać tego tematu, aby sobie nie stwarzać problemów, bo to uderza w obie strony. Być może ocenili, że nie ma to dużego potencjału politycznego, ponieważ proszę zauważyć, że różnorodnych nieprawidłowości i afer w ciągu ośmiu lat rządów Prawa i Sprawiedliwości trochę się zebrało – opowiadał.
Polityka Dymisje w KOWR. „Przetrzymano pismo dotyczące działki pod CPK”
Odwołano co najmniej kilka osób pracujących w warszawskim oddziale terenowym Krajowego Ośrodka Ws…
– Gdyby zajmować się wszystkimi nieprawidłowościami, zabrakłoby czasu na rządzenie. I szczerze stwierdzę, że moja ocena obecnej sytuacji jest taka, iż te dochodzenia są potrzebne, lecz tak bardzo zdominowały dyskurs publiczny, tak bardzo zdominowały aktywność obecnego rządu, że nie widzę obecnie dostatecznej troski o Polskę, należytego kierowania Polską. Zupełnie jakby świat się zatrzymał, a przyszłość Polski została na moment odsunięta na bok, aby rozliczyć poprzedników – dodał.
Szymański zauważył również, że obecnie rządzący rozliczają rząd, lecz jeszcze niczego nie rozliczyli. – Mniej więcej raz na miesiąc zmienia się ten główny aktor, wokół którego skupia się debata dotycząca nieprawidłowości poprzedniego rządu. Kiedy temat zaczyna się wyczerpywać, po miesiącu nagle skupia się na innej osobie, potem na innej. To trwa już naprawdę dwa lata. Chciałbym zobaczyć jakieś rezultaty – skonstatował.
Reklama Reklama Reklama
Krzysztof Szymański o sprawie Zbigniewa Ziobry: Nie można wpadać w przesadę
W kontekście rozliczeń poseł Konfederacji został zapytany o to, jak jego klub zagłosuje w sprawie wniosku o pozbawienie immunitetu i zgodę na aresztowanie Zbigniewa Ziobry, byłego ministra sprawiedliwości. – Abym wiedział, jak zagłosuję, powinienem najpierw poznać jakieś uzasadnienie do tego wniosku. Bowiem to, co jest powszechnie komunikowane, to liczba zarzutów. 26, brzmi niezwykle poważnie. Jeden z najważniejszych albo najmocniejszy, ten, który robi największe wrażenie, to dowodzenie zorganizowaną grupą przestępczą. Najwyraźniej rozmawiamy o przestępcach, o gangsterach, którzy działają z bronią w ręku – ironizował.
– Zastanawiam się, czy to jest adekwatne, ponieważ z wszystkich informacji, które zdołałem dotychczas ustalić, wynika, że doszło w Ministerstwie Sprawiedliwości, zwłaszcza w Funduszu Sprawiedliwości, do ogromnych nadużyć. Pytanie, które zadaję, nie usprawiedliwiając tego i nie próbując wybielić w żadnym stopniu, to czy wydawanie publicznych pieniędzy w ramach jakiegoś funduszu, czy w ramach wydatków ministerstwa w sposób niezgodny z tym, co uważam za właściwe, jest podstawą do tego, abym kogoś oskarżał o działanie jako zorganizowana grupa przestępcza? – pytał.
Polityka Sondaż: Czy Zbigniew Ziobro powinien trafić do aresztu? Znamy zdanie Polaków
„Czy Zbigniew Ziobro, w związku z zarzutami stawianymi mu przez prokuraturę ws. Funduszu Sprawied…
Jednocześnie Szymański zaznaczył, że „nie podoba mu się to, w jaki sposób były wydawane środki państwowe w ramach Funduszu Sprawiedliwości”. – Uważam, że należy to rozliczyć. PiS jest znany z tego, że do celów własnych interesów politycznych, czasem partyjnych, a czasem indywidualnych, był w stanie bardzo mocno wykorzystywać zasoby państwowe. Zatem to trzeba rozliczyć. Jednakże nie można także wpadać w takie przerysowanie – wyjaśnił.
Poseł Konfederacji o próbach jej rozbicia przez PiS: Bawi mnie to, odkryli, że nie jesteśmy identyczni
Szymański został zapytany również, czy PiS, atakując Konfederację i koncentrując się w tych atakach na Sławomirze Mentzenie, liderze Nowej Nadziei, nie zamierza rozbić tego środowiska politycznego i „wyciągnąć” z niego Ruch Narodowy.
– To jeden z podstawowych zarzutów, które mamy wobec Prawa i Sprawiedliwości. Partia, która była dotychczas monopolistą na scenie prawicowej, przywykła do tego, że ma rolę hegemona. W związku z tym nie godzi się na istnienie na scenie politycznej jakiegoś innego tworu, i to jeszcze stabilnego, który od dłuższego czasu się rozwija i ma tendencję wzrostową. Nie akceptują tego i myślą, że są w stanie nas podzielić. Bawi mnie to, szczerze mówiąc, bo próbują to zrobić, jakby odkryli, że nie jesteśmy tacy sami, że nie jesteśmy jednolici, podczas gdy my w samym momencie zakładania Konfederacji byliśmy świadomi tych różnic – odparł poseł. – Zatem to tak, jakby ktoś odkrył dla nas absolutną oczywistość i teraz wymyślił sobie, że to jest najlepszy sposób, aby nas podzielić. Dla mnie to jest oznaka jednego: jeżeli takie środowisko polityczne, tak doświadczone, robi takie rzeczy, to znaczy, że nie zależy im na Polsce, nie zależy im na tym, aby docenić nie nas, tylko ludzi, którzy na nas głosują – dodał.
Reklama Reklama Reklama
– I zamiast się temu przyjrzeć, zastanowić się nad tym, co robili źle, co dzięki nam mogliby robić lepiej, spróbować nawiązać tutaj komunikację, to postanowili to rozgrywać politycznie, spróbować nas zniszczyć politycznie – dodał.
A czy gdyby PiS w przyszłym Sejmie zaproponował posłom Ruchu Narodowego wejście do rządu, bez Nowej Nadziei, poseł Konfederacji może zagwarantować, że jego środowisko odrzuciłoby taką propozycję?
– To trochę jak pytanie, co by było, gdyby, a prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest w ogóle nie do oszacowania – odparł. Dopytywany, czy może wykluczyć taki scenariusz, poseł podkreślił, że „jest przekonany, że współpraca Ruchu Narodowego z Nową Nadzieją w ramach Konfederacji przebiega dotychczas tak dobrze, że nie widzi powodów, aby takie stwierdzenie mogło być w jakikolwiek sposób uzasadnione”.
– Jedyne środowisko, które wzbudza tego rodzaju niepewność, to właśnie środowisko PiS-u, które twierdzi, że jeśli będą cały czas w ten sposób działać, to może kiedyś w końcu się to rozdzieli. To moim zdaniem pobożne życzenie – dodał. – I naprawdę apeluję, aby politycy PiS-u skupili się na tym, o jaką Polskę chcemy walczyć, a nie ciągłym szukaniu, gdzie komu można zaszkodzić, aby zdobyć większe poparcie. To jest brak odpowiedzialności, skrajna nieodpowiedzialność – podkreślił.
Reklama Reklama Reklama
Konrad Berkowicz i jego zakupy w Ikei. Poseł Konfederacji: Byłoby lepiej, gdyby to się nie wydarzyło
Na koniec poseł Ruchu Narodowego został zapytany, czy nie ma trochę żalu do Konrada Berkowicza, że – gdy media zaczęły pisać o sprawie CPK – doszło do incydentu, gdy polityk Nowej Nadziei został nakryty na tym, że nie zapłacił za część zakupów w Ikei (Berkowicz tłumaczył się roztargnieniem, przyjął mandat i nie zasłonił się immunitetem).
– Nie chcę tego lekceważyć – podkreślił, choć zaznaczył, że skala incydentu z udziałem Berkowicza jest znacznie mniejsza niż skala sprawy związanej z wątpliwościami dotyczącymi sprzedaży działki przez KOWR. – W pierwszej chwili faktycznie byłem zaskoczony, bardzo mocno zdziwiony. Przyznam, że jeszcze od tamtej pory nie widziałem się z kolegą Berkowiczem – mówił.
– Mam nadzieję, że w normalny, cywilizowany sposób da się tę sytuację po prostu wyjaśnić, i tyle. Wiadomo, że my, jako politycy, jesteśmy również odpowiedzialni przed społeczeństwem. Nie możemy popełniać głupstw. Trzeba po prostu zachować pewien styl, klasę, poziom moralny. Zatem jeśli tego rodzaju sytuacje się zdarzają, to nie można udawać, że nic się nie stało. Jestem pewien, że kolega Berkowicz jest w stanie to wytłumaczyć, przedstawić. Byłoby lepiej, gdyby to się nie wydarzyło – podsumował.


