Zaprezentowany w końcu przez ministra rozwoju Krzysztofa Paszyka program mieszkaniowy zawiera kilka zaskakujących elementów. Najistotniejsze to ograniczenie dopłat do kredytów tylko do rynku wtórnego. – Wspomniane ograniczenie ma dość teoretyczny charakter, ponieważ rynek pierwotny oraz wtórny wzajemnie na siebie oddziałują – oceniają analitycy. Drugim zaskoczeniem jest wprowadzenie limitów cenowych, które gminy będą mogły podnosić. A trzecim brakiem kluczowych warunków.
/Leszek Szymański /PAP
– Analizując założenia nowego programu, pierwsze skojarzenie, jakie mi się nasunęło, to fakt, że MRiT stara się odciąć od oskarżeń o faworyzowanie deweloperów i stworzenie nowych dopłat właśnie dla nich. Stąd ograniczenie do rynku wtórnego, co jest odwrotnością sytuacji w MdM, gdzie początkowo obejmowano tylko rynek pierwotny, a dopiero później dopuszczono kredytowanie nieruchomości z rynku wtórnego. Czy tak rozwijać się będzie nowy program? Czas pokaże – komentuje Łukasz Sroczyński, doradca kredytowy z Poznania.
Reklama
Minister Paszyk rozpoczął prezentację programu od 2,5 mld zł, które mają w tym roku zostać przeznaczone na budownictwo komunalne i społeczne, w porównaniu do 1 mld zł w 2024. – Dzięki temu, w 2025 roku może być sfinansowanych do 15 tys. mieszkań komunalnych oraz tych budowanych przez społeczne inicjatywy mieszkaniowe i społeczne towarzystwa budownictwa społecznego – mówił.
Chociaż kwota jest wyższa, to nadal jest to kropla w morzu potrzeb, co spotkało się z dość uszczypliwymi komentarzami na platformie X.
Rozwiń
Minister zapowiedział także, że po ogłoszeniu programu szybko zostanie procedowany projekt ustawy zwiększającej formalny limit kwoty na ten cel w ramach Funduszu Dopłat, która była przez długi czas zablokowana. Gminy, mimo składania wniosków, nie mogły otrzymać większej puli pieniędzy na czas. Po prezentacji programu prace mają w końcu ruszyć.
Dopłaty jedynie do mieszkań kupionych z rynku wtórnego
Największe zainteresowanie wzbudziło jednak to, jak będzie wyglądał program dopłat do kredytów.
Choć z wypowiedzi polityków PSL wynikało, że dopłaty będą, ale z limitem cen oraz odniesieniem do dawnego programu MdM, to koncept przedstawionego programu jednak zaskoczył. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z mieszkaniem czy domem, założenia programu wykluczają zakupu nieruchomości na rynku pierwotnym. Wprowadzony ma być limit ceny metra kwadratowego – do 10 tys. zł (w przypadku Warszawy, Gdańska, Krakowa, Poznania i Wrocławia do 11 tys. zł). Gminy będą miały także możliwość samodzielnego ustalania limitu cenowego.
– Zaskoczenie to chyba nie jest przesadne określenie tego, co usłyszeliśmy. Nie spodziewaliśmy się niczego odbiegającego od wcześniejszych rozwiązań. A nie mamy ani kredytu 0 procent ani „dopłat dla deweloperów”. Rynek pierwotny w formie, którą najczęściej znamy, został z zasad programu wyłączony. Oczywiście, część sprzedających w programie „Pierwsze Klucze” kupi kolejne mieszkanie u dewelopera, ale to zupełnie inna skala niż w przypadku możliwości bezpośredniego finansowania takiego zakupu przez kredytobiorców – mówi Krzysztof Bontal, doradca kredytowy w Proferto.
Gminy będą mogły podnosić limity cenowe
Jak przyznaje, uwzględniono część postulatów przeciwników dopłat, ponieważ dołożono limity cen metra kwadratowego, które wcześniej nie były brane pod uwagę. Jest tu jednak duży znak zapytania.
– Nie wiadomo, jakie faktycznie będą