Wycieczki szkolne są coraz droższe, a kierunki wypraw coraz bardziej egzotyczne. Na klasową wycieczkę na Antypody czy do USA trzeba wyłożyć nawet kilkanaście tysięcy złotych. Rodzice łapią się za kieszenie, a nie wszystkich stać, żeby posłać swoje dziecko na szkolne „all inclusive”. To różnicowanie uczniów – mówią niektórzy z nich.
/123RF/PICSEL
Reklama
Wycieczki szkolne są coraz droższe – donosi „Portal Samorządowy”. Rodzice liczyli na to, że po dużych pieniądzach wydanych na wyprawkę szkolną, teraz na chwilę odetchną. Tymczasem szkoły już organizują wycieczki i coraz częściej robią to przez biura podróży.
Kierunki wycieczek też są coraz bardziej egzotyczne – Antypody czy USA to tylko niektóre z pomysłów. Za zagraniczny wyjazd dziecka czasem trzeba zapłacić nawet kilkanaście tysięcy złotych, na co wielu rodziców nie może sobie pozwolić.
Wycieczki szkolne coraz droższe. Zamiast do Zakopanego jadą na Antypody. I to z biurem podróży
12 tysięcy złotych za wycieczkę szkolną? Tyle za wyjazd do USA musiał zapłacić ojciec jednego z uczniów – mężczyznę, który chciał zostać anonimowany z obawy przed napiętnowaniem, cytuje portalsamorzadowy.pl.
Zagraniczne wycieczki organizowane przez szkoły są coraz częstsze:
- za kilka dni wyjazdu do Grecji trzeba zapłacić 2,6 tys. zł od ucznia,
- wyprawa do Rzymu to koszt ok. 1,7 tys. zł,
- trzydniowy pobyt w Londynie to ponad 1,5 tys. zł.
Do tego trzeba doliczyć kieszonkowe czy wydatki na bilety do muzeów. Koszty wycieczek rosną również przez to, że coraz częściej organizowane są przez biura podróży. Szkoły nie chcą brać na siebie wszystkich formalności, a firmy turystyczne zapewniają, że wycieczka zorganizowana przez specjalistów będzie bardziej bezpieczna.
W jednej ze szkół zdarzyło się, że nauczyciel nie dopilnował wszystkich formalności. – Mieliśmy ostatnio sytuację, że nauczyciel zorganizował wyjazd i nie pokrył wszystkich kosztów w obiekcie noclegowym – mówi w rozmowie z portalem Ewa Handwerker ze Śląskiej Izby Turystyki.
Nie wszystkich rodziców jednak przekonuje to tłumaczenie. Niektórzy z nich boją się, że ich dziecko zostanie wyśmiane oraz wykluczone z powodu tego, że ich rodziców nie stać na drogą szkolną eskapadę.
– Martwię się o to, że próba przekonania dzieci w szkołach, że warto wyjechać na wycieczkę za kilkanaście tysięcy złotych na Antypody, bardzo zróżnicuje uczniów, bo nie wszystkich rodziców stać, żeby sfinansować taki wyjazd – mówi ojciec ucznia pierwszej klasy liceum.
Rodzice łapią się za kieszenie, ale niektórzy za wszelką cenę chcą zdobyć pieniądze na pokrycie wysokich kosztów wycieczki, również dlatego, żeby ich dziecko mogło poznawać świat.
Integracja szkolna w kraju? Też trzeba się wykosztować. MEiN proponuje 15 tys. zł dofinansowania
Czasy, gdy uczniowie spali w tanich pensjonatach, górskich schroniskach lub domkach w lesie, powoli mijają. Krajowe wycieczki są coraz rzadsze, ale i te potrafią kosztować sporo. Wzrosły ceny paliwa, noclegów oraz żywności, przez co podróżowanie też jest droższe.
- Trzy dni w Kazimierzu kosztuje 740 złotych,
- Cztery dni na Helu – około 900 zł,
- Cena wycieczki do Krakowa i Wieliczki to nawet 750 zł.
Rodziców przy wydatkach na wycieczki szkolne dla swoich dzieci wspiera Ministerstwo Edukacji i Nauki. Z rządowego programu „Poznaj Polskę” szkoły mogą otrzymać nawet 15 tys. zł dofinansowania do wyjazdów uczniów.
Pieniądze można jednak wykorzystać tylko na wycieczki po kraju. Z dotacji można sfinansować wyjścia do polskich muzeów, miejsc pamięci, obiektów kultury i instytucji popularyzujących naukę.
W ciągu półtora roku działania programu skorzystało z niego 1,5 mln uczniów – wynika z szacunków MEiN. Z budżetu państwa przeznaczono na ten cel ponad 180 mln zł. Jak zapewnia ministerstwo, środków w najbliższym czasie ma być więcej.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL