Unia Europejska próbuje zapanować nad najmem krótkoterminowym. Chcą tego zarówno władze najbardziej atrakcyjnych dla turystów miast, jak i same pośredniczące w najmie platformy.
/123RF/PICSEL
Reklama
- Już 25 proc. noclegów w UE odbywa się w ramach najmu krótkoterminowego
- W ub.r. każdego dnia z tej usługi korzystało w UE ponad 1,5 mln turystów
- Najbardziej popularny dla wynajmujących jest Paryż (13,5 mln dób zarezerwowanych w ub.r.)
- Warszawa i Kraków to – odpowiednio – 2,9 mln i 2,7 mln dób
Co to jest najem krótkoterminowy?
Najem krótkoterminowy to relatywnie nowy rodzaj wynajmu mieszkań klientom – najczęściej turystom – na kilka tygodni czy nawet dni. Zjawisko jest coraz bardziej popularne zwłaszcza w miastach największych lub najbardziej atrakcyjnych dla turystów. Już co czwarty nocleg w UE – przede wszystkim we Francji, Włoszech czy Hiszpanii – rezerwowany jest w prywatnym mieszkaniu, zamiast w hotelu czy pensjonacie, a pomagają w tym specjalne platformy internetowe takie jak choćby Tripadvisor, Airbnb czy Booking.com. Najbardziej popularne destynacje to Paryż (w ub.r. 13,5 mln dób), Barcelona, Amsterdam, Wenecja, a poza UE – Londyn i Nowy Jork. W pierwszej dwudziestce w Unii są dwa polskie miasta – Warszawa (z wynikiem 2,9 mln) i Kraków – 2,7 mln.
– W Polsce idziemy tą samą drogą co kraje Zachodu, jesteśmy tylko trochę w tyle. Już przed pandemią sporo osób inwestowało w nieruchomości właśnie pod najem krótkoterminowy, po niej ten rynek szybko się odrodził – mówi Interii Biznes Joanna Lebiedź z firmy Lebiedź Nieruchomości, ekspertka Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.
Kłopoty z najmem
Uregulowania najmu krótkoterminowego domagają się – co zrozumiałe – nie tylko hotelarze, dla których jest on coraz bardziej istotną konkurencją. Do Komisji Europejskiej apelują o to włodarze miast – wg wielu z nich to właśnie krótkoterminowy najem odpowiada za zmniejszenie podaży i wzrost cen mieszkań, zwłaszcza w centrach miast, co prowadzi do ich gentryfikacji – pozostają w nich tylko bardzo bogaci ludzie – a w efekcie likwidacji szkół, szpitali i sklepów (innych niż nastawione na turystów). Sprawą ma się też zająć Parlament Europejski.
– Wzrost cen w centrum miasta to zjawisko naturalne. Owszem, może być problemem dla lokatorów, ale warto spojrzeć na to także z punktu widzenia właścicieli nieruchomości – wartość ich majątku rośnie, wreszcie też mają pieniądze na renowację tych domów. Bardzo dobrze znam realia Krakowa – jego centrum wyludniło się, bo lokatorzy mieszkań komunalnych opuścili je w efekcie reprywatyzacji i podniesienia czynszów przez prawowitych właścicieli. Stało się to jednak zanim w ogóle usłyszeliśmy o najmie krótkoterminowym. Zmiany w centrach miast to efekt wielu czynników – demograficznych, komunikacyjnych, infrastruktury, zmian na rynku pracy itd. – dodaje Joanna Lebiedź.
Zaskakiwać może, że regulacji tego rynku chcą też same pośredniczące w najmie platformy, są bowiem zainteresowane w ujednoliceniu zasad jego działania w skali całego kontynentu. Dziś bowiem każde miasto wprowadza własne regulacje: wprowadza minimalny czas pobytu, ogranicza dostępność najmu w niektórych dzielnicach, wprowadza limity gości czy noclegów.
Co zaproponuje UE?
Na razie w Unii myśli się nie o zakazach, a raczej o jednolitych obowiązkach informacyjnych. Chodzi o to by wiedzieć ile naprawdę osób i gdzie dokładnie nocuje. W pierwszym rzędzie ma to służyć jednolitemu opodatkowaniu najmu – ten cel nie budzi zresztą kontrowersji.
– Są ludzie, którzy wolą nocować w hotelu i tacy, którzy wybiorą raczej wynajem mieszkania, dla jednych liczy się bardziej prestiż, dla innych cena – dla wszystkich jest miejsce na rynku. Prawo jest od tego by zapewniać uczciwe reguły gry – wiadomo, że koszty obsługi gościa w hotelu są wyższe, tym bardziej więc trzeba pilnować, by osoby zarabiające na najmie krótkoterminowym płaciły uczciwie podatki, ale do tego nie trzeba nowych regulacji, wystarczy korzystać z już istniejących – mówi nam ekspertka.
Jej zdaniem nie sprawdzą się za to próby sztucznego ograniczania zjawisk rynkowych.
– To zostanie przez ludzi odrzucone lub znajdą oni sposób na omijanie restrykcji – dodaje Joanna Lebiedź.
Problem uciążliwego sąsiada
Przeciwnicy najmu jako argument podnoszą uciążliwe sąsiedztwo gości, którzy często robią krótki wypad do innego miasta by się dobrze zabawić. Ekspertów to jednak nie przekonuje.
– Przecież ludzie wynajmujący sąsiednie mieszkanie na długo lub jego właściciele też mogą zachowywać się głośno, mogą mieć małe dziecko, które często płacze albo problemy z alkoholem i awanturować się w nocy, wtedy jest to nawet dużo bardziej uciążliwe – uważa Joanna Lebiedź.
Rynek pomieści wszystkich?
Za to rozwiązanie konfliktu interesów między hotelarzami a osobami wynajmującymi mieszkania powinien znaleźć sam rynek i jego mechanizmy.
– Hotelarze nie powinni oczekiwać sztucznego ograniczania działania konkurencji, ale raczej zastanowić się, co innego w tej samej cenie mogą zaoferować klientom. Kiedyś właściciele kwater w górach uznawali za fanaberię oczekiwanie gości, że każdy pokój będzie mieć własną łazienkę, minęło kilka lat i jest to absolutny standard. Wierzę w ewolucję zamiast logiki nakazów i ograniczeń, zwłaszcza ograniczenia prawa do dysponowania własnością, jaką jest nasze mieszkanie – podsumowuje Joanna Lebiedź z firmy Lebiedź Nieruchomości, ekspertka Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.
Wojciech Szeląg
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News