Możliwy triumf radykalnego prawicowego lidera George’a Simiona w wyborach prezydenckich może doprowadzić do tego, że Rumunia, członek UE i NATO, zboczy z prozachodniej ścieżki, ocenił w poniedziałek brytyjski dziennik Guardian. Simion zapewnił sobie znaczące zwycięstwo w pierwszej turze wyborów w niedzielę.
/ Ioana Moldovan/Bloomberg / Getty Images
Po przeliczeniu 99,9 proc. głosów Simion, lider Związku Jedności Rumunów (AUR), zdobył poparcie 40,96 proc. wyborców. Drugie miejsce zajął centroprawicowy burmistrz Bukaresztu, Nicusor Dan, z 20,99 proc., a Crin Antonescu, kandydat popierany przez rządzącą koalicję, zajął trzecie miejsce z 20,07 proc. Druga tura głosowania między Simionem a Danem zaplanowana jest na 18 maja.
The Guardian scharakteryzował Simiona jako „ultranacjonalistę, który sprzeciwia się pomocy wojskowej dla Ukrainy, znieważył przywódców UE i uważa się za „naturalnego sojusznika” Donalda Trumpa”. Gazeta prognozowała, że jego sukces może być kolejnym czynnikiem destabilizującym dla UE i NATO.
Reklama
Zwycięstwo Simiona zostałoby również przyjęte z zadowoleniem przez konserwatywnych nacjonalistów w całej Europie i poza nią, w tym przez prominentne postacie administracji Trumpa, takie jak wiceprezydent USA JD Vance, który, jak podaje gazeta, skrytykował Bukareszt za podważanie demokracji po unieważnieniu pierwotnego głosowania z listopada 2024 r.
„Kolejna siła destabilizująca UE”. Media o wynikach wyborów w Rumunii
BBC zauważyło, że wyniki wyborów w niedzielę były „z niecierpliwością oczekiwane w stolicach europejskich, a także w Waszyngtonie, Kijowie i Moskwie”. Podkreślono, że Rumunia jest kluczowym szlakiem tranzytowym dla broni i amunicji dostarczanych na Ukrainę, która stawia opór rosyjskiej inwazji.
Około 1500 amerykańskich żołnierzy stacjonuje w Rumunii, a także około 5000 żołnierzy z 17 krajów. Największy kontyngent Amerykanów znajduje się w bazie lotniczej Mihail Kogalniceanu w pobliżu Konstancy nad Morzem Czarnym. Inne znaczące bazy to Deveselu (część systemu obrony przeciwrakietowej) i Campia Turzii w Transylwanii.
„Zignorujcie wszelkie dalsze wsparcie dla Ukrainy, jeśli Simion obejmie urząd prezydenta” – stwierdził George Scutaru, analityk ds. bezpieczeństwa w Centrum Nowej Strategii w Bukareszcie, cytowany przez BBC. Prezydent Rumunii, jako szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego, ma prawo zawetować wszelkie decyzje rządu i jednocześnie ma znaczny wpływ na politykę bezpieczeństwa.
Z drugiej strony amerykańskie media podkreślają, że sukces wyborczy George'a Simiona przerwał tendencję wyborców odrzucających kandydatów postrzeganych jako sprzyjających prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi. „The Times” zauważa, że wynik „może osłabić niezachwiane poparcie Rumunii dla Ukrainy, które obejmowało szkolenie ukraińskich pilotów i dostarczanie Kijowowi systemu obrony przeciwrakietowej Patriot”. Rumuńscy wyborcy „uznali jednego z najbardziej zagorzałych zwolenników MAGA w Europie”, stwierdza „NYT”.