W poniedziałek 17 czerwca w życie wchodzi nowelizacji ustawy o transporcie drogowym. Zgodnie z nią, wszyscy kierowcy oferujący odpłatny przewóz osób będą musieli posiadać polskie prawo jazdy. Jak zauważa dziennik „Rzeczpospolita”, to „prawdziwa rewolucja w branży”, która może wywołać „trzęsienie ziemi” w popularnych platformach pośredniczących w przewozie osób, jak Uber czy Bolt. Dostępność kierowców i taksówek może spaść z dnia na dzień – alarmuje dziennik.
/Klaudia Radecka /AFP
Zgodnie nowelą, która wchodzi w życie 17 czerwca br., kierowcy oferujący odpłatny przewóz osób muszą posiadać polskie prawo jazdy. Co więcej, kierowcy spoza Unii Europejskiej lub krajów EFTA (Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu) będą zobligowani do zaliczenia teoretycznego egzaminu na prawo jazdy. Ale zdanie egzaminu nie będzie jedynym warunkiem otrzymania dokumentu.
Ten drugi warunek to wymóg przebywania na terytorium Polski przez co najmniej 185 dni w każdym roku kalendarzowym. W praktyce oznacza to, że cudzoziemiec będzie mógł starać się o wymianę zagranicznego prawa jazdy na polskie nie wcześniej niż po upływie 185 dni pobytu w naszym kraju.
Reklama
Zagraniczny kierowca będzie miał „pod górkę”
Jak zauważa serwis infor.pl, „mając na uwadze obecny system udzielania zgody, zagraniczny kierowca, chcąc przystąpić do egzaminu na polskie prawo jazdy, najpierw musi założyć Profil Kandydata na Kierowcę (numer PKK), co oznacza dodatkową wizytę w urzędzie”.
A to nie koniec biurokratycznych i „życiowych” przeszkód. „Kolejną kwestią jest bariera językowa, która może być przyczyną niższej zdawalności egzaminów. W przypadku pozytywnego wyniku, do czasu uzyskania dokumentu należy doliczyć czas postępowania administracyjnego, który w przypadku osób z zagranicy może trwać od kilku tygodni do kilkunastu miesięcy. W praktyce oznacza to wykluczenie kierowcy z rynku przewozu nawet na około rok” – czytamy w serwisie.
Efektem może być zauważalne niemal z dnia na dzień zmniejszenie dostępności kierowców i taksówek. Łatwo wyobrazić sobie, że problemy formalne dotkną przede wszystkim kierowców związanych z platformami pośredniczącymi, jak Uber, Bolt, czy FreeNow. Gros tych kierowców to osoby zza granicy, które nie będą już mogły „z marszu” zasiąść za kierownicą taksówki w Polsce.
Poczekamy dłużej na taxi. W największych miastach będzie najgorzej
Problemy kierowców oznaczają problemy klientów. Realny staje się scenariusz, w którym zamawiający dłużej poczeka na taksówkę. Ceny przewozów mogą też znacząco wzrosnąć wobec mniejszej podaży kursów.
„Z pewnością zmianę najsilniej odczują mieszkańcy największych miast. To tu przede wszystkim znacznie wydłuży się czas oczekiwania na przejazd i spadnie liczba dostępnych kierowców” – mówi Łukasz Witkowski, współzałożyciel polskiej aplikacji rozliczeniowej dla kierowców i kurierów Natviol, cytowany przez infor.pl.
Według Pawła Kunickiego, nowego szefa Bolt w Polsce, którego słowa przytacza „Rzeczpospolita”, w skrajnym scenariuszu nawet do 20 proc. zamówionych przejazdów może nie zostać zrealizowanych.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News