Chińska gospodarka może wejść w okres długotrwałej stagnacji – oceniają ekonomiści cytowani przez amerykański tygodnik Newsweek. Ich zdaniem załamanie na rynku nieruchomości i problemy demograficzne Państwa Środka przypominają sytuację, w jakiej znalazła się Japonia po pęknięciu bańki spekulacyjnej.
Chiny mogą wpaść w stagnację – twierdzą ekonomiści (Getty Images, Pool)
Chiny stoją w obliczu coraz większego kryzysu, który w dużej mierze jest wywołany kryzysem na rynku nieruchomości – twierdzi Newseek w swojej analizie. W szczytowym momencie zadłużony sektor nieruchomości odpowiadał za około jedną czwartą chińskiego PKB. Zdaniem analityków wydarzenia te przywołują na myśl dramatyczny koniec boomu gospodarczego w Japonii w latach 80. ubiegłego stulecia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Droga Polski do miliardów z KPO. Ekspert zdradza, jakie postawiono nam warunki
Chiny poświęcą rezerwy, by ratować gospodarkę?
„Wyzwania demograficzne i bańka na rynku nieruchomości są rzeczywiście porównywalne” – stwierdził w rozmowie z Newsweekiem Guonan Ma, starszy pracownik naukowy w Asia Society Policy Institute. Ekonomista zaznaczył jednak, że Chiny mogą uniknąć japońskiego scenariusza, o ile władze w Pekinie wdrożą odpowiednią politykę makroekonomiczną i zdołają przywrócić zaufanie rynków.
Tygodnik przywołuje też słowa Naoyuki Yoshino, byłego dyrektora Instytutu Azjatyckiego Banku Rozwoju. Yoshino zwraca uwagę na istotne różnice między japońskim i chińskim sektorem bankowym. Podczas gdy rząd w Tokio nie miał planu ratowania pogrążonych w kłopotach banków, Pekin może bezpośrednio dokapitalizować państwowe instytucje finansowe. Możliwości te dodatkowo wzmacniają znaczne rezerwy, jakie Chiny zgromadziły dzięki nadwyżkom w handlu zagranicznym.
Newsweek cytuje też Eswara Prasada, profesora Uniwersytetu Cornella i byłego urzędnika Międzynarodowego Funduszu Walutowego ds. Chin. „Rząd w Pekinie nadal ma pole manewru, ale musi przeprowadzić znaczące reformy rynkowe, liberalizację sektora finansowego i zwiększyć wsparcie dla prywatnych przedsiębiorstw” – podkreśla Prasad.
Zobacz także:
Chiny odwracają się od Rosji? Dane nie pozostawiają złudzeń
Pekin przeznacza 42 mld dolarów na odkupienie mieszkań
Niezależnie od perspektyw ożywienia koniunktury, załamanie cen nieruchomości już teraz uderza w chińskich konsumentów. Przy około 70 proc. majątku gospodarstw domowych ulokowanych w nieruchomościach, spadki na tym rynku mogą na dłuższy czas ciążyć wydatkom konsumpcyjnym. Dlatego stabilizacja sektora nieruchomości pozostaje kluczowa dla przywrócenia wysokiego tempa wzrostu chińskiej gospodarki.
W ubiegłym tygodniu bank centralny Chin zobowiązał się przeznaczyć równowartość ponad 42 mld dolarów dla państwowych firm, by te odkupiły niesprzedane mieszkania. Są one plagą wielu chińskich miast – He Keng, były wiceszef tamtejszego urzędu statystycznego, szacował we wrześniu, że liczba pustostanów przewyższa zapotrzebowanie całej 1,4-miliardowej populacji Państwa Środka.
Chiny pogrążone w kryzysie?
Problemy na chińskim rynku nieruchomości mają złożone przyczyny. Jednym z głównych czynników była wieloletnia polityka taniego pieniądza i ekspansywnego kredytowania, która napędzała spekulacyjny boom. Przyzwolenie na nadmierne zadłużanie się deweloperów doprowadziło do powstania bańki cenowej, oderwania wycen nieruchomości od fundamentów ekonomicznych.
Załamanie koniunktury obnażyło też słabości samego modelu rozwojowego Chin, w znacznej mierze opartego na inwestycjach infrastrukturalnych i budowlanych. Przy niekorzystnych trendach demograficznych i rosnących dysproporcjach majątkowych przyszedł czas na głębokie reformy strukturalne, tak by chiński model wzrostu stał się bardziej zrównoważony i oparty na konsumpcji wewnętrznej. Dostosowania te są jednak bolesne, stąd obawy o średnioterminowe perspektywy drugiej co do wielkości gospodarki świata.