Prof. Antoni Dudek: Nastąpiła wtopa wizerunkowa władzy

Z ubolewaniem stwierdzam, że to, co cechowało PiS, zaczyna cechować rząd Tuska – prof. Antoni Dudek, politolog, UKSW.
PAP/Albert Zawada

PAP/Albert Zawada

Foto: Albert Zawada

Komu politycznie zaszkodzi, a komu pomoże sprawa zatrzymania i szybkie wypuszczenia na wolność Marcina Romanowskiego?

To porażka obozu rządzącego, którego część stanowi dzisiaj minister sprawiedliwości Adam Bodnar i podległa mu prokuratura. Trzeba też przyznać, że to porażka na własne życzenie, dlatego że wytworzono wokół zatrzymania byłego wiceministra sprawiedliwości atmosferę, że oto zaczynają się wielkie rozliczenia polityków PiS czy szerzej Zjednoczonej Prawicy, Romanowski będzie pierwszy, a później pójdą następni i na tym skupi się uwaga mediów. Doszło do, niestety, w starym stylu teatralnego aresztowania posła PiS przed kamerami. A później nastąpiła ta decyzja sądu. W dodatku jeszcze włączyło się w to Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, które stwierdziło, że Romanowski ma dalej immunitet. Nastąpiła wtopa wizerunkowa władzy.

Stąd ten triumfalizm posłów PiS, którzy mogą się chwilę cieszyć, bo rzeczywiście sprawa nadużyć w Funduszu Sprawiedliwości została odsunięta na dalszy plan. Bo pamiętajmy jednak, że jeśli chodzi o FS, to nie ulega wątpliwości, że ten mechanizm był nadużywany jako patologia tworzenia rozbudowanego systemu klientelistycznego i za to powinien odpowiedzieć i wiceminister Romanowski, i inni przed sądem.

Uważam równocześnie, że to nie jest tego rodzaju przestępstwo, za które Romanowski powinien siedzieć wiele miesięcy w areszcie śledczym. W Polsce, i to pod rządami PiS zwielokrotniło się nadużywanie aresztu śledczego i dzisiaj nie ma powodu, żeby do tego wracać. To, że jest oczekiwanie części opinii publicznej, tej antypisowskiej, że się natychmiast wszystkich aresztuje, jest zrozumiałe.

Jednak politycy, którzy chcą budować państwo prawa, a takie są deklaracje ze strony rządu Donalda Tuska, powinni nie wchodzić w buty swoich poprzedników, którzy emocjonowali się spektakularnymi aresztami. Romanowski był wcześniej w prokuraturze, mógł się pojawić tam po raz kolejny. Ewidentnie chciano mieć efekt propagandowy, że były wiceminister Zbigniewa Ziobry jest wyprowadzany w kajdankach. PiS może mówić o przejściowym sukcesie, ale nie zmienia to faktu, że sprawa Funduszu Sprawiedliwości będzie się dalej ciągnęła, ale może Tusk i ludzie mu podlegli będą już teraz ostrożniejsi.

Czy powinno dojść do dymisji Adama Bodnara, ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego?

Nie, to nie jest sprawa tej rangi, żeby wymagała dymisji prokuratora generalnego czy nawet prokuratora krajowego. Prokuratura popełniła błąd, powinna wyciągnąć z tego wnioski, ale sedno sprawy sprowadza się do tego, dlaczego w Polsce pisanie aktów oskarżenia trwa tak długo. Powinna nastąpić poprawa. Były minister skarbu i były sekretarz miasta Warszawy Włodzimierz Karpiński siedział za czasu rządu PiS prawie dziewięć miesięcy w areszcie śledczym, przesłuchano go tylko dwa razy, raz na samym początku, kiedy go aresztowano, i później, kiedy sam poprosił o to przesłuchanie, chcąc prowadzić uzupełnienia. Przez te dziewięć miesięcy nie powstał żaden akt oskarżenia, mało tego, że od wielu miesięcy jest na wolności, ten akt oskarżenia w jego sprawie dalej nie powstał.

I to jest problem aresztów zwanych wydobywczymi, których w Polsce się nadużywa. Problem jest systemowy i to jest istotne, a nie w dymisja takiego czy innego prokuratora. Jeżeli kodeks postępowania karnego stanowi co do zasady, że śledztwo ma trwać do trzech miesięcy, no to pytanie, dlaczego w Polsce te trzy miesiące są permanentnie wydłużane. Ja rozumiem, że są sprawy skomplikowane, gdzie w trzy miesiące się nie da napisać aktu oskarżenia, ale wtedy być może jednak oskarżony powinien odpowiadać z wolnej stopy, bo tak jak w przypadku Romanowskiego, i zawsze w tego typu przypadkach, prokuratorzy mówią, że chodzi o obawę mataczenia. Ale powiedzmy sobie jasno, od wielu miesięcy mógł on spodziewać się aresztowania i już dawno mógł ustalić ze wszystkimi zaangażowanymi, z ową grupą przestępczą, która miała działać w Ministerstwie Sprawiedliwości, zeznania. Areszt już niczego nie zmieni. Takie działania mają sens w momencie, jak się kogoś przyłapie na gorącym uczynku. W sytuacji Romanowskiego sprawa była od wielu miesięcy znana, podobnie w sprawie Michała Wosia i całego szeregu kolejnych.

Tu nie chodzi o rzetelne wyjaśnianie prawdy, tylko o PR polityczny. Niestety, z ubolewaniem stwierdzam, że to samo, co kiedyś cechowało Zbigniewa Ziobrę jako prokuratora generalnego i PiS, zaczyna cechować drugą stronę sceny politycznej. Cała operacja zatrzymania Romanowskiego miała być PR-ową zagrywką dla elektoratu obozu rządzącego.

Co politycznie będzie oznaczało, jeśli Romanowski do aresztu wróci?

To możliwy scenariusz, bo prokuratura zapowiedziała, że się odwoła od decyzji sądu pierwszej instancji. Zawsze można też stać na stanowisku, tak jak władze PiS, że Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy nie jest instytucją unijną. Zawsze też można powiedzieć, że prawo krajowe u nas ma wyższość nad prawem międzynarodowym i w tym wypadku my go nie uznajemy. Wolałbym, żeby sąd uznał go najpierw, po procesie, za winnego i żeby trafił do więzienia na podstawie prawomocnego wyroku, a nie najpierw do aresztu wydobywczego, bo to jest forma nadużywana. Romanowski nikogo nie zabił, nie dokonał rozboju, tylko jest podejrzewany o nadużycie władzy. To, co zrobił Romanowski i inni ministrowie z Funduszem Sprawiedliwości, to jest klasyczny przykład nadużycia władzy, przestępstwa urzędniczego. Co do zasady, te przestępstwa powinny być karane i to surowo, ale wyrokami prawomocnymi, a nie wielomiesięcznym czy nawet wieloletnim aresztem wydobywczym.

U nas niestety jest odwrotna praktyka i później często ci ludzie zostają męczennikami. To procedury, które Ziobro wprowadził, a teraz jego ludzie przez nie cierpią. To nie jest dobry kierunek rozwoju polskiego prawa i kultury politycznej. Ciągle idziemy w kierunku pogarszania standardów i rozwalania praktyk, które nie były takie złe.

Politycy PiS twierdzą, że mamy państwo mafijne, jest łamane prawo, a demokracja jest niszczona przez „bodnarowców”. Czy Polacy mogą mieć wrażenie, że po zmianie władzy nadszedł czas politycznej zemsty?

Niewiele uda się PiS tą argumentacją zdziałać. Mamy trzy grupy w Polsce. Zwolenników obecnej władzy, których żadne argumenty PiS nie przekonają, bo PiS dla nich z definicji kłamie. Mamy zwolenników PiS, którzy i bez wszystkich wypowiedzi już wiedzą, że Tusk to jest niemiecki agent, a Polska jest w szponach mafii złodziejskiej, niemiecko-rosyjskiej. I wreszcie mamy trzecią grupę, o którą walka toczy się między tymi pierwszymi dwoma grupami, która już w większości zobojętniała. Oni po prostu uważają, że w Polsce używa się języka nieadekwatnego do rzeczywistości. Rzuca się najcięższe oskarżenia i później nic z tego nie wynika.

Oskarżenia PiS są w tym sensie nieprzekonywające, że oni też robili bardzo podobne rzeczy, a teraz zamienili się rolami. Najlepszym przykładem były permanentne ataki w czasach rządu PiS na polityków PO i innych formacji opozycyjnych, że oni skarżą na Polskę w Brukseli. Teraz byliśmy świadkami, jak w Strasburgu grupa europosłów w obronie ministra Romanowskiego, pod Zgromadzeniem Parlamentarnym Rady Europy, urządziła konferencję prasową i tam lamentowała, że Romanowski jest prześladowany i nie ma w Polsce demokracji. To jest dokładnie „skarżenie za granicą”, o co wcześniej oskarżali PO, a teraz sami to robią.

Żeby była jasność, ja uważam, że wtedy PO miała prawo i dzisiaj posłowie PiS mają prawo za granicą mówić o sytuacji wewnętrznej w Polsce, bo to jest standard międzynarodowy, który udało nam się osiągnąć. Dziwi mnie tylko ta hipokryzja w wypadku PiS, bo oni nie widzą, że dokładnie powtarzają schemat polityków poprzedników, za co piętnowali ich przez lata swoich rządów.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *