Najnowsze dane o wykonaniu budżetu państwa mocno zaniepokoiły ekspertów. Deficyt w państwowej kasie po maju wyniósł 53,1 mld zł. „To najgorszy wynik budżetu po pięciu miesiącach roku w historii dostępnych danych” – zauważyli ekonomiści Banku Millennium. Czy w obliczu rosnącej dziury konieczna będzie nowelizacja ustawy budżetowej? Poprawa stanu finansów publicznych to pilne zadanie, biorąc pod uwagę fakt, że Polska znalazła się w gronie państw członkowskich UE, które zostały objęte procedurą nadmiernego deficytu.
/Jacek Domiński /Reporter
- Deficyt budżetowy szybko się powiększa, po maju przekroczył pułap 50 mld zł;
- Wydatki państwa rosną szybciej niż dochody, a wśród tych ostatnich szczególnie martwią wpływy z VAT;
- Ekonomiści są przekonani, że rząd nie zrealizuje ambitnych założeń dotyczących pozyskania 316,4 mld zł z tego podatku;
- Czy w tej sytuacji konieczna okaże się nowelizacja budżetu na 2024 rok?
Deficyt w budżecie po maju wyniósł 53,1 mld zł. To blisko 29 proc. planu – ponieważ na cały rok, według ustawy budżetowej, przewidywany jest deficyt rzędu 184 mld zł. Wydatki państwa w okresie styczeń-maj rosły w tempie 32,4 proc. w ujęciu rok do roku, a więc szybciej niż dochody, które zwiększyły się o 20,7 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2023 r.
Reklama
„Trudna kondycja” państwowych finansów. Deficyt budżetowy rośnie
„Dane te wpisują się w obraz trudnej kondycji sektora finansów publicznych” – zauważyli ekonomiści Banku Millennium. Z kolei Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych, który w resorcie finansów przepracował ponad 20 lat, przypomniał we wpisie na platformie X, że po rządach Zjednoczonej Prawicy miernik pod nazwą „deficyt budżetu państwa” bynajmniej „nie pokazuje już deficytu rządowego”.
„Przypominam, że w BGK, czyli w „równoległym budżecie” od początku roku zaciągnięto dług na ponad 21 mld zł. Dalej rośnie dług w funduszu przeciwdziałania Covid-19 (…) Uwzględniając te operacje „prawdziwy” deficyt budżetu państwa to może już być ponad 80 mld zł, a nie jak podano 53,1 mld zł” – wyliczał ekonomista.
Rozwiń
Ekonomiści pewni: Rząd „nie dowiezie” założeń dotyczących wpływów z VAT
Pod lupą ekspertów znalazły się zwłaszcza dochody z VAT (po pięciu miesiącach 2024 r. wyniosły 122,1 mld zł i były wyższe o ok. 19,5 mld zł, czyli o 19 proc. w stosunku do wykonania w okresie styczeń – maj 2023 r.). Projekcja resortu finansów dotycząca wpływów z tego podatku w całym 2024 roku – na poziomie 316,4 mld zł – w zasadzie od początku była uznawana za „ambitną”, to znaczy taką, której realizacja będzie wyzwaniem. Tymczasem dochody z VAT to absolutny fundament budżetu, a w tym roku, jak podawało MF, mają one odpowiadać za 52,4 proc. dochodów podatkowych, pozwalając jednocześnie na pokrycie 36,5 proc. wydatków budżetu.
Ekonomiści generalnie zgadzają się co do tego, że rząd „nie dowiezie” założeń dotyczących VAT, ale różnią się co do skali przewidywanej różnicy między prognozą a rzeczywistym wykonaniem.
– Po pierwszych pięciu miesiącach wpływy do budżetu państwa z tytułu podatku VAT urosły o ok. 20 proc. rdr i to jest całkiem dobra liczba – mówi Interii Biznes Marcin Luziński, ekonomista Santander BP. – W kwietniu wrócił wyższy VAT na podstawowe produkty żywnościowe, który płatny był w maju – w kolejnych miesiącach ten dodatkowy impuls z VAT będzie dalej oddziaływał. Przy założeniu dalszej poprawy koniunktury i lekkiego wzrostu inflacji, możliwe jest, że wpływy z VAT poprawią się i z punktu widzenia budżetu centralnego nie będzie dużego zagrożenia.
Marcin Luziński, ekonomista Santander BP
Sławomir Dudek z Instytutu Finansów Publicznych szacuje z kolei, że w budżecie ’24 tylko z tytułu VAT może zabraknąć od 25 do 35 mld zł. Ekonomiści Pekao zauważają natomiast stopniową odbudowę wpływów z VAT, ale, jak podkreślają, odbywa się ona „zbyt wolno, żeby założony poziom dochodów z tego podatku na 2024 r. (316 mld zł) został osiągnięty”. Jak szacują, „zabraknie co najmniej 20 mld zł”.
Konsumpcja pomoże w realizacji dochodów z VAT, inflacja nieco mniej
– Już na etapie uchwalania budżetu było wiadomo, że założenia dotyczące wpływów z podatku VAT są optymistyczne – przypomina Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. – Rząd założył, że będą one wzrastać bardzo dynamicznie, a tymczasem, jeśli chodzi o bazę podatkową, to mamy do czynienia z wyhamowaniem jej dynamiki.
– Niewątpliwie w dalszej części roku wpływom z VAT pomoże konsumpcja – tu spodziewamy się, że wzrost będzie przyspieszał i ta skłonność do konsumpcji będzie się zwiększała ze względu na wysoką dynamikę dochodów, świadczeń społecznych i optymistycznych nastrojów konsumentów, które – choć ostatnio wykazywały oznaki stabilizacji – pozostają dobre – dodaje ekonomista.
– Konsumpcja zadziała in plus – zgadza się Marcin Luziński z Santandera. – Zakładamy, że w tym roku będzie głównym motorem wzrostu gospodarczego, rosnąc o 4 proc. „z plusem”. Zwiększy to bazę podatkową VAT i będzie się przekładało na wyższe wpływy z tego podatku.
Obraz finansów publicznych ma też jednak ciemniejsze strony.
– W mniejszym zakresie niż w ubiegłym roku budżet będzie natomiast wspierała inflacja. Ten „podatek inflacyjny” będzie mniejszy. W ubiegłym roku gospodarka urosła realnie o 0,2 proc., nominalnie wzrost wyniósł 10,9 proc. W tym roku spodziewamy się przyspieszenia realnego wzrostu do 3,1 proc. dzięki mocnej dynamice konsumpcji, ale w ujęciu nominalnym wzrost PKB wyhamuje do ok. 9 proc. Nominalny PKB stanowi w uproszczeniu pewnego rodzaju bazę podatkową, od której liczymy wpływy z VAT. Jak widać, wyhamowanie inflacji w 2024 r. względem roku ubiegłego sprawi, że ta premia za wzrost cen będzie mniejsza – tłumaczy Grzegorz Maliszewski z Banku Millennium.
– Podsumowując, realizuje się ryzyko, które dostrzegaliśmy już na etapie uchwalania budżetu, że założenia dotyczące wpływów z VAT są optymistyczne – konkluduje ekonomista.
Luka VAT pod lupą. Rząd będzie musiał ją zmniejszyć
Marcin Luziński z Santandera wskazuje na jeszcze jeden czynnik „ciągnący w dół” wpływy z VAT. – Słabsze dochody budżetu państwa w części VAT-owskiej częściowo wynikają ze wzrostu luki VAT – widzieliśmy już oficjalne dane MF na ten temat – i jest to jeden z czynników, który będzie wpływał na gorszą ich realizację.
Niedawno okazało się, że w Polsce nastąpił powrót luki VAT do poziomu dwucyfrowego. W sprawozdaniu z wykonania budżetu państwa za poprzedni rok resort finansów podał, że w 2023 r. luka VAT w naszej gospodarce wzrosła do 15,8 proc. z 7,3 proc. w 2022 r.
– Jeśli chodzi o lukę VAT, to trzeba mieć świadomość, że MF przyjmuje pewne założenia upraszczające, żeby móc ją wyliczyć i one mogą zmieniać się w czasie – mówi Maliszewski. – Dodatkowo trzeba uwzględnić to, że poszerzenie luki (w 2023 r. – red.) może być powiązane z pogorszeniem się koniunktury w ostatnich dwóch latach, wyhamowaniem wzrostu gospodarczego i konsumpcji, co jest związane ze słabszym popytem. Jednocześnie firmy mierzyły się ze wzrostem kosztów i to mogło doprowadzić do poszerzenia szarej strefy. Dane dotyczące luki VAT należy więc traktować łącznie z innymi danymi makro, które uzupełnią nam ten obraz.
Tak czy inaczej, rząd będzie musiał zawalczyć o to, żeby luka VAT nie powiększała się coraz bardziej.
– Co może zrobić MF na kolejne lata, to na pewno uprościć system podatkowy, bo kiedy jest on skomplikowany, to ryzyko rozrostu luki VAT jest większe. Wtedy, wraz z poprawą koniunktury, jest szansa na to, że ta luka się zmniejszy – wskazuje główny ekonomista Banku Millennium.
Czy nowelizacja budżetu okaże się konieczna?
– Co do deficytu budżetu centralnego, to nie powiedziałbym, że konieczna będzie nowelizacja – rząd ma wiele możliwości, by ten wynik kształtować za pomocą różnych księgowych sposobów – mówi Marcin Luziński.
– Czy będzie nowelizacja budżetu? Na ten moment trudno to ocenić i to może być decyzja polityczna – zastanawia się Grzegorz Maliszewski.
Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium
– MF, oczywiście, ma możliwości dokonywania pewnych przesunięć księgowych, np. wydatków niezrealizowanych na rok kolejny. Dotychczas wydawało się, że nowelizacja nie będzie konieczna, ale jak będzie teraz – trudno przesądzić – dodaje nasz rozmówca.
Deficyt zapisany w ustawie budżetowej to jedno. – Pamiętajmy jednak, że mamy jeszcze kwestię deficytu w ujęciu „eurostatowym” – zastrzega Marcin Luziński. – Pierwsze trzy miesiące roku były zawyżone pod względem wpływów z VAT, co, naszym zdaniem, stało się w efekcie przesunięć w terminie zwrotów nadpłaconego przez przedsiębiorstwa VAT. Zwroty te były wysokie w grudniu 2023 r., co pozwoliło sztucznie poprawić wynik z VAT w okresie styczeń-marzec. Dochody z VAT rosły wówczas w tempie rzędu 20 proc. rdr, ale po korekcie o wspomniane zwroty był to już wzrost o kilka procent. W ujęciu eurostatowym taka właśnie korekta będzie miała miejsce.
– Rząd zakładał, że deficyt sektora finansów publicznych (general government, czyli w ujęciu Eurostatu) wyniesie w tym roku 5,1 proc. PKB; naszym zdaniem będzie to więcej, bo 5,5 proc. PKB. Tutaj „sztuczka” z przyspieszonymi zwrotami VAT nie poprawi wyniku – dodaje.
– Szacujemy, że deficyt sektora finansów publicznych według metodologii unijnej wyniesie 5,6 proc. PKB w 2024 r., a więc wyraźnie wzrośnie; jesteśmy na ścieżce prowadzącej do tego wzrostu – stwierdza Grzegorz Maliszewski.
Katarzyna Dybińska
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL