Trauma odchodzi w zapomnienie? Gospodarka się budzi, możliwy jest przełom

Niewykluczone, że gospodarka stoi u progu przełomu. Przez pierwszy kwartał z trudem wyczołgiwała się ze stagnacji, w jakiej pozostawiły ją rządy PiS. Stagnacyjne sygnały są wciąż silne, ale słychać też inne, które mogą świadczyć o zbliżającym się odbiciu. Na rynku kredytowym następują zmiany. Jeśli okażą się trwałe, jest szansa na przyspieszenie wzrostu. Pytanie – czy oblężeniu sprostają banki. Zdjęcie

Powrót gospodarki do wzrostu o 3-4 proc. w tym roku nie wygląda wcale na pewny, a na razie na możliwy. /Fot. Wojtek Laski /East News

Powrót gospodarki do wzrostu o 3-4 proc. w tym roku nie wygląda wcale na pewny, a na razie na możliwy. /Fot. Wojtek Laski /East News Reklama

Dodajmy – powrót gospodarki do wzrostu o 3-4 proc. w tym roku nie wygląda wcale na pewny, a na razie na możliwy, choć takie wyniki prognozuje zdecydowana większość analityków. Opublikowany ostatnio przez Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury sugeruje, że szanse na utrzymanie wzrostu są ograniczone, gdyż wspiera go jedynie konsumpcja, jej siły ulegają stopniowemu wyczerpaniu, a pozostałe tendencje stagnacyjne wcale nie ustępują.

W tym roku miesiąc po miesiącu z gospodarki napływają mocno mieszane dane. W marcu in minus zaskoczyła produkcja przemysłowa i budowlana. W kwietniu produkcja nieco odżyła, ale ekonomiści podkreślają zaskakującą słabość sprzedaży detalicznej, a więc prognozy dla konsumpcji. To tak, jakby gospodarka obudziła się na chwilę, otworzyła jedno oko i zastanawiała, czy już czas wstawać do roboty, czy może lepiej jeszcze się trochę przespać.   

Reklama

Optymizm nie daje się całkiem wygnać z prognoz. Pierwsze jaskółki – być może przełomu – widać na rynku kredytowym. W majowym badaniu koniunktury w bankach Indeks Pengab odnotował wartość 28,8 pkt, co oznacza wzrost miesiąc do miesiąca o 6,1 pkt. Indeks prognostyczny w porównaniu z poprzednim miesiącem wzrósł o 1,9 pkt do 29,5 pkt, a indeks ocen jest wyższy o 10,3 pkt uzyskując wartość 28,1 pkt.

Zanotowaliśmy rekordowy odczyt od kwietnia 2020 roku – powiedział Marcin Idzik z firmy Minds&Roses, która wylicza indeks na podstawie wywiadów z przedstawicielami 70 placówek bankowych.   

Trauma odchodzi w zapomnienie?

W maju banki odnotowały jeszcze spadek aktywności przedsiębiorstw na rynku kredytów inwestycyjnych. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że w sześciomiesięcznych prognozach bankowców największy optymizm dotyczył właśnie kredytów inwestycyjnych dla firm. Podskoczył on w stosunku do poprzedniego miesiąca aż o 17 pkt. Czy to znaczy, że polskie przedsiębiorstwa, przez lata sparaliżowane strachem, zaczynają w końcu inwestować?

Niewykluczone, że tak, dlatego że ocena bankowców popytu na kredyty inwestycyjne ze strony przedsiębiorstw nie jest zawieszona w próżni. Bardzo mocno w górę poszły sześciomiesięczne prognozy poprawy sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstw, gospodarstw domowych oraz całej gospodarki kraju. Prognoza dla sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstw wzrosła o 10 pkt miesiąc do miesiąca i aż o 33 pkt rok do roku. Przewidywania sytuacji gospodarstw domowych poprawiły się o 4 pkt w porównaniu z kwietniem, a roku do roku wzrosły aż o 40 pkt.

Przez osiem minionych lat trwała głęboka zapaść inwestycji w polskiej gospodarce, czemu towarzyszył spadek zapotrzebowania na kredyt. Stopa inwestycji, czyli ich udział w PKB w latach 2016-23 wynosiła średnio 17,5 proc., ale bywało, że spadała nawet poniżej 16 proc. Wobec unijnej średniej 22 proc. luka inwestycyjna wynosi ok. 4,5 pkt proc. PKB. To oznacza, że inwestycje w Polsce dodatkowo powinny wzrosnąć w tym roku o 150-170 mld zł. Jeśli Polska tej luki nie nadrobi, będzie tracić dystans, bo inwestycje dokonywane dziś oznaczają wzrost gospodarki w przyszłości.

Jak rosła luka inwestycyjna?

Polskie przedsiębiorstwa stanęły w obliczu dewastacji infrastruktury prawnej i zareagowały schowaniem głowy w piasek. Dewastacja obejmowała zarówno instytucje, jak i jakość stanowionego prawa. Krajowe przedsiębiorstwa wstrzymywały decyzje inwestycyjne, a polskie spółki zagranicznych korporacji miały trudności z przekonaniu central do zwiększenia zaangażowania. Drugim najważniejszym powodem zaniechania inwestycji była niestabilność i nieprzewidywalność prawa podatkowego, która osiągnęła apogeum wraz z wprowadzaniem tzw. Polskiego Ładu.

Równocześnie banki, obciążone podatkiem bankowym od aktywów, a więc także od każdego udzielanego kredytu, wolały kupować rządowe obligacje i bony pieniężne NBP niż podejmować wysiłek (i ryzyko) kredytowania gospodarki. Zespół Badań i Analiz Związku Banków Polskich wyliczył, że w 2022 roku banki udzieliły o 120 mld zł mniej kredytów niż powinny były udzielić biorąc pod uwagę tempo, w jakim rósł nominalny PKB, a w 2023 roku – o ponad 135 mld zł mniej. W latach 2015-2023 skumulowany niedobór kredytu wyniósł 400 mld zł.

Co ciekawe, z wyliczeń Zespół Badań i Analiz ZBP wynika, że wbrew naszym intuicjom zapaść nastąpiła także na rynku kredytów mieszkaniowych. Wbrew intuicjom, bo w okresie ultraniskich stóp procentowych (maj 2020 – wrzesień 2021) wydawało się, że boom na tym rynku trwa w najlepsze. W rzeczywistości kredyty hipoteczne w portfelach banków przekroczyły w 2021 roku pół biliona złotych, ale ich wartość w relacji do PKB zaczęła się już wtedy obniżać. O ile średnio w latach 2010-21 kredyty mieszkaniowe stanowiły 20,2 proc. PKB, ich wartość spadła do zaledwie 13,3 proc. PKB w I kwartale 2024 roku. W badaniach Pengab hipoteki to jedyny rodzaj kredytów, któremu bankowcy nie wróżą wzrostu w ciągu najbliższego półrocza.

Czy odzyskamy konkurencyjność gospodarki?

Banki martwią się, jak wyjść z tej zapaści, biorąc pod uwagę obciążenia nałożone na sektor. Rezerwy na roszczenia frankowiczów kosztowały je do tej pory ponad 60 mld zł. Gdyby nie one, banki mogłyby udzielić 316 mld zł więcej kredytów. Wymiar podatku bankowego przekroczył na koniec ubiegłego roku 35 mld zł. To oznacza ubytek kolejnych 184 mld zł kredytów. Powstaje jednak pytanie, czy kiedy ruszy popyt na kredyt, a ludzie i przedsiębiorstwa będą znowu oblegać banki, jak bywało to w czasach rosnącej koniunktury, te sobie poradzą.

– Polski system bankowy nie jest w stanie sprostać potrzebom istotnego wzrostu finansowania polskiej gospodarki przy takiej formule opodatkowania aktywów. Potrzebujemy bezwzględnie zmiany podstawy opodatkowania, albo przejścia z opodatkowania aktywów na pasywa, albo zwiększenie opodatkowania CIT – mówił na ostatniej konferencji Związku Banków Polskich prezes organizacji Tadeusz Białek. 

– Chcemy płacić tyle samo, ale na innej podstawie prawnej – dodał.

I powiedział, że ZBP przedstawił Ministerstwu Finansów propozycje zmian w podstawie opodatkowania banków, które są obecnie dyskutowane. Z wyliczeń bankowców wynika, że wypełnienie luki inwestycyjnej w gospodarce będzie wymagało dodatkowych kredytów z banków w wysokości 50-60 mld zł rocznie.

Ekonomiści mówią natomiast, że dla polskich przedsiębiorstw nadszedł moment krytyczny: „inwestuj albo zgiń”. W co mają inwestować firmy? W tanią, zieloną energię (bo w Polsce energia jest najdroższa w Unii) i w zmniejszenie energochłonności produkcji. W automatyzację produkcji, gdyż rynek pracy będzie dla pracodawców coraz bardziej trudny. Przez osiem lat polska gospodarka dzień pod dniu traciła konkurencyjność, a świat się zmieniał. Teraz musi zawalczyć o jej odzyskanie.

Jacek Ramotowski  

Wideo Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 82: Czy bez węgla będą wiatraki? INTERIA.PL

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *