Daniel Obajtek zaprzecza, że jego materiały miałby być nielegalnie drukowane w garażu, o którym pisał Onet. Były prezes Orlenu nazywa „nielegalnymi” działania prokuratury. Według dziennikarzy w budynku w Aleksandrowie miały być drukowane bannery wyborcze polityków PiS.
Wszystkie banery z „tajnego garażu” były legalnie zlecone i opłacone przez KW PiS – pisze Obajtek (Getty Images, SOPA Images)
Daniel Obajtek napisał na X, że bannery z garażu na Lubelszczyźnie, o którym w artykule pisał Onet, były legalne i opłacone przez Komitet Wyborczy PiS.
Zobacz także:
Tajny garaż polityków PiS. Złamali prawo? Sprawę badają służby
Zdaniem byłego prezesa Orlenu i kandydata na europosła, działania prokuratury są „nielegalne”. Dodał także dokumenty, które mają potwierdzać jego słowa.
Wszystkie banery z „tajnego garażu” były legalnie zlecone i opłacone przez KW PiS. Nielegalne jest działanie prokuratury, która skonfiskowała kilkadziesiąt banerów wyborczych w trakcie trwania kampanii. Standardy rodem z Białorusi. Tak uśmiechnięta Polska uniemożliwia prowadzenie normalnej kampanii wyborczej – czytamy we wpisie Obajtka na portalu X.
„Tajny garaż” na Lubelszczyźnie
Banery wyborcze Marcina Romanowskiego, Jana Kanthaka i Daniela Obajtka drukowano w tajnym garażu w Aleksandrowie w województwie lubelskim. Proceder miała nadzorować m.in. urzędniczka z Ministerstwa Sprawiedliwości oraz asystent Sądu Okręgowego w Krakowie — ustalił Onet.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Stosunki UE-Rosja. Trzy błędy, jakie Europa popełniła wobec Putina
Prokuratura podejrzewa, że mogło dojść do nielegalnego wspierania komitetu wyborczego, z pominięciem oficjalnych źródeł finansowania — podał Onet.
Według informacji portalu w garażu drukowano materiały wyborcze kandydatów PiS do europarlamentu — Jana Kanthaka i Daniela Obajtka. Obecnie sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Zamościu, która zapowiada podjęcie konkretnych kroków.
Były prezes Orlenu otwiera listę PiS do europarlamentu na Podkarpaciu