Włókiennictwo to jeden z najstarszych sektorów polskiego przemysłu. Tradycja branży na ziemiach polskich sięga kilkuset lat. To dzięki włókiennictwu rozwinęły się miasta takie jak Bielsko-Biała, Łódź czy Żyrardów. Ale branża mocno ucierpiała w trakcie transformacji. Obecnie także liczba firm tekstylnych ulokowana w Polsce spada. Czy przedsiębiorcy z sektora widzą dla siebie przyszłość?
/GERARD/REPORTER /Reporter
Branża włókiennicza od kilkuset lat jest stałym i ważnym elementem polskiego krajobrazu przemysłowego. To właśnie ta branża odpowiadała za rozwój takich ośrodków przemysłowych jak Bielsko-Biała, Łódź czy Żyrardów. Ale licząca wieki historia włókiennictwa na polskich ziemiach nie chroni branży. Mimo że przemysł tekstylny na świecie wciąż rośnie, w Polsce zakłady włókiennicze się zamykają. Ale jest światełko w tunelu.
Włókniarki tworzyły polski przemysł od lat
Najstarsze wzmianki o włókiennictwie na terenie Polski sięgają kilkuset lat. Jeszcze przed rewolucją przemysłową włókiennictwo rozwijało się w Bielawie, Białym Stoku czy Bielsko-Białej. W XIX wieku branża w Polsce zaczęła rozwijać się już w duchu nowoczesnego jak na tamte czasy przemysłu. W Łodzi powstała specjalna osada robotnicza dla włókniarzy (i włókniarek, bo w fabrykach coraz częściej pracować kobiety). Przemysł tekstylny rozwijał się również w Żyrardowie. Przed drugą wojną światową w branży pracowało około ćwierć miliona ludzi.
Reklama
Dawne prywatne zakłady włókiennicze w PRL-u nacjonalizowano, ale kontynuowano ich działalność. Niestety, przez ostatnie lata branża – mimo, że na świecie wartość rynku się zwiększa – w Polsce się zwijała. Jak podaje prowadzące rejestr dłużników Biuro Informacji Gospodarczej InfoMonitor, według danych GUS w 2022 roku branża tekstylna w Polsce zatrudniała pięć razy mniej osób niż na koniec XIX wieku. W sektorze pracowały wtedy 54,2 tys. osób, czyli 1,7 proc. wszystkich pracowników polskiego przemysłu.
Spadek liczby zatrudnionych to efekt zamykania fabryk podczas transformacji ustrojowej. „Utrata ogromnego rynku zbytu za wschodnią granicą i jednoczesne dopuszczenie do obrotu w Polsce towarów z Azji, sprawiło, że fabryki w kraju stały się nierentowne” – tłumaczy BIG InfoMonitor. Jak wskazują eksperci biura, tworzone przez dziesiątki lat przemysłowe monokultury oparte na włókiennictwie – takie jak Łódź, Zgierz, Bielawa czy Prudnik – mocno ucierpiały w tym procesie.
Zadłużenie i zamykanie zakładów. Co dalej z branżą?
Jak obecnie wygląda sytuacja przedsiębiorstw zajmujących się włókiennictwem? „Klamrą spinającą obecne kłopoty producentów tekstyliów są rosnące długi w sektorze, kurczący się rynek mierzony liczbą aktywnie działających firm, rosnąca liczba zawieszonych działalności czy umiarkowana kondycja finansowa” – wskazuje BIG InfoMonitor. Problemy te widać w rejestrze dłużników prowadzonym przez biuro. Zaległe zobowiązania producentów wyrobów tekstylnych wyniosły na koniec lutego 2024 roku blisko 122 mln zł.
Wedle szacunków Dun & Bradstreet na koniec lutego 2024 roku w sektorze działało nieco ponad 9,5 tys. firm. Co więcej, w ostatnich trzech latach liczba firm tekstylnych spada. W 2023 roku względem 2022 roku odnotowano spadek o blisko 1,6 procent. Rosną też statystyki jeśli chodzi o przedsiębiorstwa, które zawieszają swoją działalność – zwraca uwagę BIG InfoMonitor. W 2023 roku zdecydowało się na to blisko pół tysiąca firm.
Spośród ok. 9,5 tysiąca zakładów działających w branży zaległe zobowiązania mają 603 przedsiębiorstwa. To kilka procent sektora. Ale liczba ta zmniejszyła się rok do roku o 10 procent – podaje BIG InfoMonitor.
Ogółem jednak kondycja finansowa połowy producentów tekstylnych została przez wywiadownię Dun & Bradstreet uznana za raczej słabą. Sami przedsiębiorcy też są raczej mało optymistycznie nastawieni do przyszłości. W skali od 0 do 100, w badaniu optymizmu uzyskali zaledwie 51,7 pkt, co jest drugim najgorszym odczytem wśród wszystkich analizowanych sektorów polskiej gospodarki.
„Jak wynika z badania główną przyczyną tak wyraźnego spadku poziomu zaufania firm z branży produkcyjnej tekstylia są przede wszystkim bardzo duże kłopoty z dostawami i utrzymanie ciągłości łańcuchów dostaw. Kłopoty są wynikiem trudnej sytuacji geopolitycznej” – podaje biuro informacji gospodarczej.
Szansą dla branży są innowacje
Ale branża ma nie tylko problemy. O jej rozwoju może świadczyć fakt, że w tradycyjnie związanych z tym przemysłem regionach – w powiatach łódzkim, tureckim, kluczborskim i żagańskim – występuje niedobór wykształconych pracowników w zawodach włókienniczych. Zaradzić temu próbuje miasto Łódź. Tam od września 2025 roku rozpocznie działalność Branżowe Centrum Umiejętności. Ma ono być ogólnopolskim ośrodkiem kształcącym specjalistów z branży włókienniczo-tekstylnej.
Eksperci wskazują także na potencjał Polski, jeśli chodzi o innowacyjne rozwiązania. Chociaż ten sektor jeszcze nie jest objęty żadnymi daleko idącymi regulacjami UE, można się spodziewać, że sytuacja się zmieni, bo rynek ubrań jest odpowiedzialny za emisje CO2 o większej skali niż np. lotnictwo. Do tego innowacyjne rozwiązania mogą odpowiedzieć na już aktualne potrzeby polskich firm w zakresie raportowania ESG. Notowane na giełdzie firmy, jak polski gigant odzieżowy LPP, będą musiały wykazywać m.in. swój wpływ na klimat. Jeśli polskie zakłady włókiennicze będą pod tym względem wypadały lepiej niż azjatyckie – może być to powód do korzystania właśnie z ich usług.
– Polska dysponuje silnym zapleczem naukowym oraz ośrodkami badawczymi zajmującymi się włókiennictwem, a to natomiast przekłada się na ogromne możliwości w dziedzinie innowacyjnych rozwiązań. Szansą wydaje się być transformacja technologiczna i postawienie na innowacyjne rozwiązania, jak inteligentne tekstylia, tekstronika (czyli włókiennictwo zintegrowane z układami elektronicznymi, tzw. elektronika noszona) czy wyroby ekologiczne (np. skórki z owoców czy warzyw) dostosowane do gospodarki cyrkularnej – wskazuje dr hab. Waldemar Rogowski, główny analityk BIG InfoMonitor.
Martyna Maciuch
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL