Wybory samorządowe są tak samo ważne jak wybory 15 października – to kolejny etap odzyskiwania demokracji. Wygrana będzie szansą na dezintegrację PiS i środowisk populistycznych – mówi Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy, wiceprzewodniczący PO.
Rafał Trzaskowski
Kiedy odbędą się wybory samorządowe?
Wybory samorządowe odbędą się 7 i 21 kwietnia, przy czym wyborcy pójdą do urn 21 kwietnia tylko tam, gdzie w I turze nie uda się wyłonić prezydenta, burmistrza lub wójta.
Czy chce pan zostać prezydentem Warszawy na kilkanaście miesięcy?
Chcę zostać prezydentem Warszawy i skupić się na dokończeniu swojego programu. Jest zdecydowanie za wcześnie, aby przewidzieć, co stanie się za półtora roku.
Kalendarz wyborów samorządowych 2024
Ale warszawiacy chcą wiedzieć, czy wybiorą prezydenta stolicy na pełną kadencję – czy też będzie pan kandydował na prezydenta Polski.
Zawsze koncentruję się w polityce na tym, co tu i teraz. Plan zmian – choćby całego centrum miasta – jest rozpisany na najbliższe tygodnie, miesiące i lata. Jest bardzo dużo pracy do wykonania i na tym się obecnie koncentruję, po to, żeby zakończyć wszystkie zmiany, które rozpocząłem.
Dotychczas zgloszeni kandydaci na prezydenta Warszawy
Magdalena Biejat (Lewica)
Tobiasz Bocheński (PiS)
Rafał Trzaskowski (KO)
Przemysław Wipler (Konfederacja)
Donald Tusk może kandydować na prezydenta Polski?
Donald Tusk w tej chwili pełni najbardziej odpowiedzialną funkcję w Polsce i jest na niej skoncentrowany w stu procentach.
Wybory będzie pan chciał wygrać w pierwszej turze?
To naturalne, że chciałbym mieć jak najlepszy wynik, natomiast zobaczymy, jaka będzie determinacja warszawianek i warszawiaków – jaka będzie frekwencja. To od niej wszystko zależy. Pięć lat temu – paradoksalnie – było łatwiej. Wówczas wybory samorządowe były momentem, w którym można było zademonstrować PiS-owi, że Polki i Polacy na poziomie lokalnym wybierają demokrację. Zapanowała totalna mobilizacja i dlatego też możliwe były tak dobre wyniki wielu samorządowców. Jeśli dziś będzie podobna mobilizacja i frekwencja, to mam nadzieję na dobry wynik. Zależy to też od tego, czy uda nam się przekonać wyborców, że wybory samorządowe są tak samo ważne jak wybory 15 października – że to kolejny etap odzyskiwania demokracji oraz że wygranie tych wyborów będzie szansą na kompletną dezintegrację PiS i środowisk populistycznych. PiS jest tak nastawiony na posady i pieniądze, że jeśli we wszystkich regionach i większości miast i miasteczek oraz na polskiej wsi wygra dzisiejsza koalicja rządowa i kandydaci niezależni, to PiS po zacznie się sypać. Mobilizacja w dużych miastach dam nam tak potrzebny wiatr w żagle.
Warszawa jest trendsetterem – to my wyznaczamy trendy, jeśli chodzi o darmowe żłobki, psychiatrię dziecięcą, odnawialne źródła energii i inne kwestie.
Zakłada pan, że przed pierwszą turą weźmie pan udział w debatach ze swoimi kontrkandydatami, choćby z Magdaleną Biejat i Tobiaszem Bocheńskim?
Na pewno odbędzie się debata między wszystkimi kandydatami. Przede wszystkim powinniśmy jednak rozmawiać z mieszkańcami naszego miasta.
Powiedział pan, że PiS może się zacząć sypać po wyborach samorządowych. To jest stawka tych wyborów?
Stawką wyborów 15 października było odsunięcie PiS od władzy. Wszędzie. Żeby to się udało, trzeba było wygrać wybory parlamentarne. Teraz trzeba wygrać wybory samorządowe, a potem europejskie i prezydenckie. Już dziś widać, że bez wygranej we wszystkich tych potyczkach trudno będzie w pełni i we wszystkich instytucjach zaprowadzić praworządność i demokrację. I na zawsze zabezpieczyć je przed upolitycznieniem. Przez ostatnie osiem lat samorząd stał na straży demokracji – PiS wytoczył bowiem wojnę nie tylko wymiarowi sprawiedliwości i nie tylko próbował zaorać wolne media, ale także próbował zniszczyć samorząd. Dziś niezwykle istotne jest – dla dobra naszej demokracji – właśnie wzmocnienie jej lokalnego aspektu.
Kalendarz wyborów samorządowych 2024
Czego nie udało się panu zrealizować w stolicy w tej kadencji?
W obecnej sytuacji – pozwoli pan, że przypomnę pandemię, wojnę na Wschodzie, załamanie się łańcuchów dostaw i postępowanie PiS-u, który zabrał Warszawie 11 miliardów złotych – naszym głównym zadaniem było realizowanie programu i doprowadzenie do tego, by w żadnym obszarze funkcjonowania miasta nie doszło do załamania. Bo tak by się mogło stać przy takich ubytkach finansowych – po pandemii i w czasie wojny. Nie dość, że miasto normalnie funkcjonowało we wszystkich swoich obszarach – a mamy ponad 100 tys. mieszkańców więcej z Ukrainy – to program był realizowany właściwie w każdym obszarze, w którym to zostało przeze mnie obiecane. Mamy pewne opóźnienia – trudno, żeby ich nie było w tak trudnej sytuacji. Wolałbym oczywiście, żeby na przykład inwestycje tramwajowe – zwłaszcza tramwaj do Wilanowa, który jest o kilka miesięcy opóźniony – powstawały szybciej, ponieważ realizacja tak ambitnego planu infrastrukturalnego jest uciążliwa dla części mieszkańców. Ale tramwaj na Kasprzaka oddajemy już za kilka tygodni.
Jeśli spojrzymy na tempo realizacji inwestycji w Europie po pandemii, to jednak naprawdę nie mamy się czego wstydzić.
Bilans jest moim zdaniem dobry. Oddaliśmy 11 stacji metra i szpital południowy. W tym roku oddajemy jeszcze Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Ruszy też spalarnia na Targówku, z której popłynie czysta energia elektryczna. Most pieszo-rowerowy połączy lewo- i prawobrzeżną Warszawę, co ma dla mnie szczególny wymiar symbolu, a także wesprze przemiany na Okrzei i szerzej otworzy Pragę na centrum miasta.
Jeśli spojrzymy na tempo realizacji inwestycji w Europie po pandemii, to jednak naprawdę nie mamy się czego wstydzić.
W tym kontekście trzeba także wspomnieć, że z wielu programów rządy w Europie – tak jak rząd PiS-owski – się w ogóle wycofywały. Na przykład swój program mieszkalnictwa PiS postanowił po prostu zamknąć. Od konkurencji politycznej nie słyszę także wielu nowych pomysłów – słyszę jedynie, że rzeczy, które robię, mogłyby być robione szybciej i lepiej.
Zmieniają się teraz kompletnie relacje z rządem – a zwłaszcza sposób finansowania samorządów. W takiej sytuacji mogę zapowiedzieć: tak, jest szansa na to, że te wszystkie zmiany, które wprowadzam – i z którymi, jak rozumiem, większość moich kontrkandydatów się zgadza – będą realizowane w jeszcze szybszym tempie.
Warszawa w najbliższych miesiącach stanie się wielkim placem budowy, to może być jeden z powodów, który utrudni reelekcję?
Robimy wszystko po kolei. Kiedy słyszę od ruchów miejskich, że można by było wyremontować jeszcze kilka głównych arterii Warszawy naraz, to odpowiadam: owszem, w wielu miejscach zmiany będą koniecznie, ale nie można wszystkiego robić naraz. Już dziś mamy sporą kumulację realizowanych inwestycji. Przypominam, że mogliśmy rozpocząć prace dopiero po pandemii, podczas której wszystko stanęło. Przypominam, że Polskie Koleje Państwowe będą robiły bardzo uciążliwy dla warszawiaków remont linii średnicowej i już wkrótce rozkopią nam miasto od placu Zawiszy do Powiśla. To wszystko ma wpływ na nasze inwestycje i dlatego je robimy po kolei. Dlatego najpierw plac Centralny, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Chmielna – to są zmiany, które nastąpią jeszcze w tym roku. Dopiero później wchodzimy na ulicę Zgody i na ulicę Złotą. Gruntowna metamorfoza centrum miasta musi być realizowana w sposób zaplanowany, bo zawsze największym wyzwaniem dla miasta jest koordynowanie inwestycji.
Nie jest tak, że ma pan przewagę nad swoimi kontrkandydatami dlatego, że w komunikacji miejskiej są plakaty z pańską podobizną i informacje o tym, co się w Warszawie zmienia? To nie jest wykorzystywanie pieniędzy miejskich na kampanię wyborczą?
Czymś zupełnie naturalnym jest to, że rozliczam się z tego, co zrobiłem. Jestem do tego nawet zobowiązany. Ale rozgraniczam jasno kampanię informacyjną sygnowaną moim wizerunkiem od kampanii wyborczej. Mój wizerunek nie pojawi się już w kampaniach miejskich, bo weszliśmy w tryb kampanii wyborczej. A kampania wyborcza jest i będzie robiona za pieniądze komitetu wyborczego.
Na pańskich plakatach będzie logo KO?
Tak. Startuję z komitetu Koalicji Obywatelskiej i na moich plakatach będzie jej serduszko. Jestem wiceprzewodniczącym PO, więc naturalnym jest, iż występuję pod jej logo.
O kilka miesięcy opóźni się budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej i zaplanowanego obok niego Teatru Rozmaitości. To stoi w miejscu. Co się dzieje? I dlaczego tak dużo będzie to kosztowało?
To dla nas bolesne, ale jeśli rozejrzymy się po Europie, to widać, że koszty materiałów, energii i pracy poszły astronomicznie w górę. Każdy przetarg, który dzisiaj się ogłasza – czy w Warszawie, czy nie – jest dużo droższy. Problemy wynikają także z innych obiektywnych czynników – dla przykładu przy pracach nad placem Centralnym – pod powierzchnią gruntu odkryte zostały stare kamienice, więc natychmiast zareagował konserwator zabytków i rozpoczęły się prace archeologiczne, a one niestety mają negatywny wpływ na inwestycje w centrum. Jeśli natomiast chodzi o muzeum, to kontynuujemy budowę, która zakończy się na jesieni tego roku. Jeżeli mowa o TR – mamy zabezpieczone pieniądze w budżecie, ale na sumy, za które można było budować kilka lat temu. Dziś się okazuje, że najniższa oferta to było 800 milionów złotych. Na taką inwestycję w tej chwili nas nie stać.
W dalszym ciągu będzie pan ograniczał wjazd samochodów do stolicy, a miejsc parkingowych będzie ubywało?
Planowanie nowoczesnego miasta polega na tym, że się podejmuje racjonalne decyzje – nic dziwnego, że priorytetowo traktujemy komunikację miejską. W ten sposób przewozi się po prostu więcej pasażerów.
Nic także dziwnego w tym, że przy tak dużej liczbie samochodów w mieście musimy ten problem uporządkować, inaczej będziemy mieli permanentne korki i straszną jakość powietrza. Dlatego wprowadzamy strefy płatnego parkowania – jak wszędzie na świecie. Tam, gdzie są wprowadzone te strefy, mieszkańcom jest znacznie łatwiej znaleźć miejsce, bo osoby z innych dzielnic czy spoza Warszawy podejmują racjonalne decyzje – używają samochodu wtedy, kiedy jest to konieczne. Do tego, jeśli już parkują w okolicy, to na krócej i dzięki temu miejsca są częściej dostępne. W centrum miasta, które chcemy przebudować albo już przebudowujemy – plac Centralny, ulica Zgody, ulica Złota – chcemy zlikwidować szpetne parkingi i tworzyć zielone skwery, które będą tętniły życiem i które będą dostępne dla ludzi. Ale w tym samym miejscu – pod placem Powstańców już pod koniec tego roku – gotowy będzie parking na 420 miejsc.
Nie wszędzie się tak da. Pytanie, czy będzie pan też walczyć z tymi miejscami skośnymi, które sprawiają, że miejsc jest więcej.
To zależy od tego, o jakiej ulicy mówimy. Jeżeli parkowanie skośne powoduje, że nie ma miejsca, żeby się poruszać chodnikiem i nie ma miejsca tam, gdzie jest to potrzebne – na wprowadzenie komunikacji rowerowej, to będziemy robili wszystko, by przekrój danej ulicy był jak najbardziej efektywnie wykorzystany. Żeby na warszawskich ulicach pomieścili się wszyscy.
A przykład ulicy Uniwersyteckiej na Starej Ochocie? Tam było parkowanie skośne, teraz jest równoległe. Wchodzi o połowę mniej samochodów i sytuacja dla mieszkańców jest coraz trudniejsza. A obok nie da się zbudować parkingu podziemnego, bo zabytkowa architektura okolic na to nie pozwala.
Uniwersytecka to dobry przykład zmiany, która jest wymuszona zbyt wąskim przekrojem ulicy – parkowanie skośne zabierało znaczną część chodnika, żeby nim przejść, ludzie musieli często chodzić gęsiego, nie mówiąc już o przechodzeniu z wózkiem czy o poruszaniu się osób z niepełnosprawnościami. Zwiększenie liczby miejsc dla samochodów musiałoby się wiązać z likwidacją zieleni i tym samym zabetonowaniem przestrzeni tuż pod oknami okolicznych budynków.
To są tego typu dylematy. Natomiast wprowadzenie na tym obszarze strefy płatnego parkowania sprawia, że te miejsca są dostępne przede wszystkim dla jego mieszańców.
Jeden z warszawskich radnych wytknął panu, że dużo pan jeździ samochodem i dużo pan lata. Bilans za ubiegły rok to 42 loty samolotem i 22 tysiące kilometrów przejechanych urzędowym samochodem. Z jednej strony stawia pan na zieleń, komunikację miejską i rowery, a z drugiej strony dosyć dużo pan zanieczyszcza.
Jeśli chodzi o samochód, to owszem – poruszam się nim, ponieważ muszę być często w kilkunastu miejscach jednego dnia. Ale poruszam się też metrem, tramwajem, autobusem i rowerem.
Na co dzień czy w kampanii wyborczej?
Oczywiście, że na co dzień. Jak muszę być o określonej porze w danym miejscu, to bardzo często używam metra. W weekendy najczęściej jeżdżę metrem, tramwajem, autobusem – raz częściej, raz rzadziej, natomiast cała moja rodzina jeździ komunikacją miejską właściwie non stop. Dla mnie to jest coś całkowicie naturalnego.
A jeśli chodzi o podróże po Europie, to w czasach, gdy PiS zabierał Warszawie pieniądze (łącznie 11 miliardów złotych), nic dziwnego, że się starałem zdobywać pieniądze, jak się tylko dało. Stąd moja aktywność w Brukseli, w Europejskim Komitecie Regionów, gdzie opiniowane są wszystkie europejskie akty prawne, które dotyczą Warszawy. Dzięki mojej aktywności zagranicznej udało nam się pozyskać olbrzymie pieniądze dla Warszawy. Do tego staram się nie generować kosztów dla miasta – prawie wszędzie jeżdżę sam – a za 90 proc. wszystkich moich podróży zapłacił Komitet Regionów.
A kiedy otwarta będzie Skra?
Do końca roku potrwa modernizacja w ramach etapu I. Później odbiory i na wiosnę Skra będzie udostępniona dla warszawiaków – poza terenem, gdzie będzie hala sportowa, która jest na etapie projektowania, i terenem samego stadionu. Etap pierwszy to 11 ha terenów rekreacyjnych ze ścieżkami biegowymi, siłowniami plenerowymi, zapleczem sanitarnym i szatniowym, strefą rzutów, boiskiem do rugby i boiskiem treningowym z sześciotorową bieżnią. Cały teren i obiekty sportowe powstają z myślą o warszawiankach i warszawiakach. Ale w kampanii wyborczej jasno mówiłem, że jeśli chcemy mieć stadion z prawdziwego zdarzenia, to będziemy musieli szukać pieniędzy poza budżetem miasta. Dlatego podzieliliśmy inwestycję na etapy. Teraz inwestujemy pieniądze wokół stadionu. Mam nadzieję, że będzie tu też możliwe porozumienie z rządem i że będziemy mogli się zabrać również za budowę samego stadionu.
Kiedy mogłoby to zostać oddane?
Jesteśmy po konkursie architektonicznym. Mamy wybraną pracownię, która może rozpocząć projektowanie w każdej chwili. Będziemy w stanie podejmować konkretne decyzje i ogłaszać je już w najbliższych tygodniach – bo będę miał wtedy więcej informacji dotyczących tego, jak będą wyglądały finanse samorządów.
Jestem wrogiem pogłębiania polaryzacji. Nie zamierzam nic robić z pomnikiem smoleńskim i Lecha Kaczyńskiego
Sytuacja finansowa Warszawy jest trudna i nie ulegnie radykalnej poprawie z dnia na dzień. Reforma przygotowana przez ministra finansów może wejść w życie dopiero od przyszłego roku, dlatego nie chcę niczego zapowiadać, dopóki nie będę miał wszystkich danych na stole. Ale myślę, że to perspektywa kilku najbliższych tygodni, bo wtedy będziemy mieli znacznie więcej informacji, jeżeli chodzi o plan finansowania samorządów. I nie tylko – także, jeśli chodzi o wspólne przedsięwzięcia, które będziemy realizować z rządem. Rząd Donalda Tuska chce współpracować z samorządem, a nie grabić go z pieniędzy jak rząd Morawieckiego.
Jeżeli chodzi o współpracę z rządem – Pałac Saski jednak zostanie odbudowany?
To pytanie głównie do pana prezydenta. Mamy ustawę, która jasno i szczegółowo mówi, co kiedy ma być robione na placu budowy. Pan minister Bartłomiej Sienkiewicz ma związane ręce, bo pan prezydent Andrzej Duda – gorący zwolennik odbudowy Pałacu Saskiego – powiedział, że zawetuje każdą zmianę tej ustawy. W obecnym stanie prawnym rząd jest więc zobowiązany realizować to przedsięwzięcie. Nie jestem w tej kwestii dogmatykiem – po prostu wydaje mi się, że są inne, ważniejsze potrzeby w Warszawie. Ale jeśli ta inwestycja będzie realizowana, to dla mnie najważniejszym jest, aby w Pałacu znalazły się przestrzenie, które będą dostępne dla wszystkich warszawianek i warszawiaków. Dla mnie istotne także jest, żeby ograniczyć ingerencje w park Saski i żeby zastanowić się nad rozwiązaniami komunikacyjnymi wokół placu Piłsudskiego.
Czy Pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku oraz Pomnik Lecha Kaczyńskiego zostaną tam, gdzie się w tej chwili znajdują, czyli na placu marszałka Józefa Piłsudskiego?
Odpowiem, mówiąc, o czym są dla mnie te wybory. Po etapie porządkowania bałaganu i niszczenia demokracji po PiS-ie musimy się zająć rozwiązywaniem prawdziwych problemów. Warszawa jest trendsetterem – to my wyznaczamy trendy, jeśli chodzi o darmowe żłobki, walkę i pomoc młodzieży przy załamaniu się psychiatrii dziecięcej, odnawialne źródła energii i wiele innych kwestii. Jestem wrogiem posunięć, które jeszcze bardziej mogą pogłębiać polaryzację. Na pewno nie zamierzam nic robić z tymi pomnikami – one tam stoją i niech stoją dalej. Jakiekolwiek ich przesuwanie wzbudziłoby olbrzymie, niepotrzebne emocje i pogłębiało rów, który polityka wykopała w polskim społeczeństwie.
Jak zamierzacie pomagać osobom, które są w kryzysie bezdomności? Badania przeprowadzone w wielu krajach europejskich mówią, że bezdomni, którzy otrzymują najpierw mieszkanie, łatwiej mogą znaleźć zatrudnienie czy wyjść z uzależnienia. Taki program ma mieć od 70 do 90 procent skuteczności. Pytanie, czy Warszawa także ma taki plan?
W grudniu ubiegłego roku podpisałem kartę praw osób w kryzysie bezdomności. Pomagamy osobom w kryzysie bezdomności na wiele różnych sposobów – przede wszystkim wspieramy finansowo organizacje, które pracują z osobami w takim kryzysie. Mamy sieć schronisk i noclegowni – choćby na Kaczorowskiej czy na Foliowej (które ze wsparciem miasta prowadzi siostra Chmielewska), jadłodajnie, specjalny autobus – w którym prowadzimy działania pomocowe.
Co do mieszkań – Warszawa ma taki program – realizujemy go i rozwijamy. W programie jest już 50 mieszkań, w których prowadzone jest wsparcie „najpierw mieszkanie” – przygotowujemy program do kolejnych 50 mieszkań.
Taka pula mieszkań pozwoli bezdomnym usamodzielniać się, a potem korzystać z mieszkań komunalnych w normalnym trybie.
A skoro jesteśmy przy mieszkaniach komunalnych – przystosowaliśmy i wybudowaliśmy 12 tysięcy nowych mieszkań za mojej kadencji. Duża część z nich to pustostany, ale oczywiście budujemy także nowe mieszkania. Pytanie znów o stan budżetu miasta – na ile będziemy mogli przyspieszyć.
Czy 11 listopada możemy się spodziewać kolejnych marszów niepodległości?
Każdy ma prawo demonstrować na ulicach Warszawy, jeżeli nie łamie prawa. Ja tylko zawsze uważałem, że ten dzień nie powinien być zdominowany przez narodowców i że oni nie powinni mieć pierwszeństwa w organizowaniu Dnia Niepodległości. Wolałbym, żeby te obchody organizowało państwo, żeby się w to włączył prezydent Rzeczypospolitej, a nie, żeby oddawać Dzień Niepodległości w ręce organizacji ekstremalnych.
Współpraca: Ada Michalak