Rzecz o mediach publicznych, czyli kulturowym CPK.
Z powodów politycznych Donald Tusk nie jest zainteresowany istnieniem silnych mediów publicznych
Odkąd władzę w mediach publicznych przejęli likwidatorzy, oglądalność TVP 1 i TVP 2 spadła średnio o 17 proc., a TVP Info o 67 proc. Telewizja publiczna nie ma na nic pieniędzy, nie ma mowy o nowych produkcjach, skoro nawet brakuje pieniędzy dla pracowników. To, co oglądamy w TVP Info i „Wiadomościach”, to amatorka z osiedlowej kablówki. I obawiam się, że tak właśnie ma być, że prawdziwym celem Donalda Tuska jest doprowadzenie do stanu, w którym media publiczne będą tak słabe i małe, że nikt z polityków nie będzie już o nie walczył, bo nie będzie o co.
Sprofilowana pod PiS
Początkowo Jacek Kurski wyciągnął wnioski z faktu, że poparcie dla PiS, gdy przejmował telewizję, wynosiło ok. 40 proc., a oglądalność TVP była o kilkanaście procent niższa. Sformatował więc telewizję wyłącznie pod elektorat PiS, pod jej gusta kształtując ofertę rozrywkową, serialową i publicystyczną, co oczywiście było złamaniem podstawowych zasad misji mediów publicznych, ale politycznie było strzałem w dziesiątkę. Tyle że zgodnie z teorią zaostrzania się walki klasowej prymitywizm narzędzi i metod działania obrócił się w końcu i przeciwko Kurskiemu, i przeciwko partii, która te działania sankcjonowała.
Doraźny interes polityczny Donalda Tuska i jego partii sprawi, że będziemy mieli media publiczne małe, zaściankowe i anachroniczne.
Rzekomym uzasadnieniem tych działań był fakt, że podobnie sformatowana jest telewizja TVN, w której profil widza prawie dokładnie nakłada się na profil wyborcy Platformy Obywatelskiej. Tyle że TVN jest telewizją prywatną, nieotrzymującą miliardowych dotacji, a zbieżność widzów i elektoratu PO nie wynika z jakiegoś politycznego dealu, ale analogicznego pomysłu na rozwój. TVN chciał być telewizją wielkomiejską, adresowaną do młodych i lepiej sytuowanych.
Podobnie definiowała się Platforma Obywatelska jako partia tych, którzy dzięki przemianom w Polsce odnieśli sukces, i także swą ofertę kierowała głównie do wielkich miast i lepiej sytuowanych. Ta sytuacja sprawiała, że PO była nawet za rządów PiS w lepszej sytuacji niż Lewica czy PSL, nie mówiąc o Konfederacji, bo bez żadnych nakładów miała „swoje” duże ogólnopolskie medium telewizyjne. Ta synergia bardzo politycznie Platformie pomaga, ale też jest jej przekleństwem utrudniającym wyjście z wielkomiejskiej bańki. Pisałem już kilkakrotnie, że w programach TVN-u nie tylko ze świecą szukać czegoś adresowanego dla widzów z prowincji, ale także czegoś, co tę prowincję pokazuje w pozytywnym świetle. Przeciwnie, we wzorujących się na skandynawskie serialach kryminalnych TVN prowincja to siedlisko zła i toksycznych układów. Nie ma w tym żadnego zamiaru politycznego, po prostu polska publiczność woli, gdy źli są ci inni, a poza tym w małych miejscowościach kręcenie seriali jest tańsze.
Kto napisze ustawę
Synergia Platformy z TVN stawia też Donalda Tuska w szczególnej sytuacji w kwestii odbudowy mediów publicznych po rządach PiS, a zwłaszcza w kwestii TVP. Jeśli zbuduje telewizję będącą kopią TVN, to nie tylko nic dodatkowego mu to nie da, ale jeszcze narazi go na konflikt z TVN-em, który musiałby konkurować z telewizją zasilaną ze środków publicznych o tego samego widza. Jeśli zaś zbuduje silną telewizję adresowaną do wszystkich widzów – tak jak to być powinno, to wzmacniać będzie inne partie, zwłaszcza Lewicę, która w porównaniu z innymi krajami jest obecnie w Polsce wyjątkowo słaba w tradycyjnych mediach i środowiskach konserwatywnych i prowincjonalnych, dla których TVP była zazwyczaj stacją pierwszego wyboru.
W programach TVN-u nie tylko ze świecą szukać czegoś adresowanego dla widzów z prowincji, ale także czegoś, co tę prowincję pokazuje w pozytywnym świetle.
Tymczasem Donald Tusk konsekwentnie przesuwa swą partię na lewo, więc zupełnie mu nie zależy, by wzmacniać Lewicę, zanim ją skonsumuje politycznie, a elektorat prawicowy z braku prodemokratycznej partii konserwatywnej jeszcze ciągle kurczowo trzyma się PiS, więc wzmacnianie ich przekazu absolutnie nie jest na rękę całej koalicji rządowej.
Z tych więc powodów Donald Tusk nie jest zainteresowany istnieniem silnych mediów publicznych z niezależnym od rządu finansowaniem. Dlatego też nie interesuje go nowa ustawa medialna przygotowana przez grupę ekspertów kierowaną przez Jana Dworaka, współautora pierwszej ustawy medialnej pisanej dla rządu Tadeusza Mazowieckiego, a później prezesa TVP i przewodniczącego KRRiT. Ustawa ta wykorzystująca m.in. dorobek społecznej ustawy Komitetu Obywatelskiego Mediów Publicznych z 2009 r. gwarantuje mediom finansowanie niezależne od rządu i stara się zagwarantować niezależność władz mediów od polityków.
Porządne media publiczne są niezbędnym kołem zamachowym ułatwiającym rozwój i promocję polskiej kultury.
Według autorów założeń media publiczne mają być silne i służyć całemu społeczeństwu, a wszystkie partie traktować jednako. Także te, które obecnie znajdują się w opozycji. Cóż z tego więc, że projekt ustawy wspiera Fundacja Batorego i liczne środowiska oraz organizacje pozarządowe. Na wszelki wypadek rząd właśnie ogłosił, że nową ustawę medialną będą pisać agendy rządowe, a nie Sejm, gdyż w Sejmie ustawa społeczna gwarantująca niezależność i siłę mediów publicznych mogłaby zyskać szerokie poparcie, także wśród mniejszych partii koalicyjnych. W ministerstwie podległym PO napisana zostanie ustawa taka, jak trzeba, nijaka i biedna, podporządkowująca finanse rządowi i niepozwalająca na odzyskanie przez media publiczne dawnej pozycji.
Jakich mediów trzeba
Tymczasem porządne media publiczne są dla kultury tym, czym dla rozwoju infrastruktury CPK. Niezbędnym kołem zamachowym ułatwiającym rozwój i promocję polskiej kultury, miejscem na eksperyment, debiuty artystyczne, niekomercyjne formy sztuki. Powinny być też te media przyjazne młodym twórcom i młodym widzom, a w świetle zagrożeń płynących ze strony sztucznej inteligencji widzowie powinni mieć ustawową gwarancję, że wszystko, co w niej oglądamy, jest wytworzone przez człowieka i dla człowieka.
Media publiczne, kształtując ofertę dla widza, muszą brać pod uwagę nie tylko potrzeby wszystkich widzów, ale w szczególny sposób zaspokajać potrzeby widzów wykluczonych z oferty komercyjnej. Wreszcie media publiczne – choć projekt ekspertów skupionych wokół Jana Dworaka wiele w tej sprawie nie robi – powinny poszukiwać nowych, współczesnych form dotarcia do młodych widzów poprzez kanały inne niż tylko radiowe i telewizyjne, otwierać się na nowe gatunki, takie jak podcasty czy krótkie formy wideo adresowane do mediów społecznościowych, odrzucić stare przyzwyczajenia monopolistyczne i wspierać twórców także poprzez dzielenie się prawami, wreszcie – aktywnie promować polską twórczość audiowizualną za granicą.
Niestety, na nic z tych rzeczy liczyć nie można. Doraźny interes polityczny Donalda Tuska i jego partii sprawi, że będziemy mieli media publiczne małe, zaściankowe i anachroniczne. Tak jak małe, zaściankowe i anachroniczne jest myślenie o potrzebach infrastrukturalnych, sprawiające, że CPK widziane jest przez rządzących jako fanaberia wrogiego rządu, a nie konieczny krok w nowoczesną przyszłość.
Autor jest producentem filmowym i scenarzystą