– Do pewnego momentu jesteśmy optymistami: uważamy, że choroba nigdy nas nie dotknie. A potem przeskakujemy w skrajny pesymizm: „Skoro jest tak źle, to już trudno: niech mi chociaż ten papieros zostanie, jakaś przyjemność. Zjem coś dobrego, obejrzę telewizję, wypiję piwo, bo co mi w tym życiu więcej zostało?”. Najwyższy czas to zmienić – mówi „Wprost” prof. Robert Gil, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Katarzyna Pinkosz, „Wprost”: Polska została uznana przez Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne za kraj wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego. Żyjemy o 4-5 lat krócej niż gdybyśmy urodzili się we Francji czy Skandynawii. Dlaczego te kilkaset kilometrów odbiera nam lata życia?
Prof. Robert Gil: W pewnym stopniu to sprawa genów, ale przede wszystkim naszego stylu życia. Ponad 8 mln Polaków pali papierosy – i niepokojące jest to, że znów mamy wzrost liczby palaczy. Ponad 7 mln ma otyłość. Profilaktyka w Polsce jest na bardzo niskim poziomie, co powoduje bardzo dużą liczbę zawałów, udarów – czyli ostrych zachorowań sercowo-naczyniowych – i to już po 40-50. roku życia, co zwykle jest bardzo zaskakujące dla danej osoby.
Często powrót do pełni formy nie jest już możliwy. Dowodem na to jest bardzo duża liczba pacjentów z niewydolnością serca (w Polsce to ponad milion osób).
Jeśli nie zmienimy stylu życia, nie zadbamy o zmniejszenie liczby ostrych incydentów sercowo-naczyniowych, co byłoby możliwe dzięki zredukowaniu czynników ryzyka, to sytuacja będzie jeszcze gorsza.
Tymczasem dane pokazują, że np. 19 mln Polaków ma zbyt wysokie stężenie cholesterolu.
Już więcej: ponad 20 milionów.
Czyli mimo to, że mamy coraz lepsze leki i jednak coraz większą świadomość choroby, to liczba pacjentów rośnie, a nie maleje. Co zrobić, by ten problem zmniejszyć?