W czwartek 30 listopada Główny Urząd Statystyczny przedstawi szybki szacunek wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych w mijającym miesiącu, czyli wstępny odczyt inflacji za listopad. Ostatnimi czasy konsumenci przyzwyczaili się już do dobrych wieści z GUS-u, który od marca br. raportował wyraźne spadki dynamiki cen w ujęciu rocznym. Czy tak będzie i tym razem? A może najsilniejsze wyhamowanie inflacji już za nami? Interia Biznes sprawdza, co prognozują ekonomiści.
/Bartłomiej Magierowski /East News
- W czwartek 30 listopada poznamy wstępny odczyt inflacji za listopad wg GUS.
- Inflacja w ujęciu rocznym w ostatnich miesiącach widocznie hamowała, ale to może się zmienić.
- Według ekonomistów, w listopadzie w ujęciu rok do roku czeka nas w najlepszym wypadku stabilizacja, a w ujęciu miesiąc do miesiąca – przyspieszenie tempa wzrostu cen.
– W zasadzie już przy tym październikowym odczycie było wiadomo, że to ostatni tak dobry odczyt, i że roczna dynamika inflacji nie zejdzie już w tym roku niżej – mówi Interii Biznes Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Reklama
Inflacja w listopadzie. Baza odniesienia to pojęcie kluczowe
– Odczyty w listopadzie i grudniu podbije nam zeszłoroczna baza, bo w 2022 roku inflacja zaczęła obniżać się właśnie w listopadzie i grudniu – zauważa ekonomistka.
Wtóruje jej Kamil Łuczkowski, ekonomista Banku Pekao: – Październik zakończył okres wysokiej bazy statystycznej z ubiegłego roku, co oznacza, że o dalsze wyraźne spadki inflacji będzie już teraz znacznie trudniej – mówi w rozmowie z naszym serwisem.
Aby lepiej zrozumieć, co mają na myśli eksperci, zajmijmy się pojęciem „bazy odniesienia”. Obliczając wskaźnik inflacji w ujęciu rok do roku, Główny Urząd Statystyczny porównuje zmiany cen w poszczególnych miesiącach do danych z analogicznych miesięcy roku poprzedniego. I to właśnie te odczyty z roku poprzedniego stanowią bazę odniesienia. Im niższa była dynamika wzrostu cen w danym miesiącu roku poprzedniego, tym wyższy może okazać się wskaźnik inflacji w tym samym miesiącu w roku bieżącym. Zależność ta działa oczywiście także w drugą stronę.
Inflacja w listopadzie rosła m.in. za sprawą cen paliw
– Oprócz tego nie do powtórzenia w listopadzie br. jest spadek cen paliw, który miał miejsce w październiku, a który przełożył się na spory spadek cen transportu – dodaje Monika Kurtek z Banku Pocztowego. – W listopadzie ceny paliw na stacjach rosły; teraz wprawdzie nastąpiła ich stabilizacja, ale ogólnie rzecz biorąc w listopadzie w porównaniu do października będziemy mieć spory wzrost; szacuję, że ponad 4-procentowy. To więc będzie miało wpływ na odczyt inflacji w ujęciu miesięcznym (czyli porównując listopad do października – red.), podobnie jak ceny żywności – które być może rosły nawet nieco szybciej w ujęciu miesiąc do miesiąca w listopadzie niż w październiku z uwagi na sezonowe wzrosty cen warzyw i owoców.
– Dopiero w listopadowym odczycie zobaczymy kumulację ostatnich silnych wzrostów cen paliw na stacjach benzynowych – potwierdza Kamil Łuczkowski, ekonomista Pekao. – One wprawdzie zaczęły się już w drugiej połowie października, ale ze względu na sposób zbierania danych przez GUS (który zazwyczaj zbiera dane w połowie miesiąca) w październiku tych wzrostów w danych inflacyjnych jeszcze nie widzieliśmy. Według naszych szacunków, ceny paliw w listopadzie wzrosły nawet o 8 proc. w ujęciu mdm. Lekko poszły też w górę ceny żywności, ale to już bardziej kwestia czynników sezonowych – a także ceny nośników energii.
– Podsumowując, w ujęciu miesięcznym ceny w listopadzie prawdopodobnie wzrosły o 0,8 proc., a w ujęciu rocznym o 6,7 proc. Konsensus rynkowy wskazuje na 6,6-procentowy wzrost i myślę, że w tych właśnie okolicach, czyli 6,6 – 6,7 proc., ukształtuje się ten odczyt – mówi główna ekonomistka Banku Pocztowego.
– W ujęciu rok do roku listopadowy odczyt zapowiada się na dość bliski temu, co widzieliśmy w październiku, kiedy to inflacja wyniosła 6,6 proc. rdr, z większym ryzykiem, że będzie lekko powyżej – to komentarz Kamila Łuczkowskiego z Pekao.
Stabilizacja inflacji bardzo prawdopodobna?
Ekonomiści banku Credit Agricole w swoim cotygodniowym raporcie prognozują, że inflacja w Polsce” nie zmieniła się… w listopadzie względem października i wyniosła 6,6 proc. rdr.” Jak dodają, „na stabilizację inflacji w listopadzie złożyły się niższa dynamika cen żywności i spadek inflacji bazowej oraz oddziałujące w przeciwną stronę wyższe dynamiki cen nośników energii i paliw.”
Scenariusz „bez zmian w listopadzie” w odniesieniu do inflacji w ujęciu rocznym obstawiają również ich koledzy z Banku Millennium. „Według naszej prognozy wyniesie ona 6,6 proc. rdr, a więc tyle samo co w październiku” – piszą w tygodniku makroekonomicznym. „Oznaczałoby to przerwanie trwających od marca systematycznych spadków wskaźnika CPI. Według naszej prognozy inflacja CPI w ujęciu m/m przyspieszy natomiast do ok. 0,7 proc. mdm z 0,3 proc. mdm miesiąc wcześniej. Przyczyni się do tego spodziewany silny wzrost paliw (ok. 7 proc. mdm).” Także ekonomiści Santander Bank Polska zakładają „stabilizację rocznej dynamiki (inflacji – red.) listopadzie na poziomie 6,6 proc. rdr przy mocnym wzroście cen paliw i hamowaniu inflacji w pozostałych kategoriach”.
Czy to koniec spadków inflacji?
A co z cenami będzie działo się dalej, w obciążającym konsumenckie portfele okresie przedświątecznym i nieco później, na przełomie 2023 i 2024 r.? Ekonomiści widzą szanse na spadki dynamiki wzrostu cen, ale nie tak znaczące, jak te obserwowane od końca lata. Przypomnijmy, że we wrześniu inflacja spadła nareszcie z poziomu dwucyfrowego (czyli 10,1 proc. rdr w sierpniu) i to od razu solidnie, bo do poziomu 8,2 proc. Zaś w październiku finalny odczyt GUS wskazał na 6,6-procentową inflację.
– Czy to koniec dezinflacji? Powiedziałbym, że nie – mówi Kamil Łuczkowski z Pekao. – Owszem, końcówka bieżącego roku przyniesie nieznaczny wzrost inflacji, do około 7 proc. rdr. Jeśli zaś chodzi o przyszły rok, to mamy tutaj dużą dozę niepewności związaną z czynnikami regulowanymi.
Rząd może wpływać na inflację m.in. poprzez ustalanie wysokości stawek podatków (jak również poprzez płacę minimalną czy świadczenia socjalne) – i to właśnie te kwestie wysuwają się na plan pierwszy wśród czynników niepewności.
Kamil Łuczkowski, Bank Pekao
– Według naszych założeń, w najbardziej prawdopodobnym scenariuszu, jeśli chodzi o te właśnie czynniki – w oparciu o doniesienia ze środowiska przyszłej koalicji rządowej – stawka VAT na żywność zostanie przywrócona do poziomu 5 proc. – zauważa K. Łuczkowski. – Można też spodziewać się jakiejś formy kontynuacji działań osłonowych w zakresie taryf na prąd i gaz dla gospodarstw domowych. Zakładamy pewien wzrost cen tych ostatnich, ale będzie on i tak znacznie niższy, niż gdyby całkowicie zrezygnować z działań osłonowych i pozwolić na formułowanie nowych taryf w oparciu o rynkowe ceny.
Poseł Koalicji Obywatelskiej Andrzej Domański, typowany przez wielu do objęcia stanowiska ministra finansów w nowym koalicyjnym rządzie, zapewniał w mediach, że gabinet KO, Trzeciej Drogi i Lewicy, kiedy już powstanie, ruszy na front walki z inflacją, podejmując „szereg działań, by inflacja w Polsce była trwale obniżona”. Zapowiadał m.in. kontynuację mrożenia cen prądu – a 28 listopada posłowie KO i Trzeciej Drogi złożyli w Sejmie swój projekt ustawy mający ten cel zrealizować. Zakłada ona zamrożenie cen prądu, gazu i ciepła dla gospodarstw domowych i podmiotów wrażliwych do końca czerwca 2024 r. W projekcie zapisane jest utrzymanie obecnych limitów zużycia (przy uwzględnieniu półrocznego, a nie rocznego okresu zamrożenia) i utrzymanie grup objętych ochroną.
Jeśli zaś chodzi o 5-procentową stawkę VAT na żywność, A. Domański wskazywał, że „powinna ona wrócić” od 1 stycznia 2024 r.
– Biorąc pod uwagę te założenia, w 1 poł. 2024 r. inflacja będzie spadać, ale w zdecydowanie niższym tempie niż w roku bieżącym – i w 2 poł. 2024 r. powinna się obniżyć do 4-5 proc. w ujęciu rocznym, z dużym ryzykiem, że ustabilizuje się na tym podwyższonym poziomie – podsumowuje ekonomista.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL