TikTok, darknet, gry i selfie. „Do zagrożenia nr 1 wielu rodziców bezmyślnie przykłada rękę”. Jak chronić dzieci w sieci?

Pornografia i nadmiar czasu online – głównie przed tym rodzice chcą chronić swoje dzieci. Większe zagrożenie tkwi jednak w cyfrowym śladzie dzisiejszych niepełnoletnich. "Możemy się domyślać, jak za kilka lat przetwarzane będą informacje na nasz temat dostępne w sieci", mówi Piotr Konieczny, założyciel Niebezpiecznik.pl. W rozmowie z Bankier.pl sugeruje, że cyberprzemoc rówieśników jest dziś nie mniej groźna niż utrata pieniędzy.

TikTok, darknet, gry i selfie. „Do zagrożenia nr 1 wielu rodziców bezmyślnie przykłada rękę”. Jak chronić dzieci w sieci?

/ Bankier.pl

"Darknet czeka na twoje dziecko i pieniądze", taki miał być tytuł podsumowania tej rozmowy. Z Piotrkiem Koniecznym, założycielem popularnego serwisu Niebezpiecznik.pl, mieliśmy mówić o czarnej stronie internetu, o wirtualnym podziemiu, do którego schodzi młodzież, i sposobach, by poznać, że tam bywa. Rozmowa szybko jednak pobiegła w innym kierunku.

Posłuchaj podcastu:

 

– Jeśli myśleć o darknecie jako miejscu, gdzie można kupić narkotyki, zanim dziecko tam dotrze, z pewnością będzie miało kontakt ze szkolnym dilerem. Podobnie inne zagrożenia, których uosobieniem jest darknet, częściej pojawiają się w jego życiu w innych formach – przekonuje mój rozmówca. Bez ogródek dodaje też: Darknet to słowo wytrych, którym lubi się straszyć rodziców, ale myślę, że oni bardziej powinni bać się TikToka na telefonach swoich dzieci.

W rozmowie wyraźnie podkreśla, że jego zdaniem dominujący dziś problem to brak prywatności dzieci w sieci. "Pracują" na to one same, ale fundują im to – jak mówi mój gość, często bezmyślnie – również ich rodzice.  

W 13. odcinku podcastu (posłuchaj) usłyszysz m.in.:

  • dlaczego Piotr jest przeciwnikiem publikowania zdjęć dzieci w internecie,
  • jakie dwa pytania powinien zadać sobie każdy rodzic chcący chronić swoje dzieci w sieci,
  • czego na temat naszych rodzin mogą dowiedzieć się OSINT-owcy (OSINT, czyli biały wywiad – red.).

Ile można wyczytać z naszych internetowych śladów

Cyfrowe ślady naszych dzieci będzie trudno zatrzeć, coraz łatwiej za to będzie osobom trzecim je wykorzystać, także działając w złej wierze, zwraca uwagę Piotr Konieczny, specjalista z zakresu internetowego bezpieczeństwa.

Przywołuje faktyczny przypadek z Japonii, gdzie internetowy stalker młodej piosenkarki ustalił jej adres zamieszkania, analizując selfie, a dokładniej to, co na nich odbijało się w jej oku. – Na podstawie odbić w jej oku tzw. skyline’s – linii brzegowej miasta – w licznych selfie, które sobie robiła, z pomocą Google Maps określił stację metra w Tokio, na której wysiada. Kiedyś zjawił się na tej stacji i podążył za nią do domu. Może nie będę mówił, co było dalej… – opowiada.

To skrajny scenariusz, chociaż faktem jest, że z biegiem czasu przybywa okoliczności, w których dane o nas, często udostępniane przez nas samych, mogą mieć znaczenie dla osób trzecich.

– Rodzice nie zdają sobie sprawy, że niektóre firmy zajmujące się data scrapingiem regularnie zgrywają (z mediów społecznościowych – red.) wszystkie zdjęcia, łącznie z opisami i informacjami, kto te zdjęcia publikował oraz kiedy i za pomocą usług związanych z biometrią analizują m.in. jak dana osoba się zmienia, z kim jest powiązana. Jeśli na przykład w przyszłości na jakiejś kamerze ktoś zostanie uwieczniony, jak rzuca kamieniem w szybę, to w niektórych krajach organy ścigania mają możliwość zajrzenia w taką bazę i nawet jeśli nie posiadają odcisków palców z miejsca przestępstwa, to na bazie rysów twarzy są w stanie prześledzić szeregi zdjęć dostępnych w mediach społecznościowych.

– Takie możliwości to efekt złamania polityk prywatności niektórych firm, ale pamiętajmy też o tym, że niektóre firmy zarabiają na sprzedaży posiadanych danych, taki jest koszt niektórych atrakcyjnych, darmowych aplikacji – przypomina Piotr Konieczny.

"Dokuczanie poszło z duchem czasu"

Wielu rodziców boi się nie tego, co trzeba. Oprócz długoterminowych zagrożeń dużego kalibru negatywny efekt obecności dzieci w sieci może dać o sobie znać znacznie szybciej i znacznie bliżej.

– Często się ostrzega: nie rób czegoś, nie wrzucaj do internetu zdjęć z wakacji, bo zły człowiek zobaczy to i okradnie ci dom. To nie do końca tak działa. Ja bardziej obawiałbym się rówieśników, którzy przejrzą sobie zdjęcia na profilach społecznościowych rodziców koleżanki czy kolegi w poszukiwaniu różnych materiałów, tylko po to, żeby tej osobie dokuczyć – mówi mój gość.

– Dokuczanie poszło z duchem czasu i dziś polega również na stalkingu pod kątem materiałów, które mogą być kompromitujące dla rówieśników (…) Na bazie mojej wiedzy i doświadczenia to jest zagrożenie numer jeden – podkreśla Piotr Konieczny, założyciel serwisu Niebezpiecznik.pl, w 13. odcinku podcastu Bankier.pl z serii "Rodziconomia". 

Nie bez powodu o zjawisku cyberbullyingu mówi się coraz głośniej.

Mówmy dzieciom o patologiach, których sami się dopuszczamy

– Największe kłamstwo internetu? "Rozumiem i przeczytałem politykę prywatności serwisu" – ironizuje gość podcastu, zachęcając rodziców do otwartego dialogu ze swoimi dziećmi. Jak mówi, rodzice są ostateczną warstwą filtrowania treści, z jakimi ma do czynienia ich dziecko. W odpowiedzialnej postawie nie chodzi o czytanie cudzej korespondencji na komunikatorze, ale o takie uświadomienie młodego człowieka na temat zagrożeń, że kiedy napotka w sieci na coś, co będzie dla niego niezrozumiałe, wstydliwe czy przerażające, bez obaw zwróci się z tym do mamy czy taty.

– Wiem, że nie jest to łatwa rada, to raczej kwestia relacji z dzieckiem, która zaczyna się na długo przed tym, zanim da się mu elektronikę do ręki. Najpierw radziłbym popracować nad tą więzią, dopiero później zastanowić się, jak wdrażać filtrowanie treści – mówi Piotr Konieczny. 

Jeśli podejmować próby edukacji z cyberbezpieczeństwa, to w taki sposób, który przemówi do wyobraźni różnych grup wiekowych. Dlatego poleca np. obrazowanie zagrożeń stratami materialnymi w grach. Zaleca też rozmowy o tym, jak może próbować kontaktować się z dzieckiem w internecie inna osoba oraz podpowiedzi, jak zakładać konta w różnych usługach, zostawiając dane, które nie są prawdziwymi informacjami

Rodziców uprzedza: nie ma narzędzia, które zapewni stuprocentową kontrolę rodzicielską, tak samo jak nie ma jednej złotej zasady, jak szeroko ta kontrola powinna być zakrojona.

***

"Rodziconomia" to projekt Bankier.pl o finansach rodziców i ich dzieci. Piszemy o edukacji, analizujemy produkty finansowe, przyglądamy się wspierającym mamy i tatów rozwiązaniom z rynku pracy, podpowiadamy rodzicom jako konsumentom. Zapisz się na nowy newsletter, żeby nie przegapić żadnego z odcinków tej serii.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *