FC Barcelona zapewniła sobie drugi tytuł w tym sezonie. Katalończycy pokonali Real Madryt 3-2 w finale Copa del Rey po dogrywce, a decydującego gola zdobył Jules Kounde.
Gdy mecz się rozpoczął, trudno było wskazać zdecydowanego faworyta El Clasico, gdy stawką było trofeum Copa del Rey. FC Barcelona, wciąż rywalizująca na wszystkich frontach, wydawała się mieć przewagę. Katalończycy przeszli do półfinału Ligi Mistrzów (zmierzą się z Interem w dwumeczu), zdobyli Superpuchar Hiszpanii (zwycięstwo nad Realem Madryt) i obecnie są na szczycie LaLiga.
Z drugiej strony Real Madryt to klub, który nie może sobie pozwolić na sezon bez żadnego trofeum. Po odpadnięciu z Arsenalem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i gdy wygranie ligi hiszpańskiej stawało się coraz mniej prawdopodobne, Puchar Króla stał się ich ostatnią szansą.
Copa del Rey: Ekscytujący finał w Sewilli. El Clasico godne prestiżowego trofeum!
Z punktu widzenia polskiego kibica, to naprawdę niefortunne, że Robert Lewandowski był nieobecny na meczu. Najlepszy strzelec Barcelony obserwował wysiłki swoich kolegów z drużyny z trybun na Estadio de La Cartuja, ponieważ pauzował z powodu kontuzji ścięgna udowego.
Zgodnie z przewidywaniami, za polskiego napastnika wszedł Ferran Torres. Choć nie jest typowym napastnikiem, Hiszpan posiada godne uwagi umiejętności i zwinność, które zapewniają Pride of Catalonia różne opcje taktyczne w ich trzyosobowym składzie. Barcelona rozpoczęła finał mocno w sobotę. W pierwszej połowie drużyna Hansiego Flicka stworzyła wiele okazji do zdobycia gola, ale ostatecznie trafiła do siatki tylko raz, dzięki oszałamiającemu uderzeniu Pedriego.
Większość pracy nad tym golem wykonali Pau Cubarsi i Lamine Yamal. Pierwszy z nich wykonał doskonałą przechwyconą piłkę, podczas gdy ofensywnie nastawiony 17-latek pokazał, że nie tylko jego blond włosy wyróżniały go w finale. Yamal wykonał sprytną asystę, ale to Pedri zrobił największe wrażenie, pięknie strzeliwszy gola otwierającego.
W drugiej połowie drużyna Carlo Ancelottiego włączyła bieg. Royals zdecydowali się na zmiany, które tchnęły nowe życie w ich grę. Kylian Mbappe, który leczył drobną kontuzję, i doświadczony Luka Modrić weszli na boisko. Trzeba przyznać, że gra Madrytu znacznie się poprawiła.
Royals nie tylko wyrównali, ale i objęli prowadzenie. Najpierw Mbappe strzelił gola z rzutu wolnego. Francuz wykorzystał doskonałą okazję, oddając potężny, dobrze wymierzony strzał z okolic pola karnego. Piłka odbiła się od słupka i pomimo ustawienia Wojciecha Szczęsnego nie udało mu się obronić strzału.
Wynik był wyrównany w 70. minucie, a zaledwie siedem minut później Real objął prowadzenie. Tym razem Royals pokazali dobrze wykonany stały fragment gry. Arda Güler (również wprowadzony w drugiej połowie) dośrodkował, a Aurelien Tchouameni strzelił gola precyzyjnym strzałem głową – podczas gdy przeciwnik był bierny w polu karnym. W istocie ten francuski duet ożywił Real i podwoił przewagę na tablicy wyników. Należy zauważyć, że Szczęsny nie miał zbyt wielu szans przy tym strzale, który padł tuż przed jego natarciem.
Przez chwilę wydawało się, że Barcelona będzie miała problem z odpowiedzią. Wydawało się, że Royals kontrolowali mecz i jego rozwój. Niemniej jednak liderzy LaLigi otrzymali niespodziewaną pomoc od… Thibauta Courtois. Błędna ocena sytuacji przez belgijskiego bramkarza, w połączeniu z Torresem
Źródło