We wtorek hiszpański rząd zatwierdził skrócenie tygodnia pracy z 40 do 37,5 godzin. Te nowe przepisy nadal wymagają zatwierdzenia przez parlament, gdzie rząd nie ma większości i szuka poparcia między innymi u katalońskich nacjonalistów.
Propozycję ratyfikowaną podczas wtorkowej sesji przedstawiła lewicowa koalicja Sumar, niewielki partner w Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) premiera Pedro Sancheza.
„Dziś unowocześniamy rynek pracy i sprawiamy, że życie ludzi staje się odrobinę przyjemniejsze” – zauważyła Yolanda Diaz, szefowa Sumar, a także wicepremier i minister pracy, która we wtorek obchodziła swoje 54. urodziny.
Według Ministerstwa Pracy, około 12,5 miliona pracowników w sektorze prywatnym odniesie korzyści z nowych przepisów, które mają poprawić wydajność w miejscu pracy.
Główna federacja pracodawców w Hiszpanii, CEOE, wyraziła wcześniej sprzeciw wobec propozycji rządu, argumentując, że podniesie ona koszty hiszpańskich firm i zmniejszy ich konkurencyjność. Inicjatywa ta jest jednak popierana przez główne związki zawodowe w kraju.
Następnie projekt ustawy zostanie przedstawiony do głosowania w parlamencie, gdzie koalicja PSOE-Sumar nie ma większości. Koalicja apeluje do mniejszych katalońskich i baskijskich grup nacjonalistycznych o poparcie dla swoich propozycji ustawodawczych.
Partia Razem dla Katalonii (Junts) i Nacjonalistyczna Partia Basków (PNV) zwróciły uwagę m.in. na potencjalne negatywne skutki proponowanych regulacji dla małych i średnich przedsiębiorstw.
Jak podaje dziennik El Mundo, Junts jest otwarty na negocjacje, ale nalega, aby nowe przepisy były dostosowane do specyficznych warunków panujących w Katalonii.
Od 1983 roku w Hiszpanii obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy.
Z Madrytu Marcin Furdyna (PAP)
mrf/kara/