Jesienne umocnienie polskiej waluty zaskoczyło analityków niczym przysłowiowa już zima drogowców. Nikt nie spodziewał się spadku kursu euro poniżej 4,40 zł. Teraz trzeba będzie zrewidować prognozy. Chyba że rynek jednak wycofa się z „ery mocnego złotego”.
To, co przez poprzednie dwa miesiące wydarzyło się na rynku złotego, było szokiem. Od połowy września do 21 listopada kurs euro spadł z niemal 4,70 zł do 4,35 zł. 35-groszowa przecena euro była efektem zmasowanego napływu zagranicznego kapitału do Polski. Ten kapitał widać nie tylko na rynku walutowym, ale też na GPW, gdzie WIG niedawno ustanowił nowy rekord wszech czasów. WIG20 tylko przez ostatni miesiąc zyskał prawie 11%, ustępując jedynie argentyńskiemu Mervalowi.
Polsko-argentyńskim podobieństwem jest też to, że w obu przypadkach run na krajowe aktywa został wywołany wynikami wyborów. W Argentynie było to zwycięstwo w wyborach prezydenckich libertarianina Javiera Mileia, który obiecał skrajnie rynkowy kurs i prywatyzację państwowych przedsiębiorstw. W Polsce ugrupowania, które przejmą władzę w wyniku październikowych wyborów (oględnie rzecz ujmując), aż tak prorynkowe nie są, ale inwestorzy dali się skusić wizją zażegnania sporu z Komisją Europejską i lepszym zarządzaniem spółkami pod polityczną kontrolą Skarbu Państwa.
ReklamaZobacz takżePolecamy: płatności za granicą bez dodatkowych kosztów, z bonusem do 200 zł za nowe konto w Banku Pekao
Taka narracja wsparła złotego i pozwoliła naszej walucie zakończyć covidową chorobę. Po marcu 2020 kurs euro trwale utrzymywał się powyżej 4,40 zł, co w latach 2005-19 przytrafiało się nam tylko przejściowo i jedynie podczas najgorętszych faz światowych kryzysów finansowych. Teraz po 44 miesiącach wróciliśmy do stanu sprzed pierwszego covidowego lockdownu.
– Tym samym zamykamy okres pandemiczny na tej parze walutowej wielką klamrą i zaczynamy inną erę – mocnego złotego. Konsekwencje makroekonomiczne nie są jednoznaczne, ale na pewno udrożnienie kanału kursowego pomoże NBP w realizacji celu inflacyjnego – ocenili ekonomiści Pekao.
Nadeszła era mocnego złotego?
Zwykle tego typu sformułowania lubią się mścić na swoich autorach i nierzadko stanowią znakomity sygnał z kontrariańskiego punktu widzenia. Aby nie było tak i tym razem. Jak na razie analitycy są w lekkim szoku i w przeważającej większości jeszcze nie zdążyli zrewidować swoich prognoz dla złotego.
Pospiesznej rewizji prognoz nie muszą dokonywać eksperci Cinkciarz.pl oraz BNP Paribas, którzy od miesięcy stawiali na euro po 4,40 zł na koniec 2023 roku. Wszystko wskazuje na to, że są bliscy zaliczenia dobrego trafienia. Podobnie jak analitycy ze Swedbanku, którzy jeszcze w lipcu typowali poziom 4,40 zł, ale później podnieśli go do 4,45 zł.
Mediana prognoz na koniec okresu | |||||
---|---|---|---|---|---|
IV kw. 23 | I kw. 24 | II kw. 24 | III kw. 24 | 2024 | |
EUR | 4,45 zł | 4,50 zł | 4,50 zł | 4,45 zł | 4,43 zł |
USD | 4,24 zł | 4,22 zł | 4,15 zł | 4,10 zł | 4,07 zł |
GBP* | 5,17 zł | 5,19 zł | 5,15 zł | 5,17 zł | 5,17 zł |
CHF* | 4,64 zł | 4,64 zł | 4,59 zł | 4,49 zł | 4,43 zł |
Źródło: Bloomberg. Stan na 17.11.2023 r. *obliczenia własne |
Jednakże generalnie prognozy walutowych ekspertów zakładają, że na koniec roku zobaczymy notowania wyższe od obecnych. Mediana prognoz dla kursu euro na koniec 2023 roku wynosi 4,45 zł. To o 16 groszy mniej niż cztery miesiące temu, gdy publikowaliśmy poprzednią edycje prognoz walutowych. Istotnemu obniżeniu uległy też prognozy na rok 2024. Jeszcze cztery miesiące temu rynkowy konsensus zakładał, że na koniec przyszłego roku zobaczymy euro po 4,70 zł. Czyli bardzo drogo. Teraz mowa jest o 4,43 zł – czyli historycznie nie nisko, ale też niewiele wyżej niż obecnie.
Sporo do przemyślenia będą mieli najwięksi złotowi „niedźwiedzie”. Jeszcze na początku tego roku analitycy z JP Morgan Chase wieszczyli nam euro po 5 zł. W kwietniu nieco spuścili z tonu (do 4,95 zł), a w lipcu przepowiadali 4,55 zł. Ich najnowsza (z października) prognoza to 4,40 zł i jest to obecnie jedna z czterech najbardziej optymistycznych dla złotego prognoz w bazie Bloomberga. Wciąż jednak są tam takie, które zakładają euro od 4,60 zł w górę (m.in. Santander, Nomura, Unicredit) po nawet 4,80 zł (Capital Economics). Te predykcje w najbliższych dniach i tygodniach zapewne będą rewidowane w dół.
Prognozy dotyczące roku 2024 rozciągają się od 4,25 zł za euro (Cinkciarz.pl i BNP Paribas) po 4,70 zł (UniCredit i Nomura) i 4,75 zł w przypadku Capital Economics. Ponad 70% projekcji mieści się w przedziale 4,35-4,65 zł. Czyli zakresie, w jakim kurs EUR/PLN przebywał od połowy kwietnia. Ten szeroki przedział rynkowego konsensusu jest wyraźnie niższy niż w lipcu, gdy wynosił on 4,50-4,70 zł. A jeszcze w kwietniu zakres ten wynosił 4,60-4,80 zł. Widać zatem, jak tegoroczne umocnienie złotego odcisnęło swoje piętno na prognozach analityków.
Problematyczna kwestia dolara
Od ponad roku trwa globalna korekta notowań dolara amerykańskiego, który pod koniec września 2022 roku był najmocniejszy od przeszło 20 lat. Patrząc przez pryzmat indeksu dolara, „zielony” wciąż pozostaje mocny jak na historyczne standardy. I to widzimy także na polskim rynku, gdzie jeszcze na początku października dolar kosztował ponad 4,40 zł. Teraz są to okolice 4 złotych.
Patrząc w szerszej perspektywie, dolara notowanego z czwórką z przodu nie widywaliśmy zbyt często. Po roku 2004 z takimi epizodami mieliśmy do czynienia przez krótkie okresy w latach 2016-17, wiosną 2020 oraz przez prawie cały rok ubiegły i większość roku bieżącego. Jest to zatem najdłuższy we współczesnych dziejach złotego okres, gdy dolar kosztuje więcej niż 4 złote.
I zdaniem większości analityków ten okres się jeszcze przedłuży. Bardzo nieliczni progności zakładają, że kurs USD/PLN spadnie poniżej 4 złotych w perspektywie pierwszego półrocza 2024 roku. Dla późniejszych kwartałów takich prognoz jest więcej, ale w horyzoncie całego przyszłego roku dominują predykcje o dolarze notowanym powyżej 4 zł. W dodatku są one sporządzane przy założeniu, że dolar delikatnie osłabi się względem euro – kurs EUR/USD ma pójść w górę z obecnych 1,09 do 1,11.
Prognozowane na koniec 2024 roku notowania dolara rozciągają się w paśmie od 3,63 zł (Cinkciarz.pl) po 4,27-4,28 zł (Capital Economics, Commerzbank, XtB). Mediana leży obecnie na wysokości 4,07 zł, a więc na poziomie nieco wyższym od obecnego i wciąż powyżej psychologicznej granicy 4 złotych.
Warto jednak wziąć poprawkę na fakt, że w ostatnich 2-3 latach obserwujemy wysoką zmienność na parze euro-dolar. Ruchy o kilkanaście procent w górę czy w dół na najważniejszej parze walutowej świata w ostatnich kwartałach nie należały do wyjątkowych. Stąd też jakiekolwiek prognozy dla kursu USD/PLN obarczone są ponadnormatywnym ryzykiem. Większość z nich w ostatnich dwóch latach kompletnie się nie sprawdziła. Nikt nie prognozował dolara za ponad 5 zł. Tak jak mało kto przewidział tak silny wzrost notowań eurodolara, jaki miał miejsce po wrześniu 2022 r.
Frank pozostanie mocny
Znacznie mniej emocji budzą prognozy dla franka szwajcarskiego. W opinii niemal wszystkich analityków para euro-frank ma oscylować wokół parytetu 1 do 1, z maksymalnym odchyleniem o 6% w obie strony. Oznaczałoby to utrzymanie status quo obowiązującego od blisko dwóch lat. Taką stabilizację widzimy też na wykresie. Rozpoczęty w kwietniu 2018 roku trend aprecjacji franka względem euro zdaje się powoli wyczerpywać. Warto odnotować, że miesiąc temu kursowi EUR/CHF nie udało się pogłębić historycznego minimum z września 2022 roku. W tym ujęciu zakres 0,95-1,05 franka za jedno euro wydaje się dość bezpiecznym założeniem.
Przy założeniu, że frank nadal będzie kosztował mniej więcej tyle co euro, to w całym horyzoncie prognozy notowania pary frank-złoty powinny pozostać w pobliżu 4,50 zł. Nie należy jednak zapominać, że w przypadku pary frank-złoty od 15 lat obowiązuje trend wzrostowy. Helwecka waluta sukcesywnie wyznacza coraz wyższe szczyty (2009, 2011, 2015, 2020, 2022), po których z reguły następują długie okresy względnej stabilizacji.
Właśnie w takim okresie znajdujemy się od ponad roku. Przez ostatnie 12 miesięcy kurs CHF/PLN wahał się w zakresie 4,50-4,90 zł i cały czas były to poziomy wyższe niż odnotowane kiedykolwiek wcześniej przed wybuchem wojny na Ukrainie.
Chyba najmniej emocji na rynku budzi teraz kwestia funta brytyjskiego. Po zeszłorocznym jesiennym załamaniu szterling odzyskał nieco werwy i jego notowania ustabilizowały się w przedziale 1,20-1,30 USD. Ale dzięki tegorocznej sile złotego w listopadzie notowania funta po raz pierwszy od stycznia 2021 roku spadły poniżej 5 złotych. Rynkowy konsensus zakłada jednak, że to tyko chwilowa aberracja. W perspektywie następnych kwartałów szterling na polskiej ziemi ma kosztować 5,15-5,20 zł.
Na koniec zwyczajowo przypomnę, że w niniejszym artykule mówiliśmy o medianie prognoz analityków. Przewidywania nawet najlepszych ekspertów mogą rozminąć się z rzeczywistością, co zresztą w przeszłości zdarzało się dość często. Należy też pamiętać, że kursy walut bywają bardzo zmienne i w trakcie kwartału mogą znacząco odchylać od poziomów prognozowanych na jego koniec.