Black Hornet może lecieć autonomicznie po wcześniej zaprogramowanej trasie z wykorzystaniem danych GPS lub być sterowany podczas lotu przez operatora z ziemi. Może latać bez przerwy przez 25 min z prędkością 18 km/h i dostarczać obrazy z odległości ponad 2 km
Paweł Rożyński
Miniaturowe drony przypominające z wyglądu helikoptery, zwane Black Hornet (czarny szerszeń), zadebiutowały w armiach amerykańskiej i brytyjskiej ponad dziesięć lat temu, ale ostatnio zostały ulepszone. Teraz służą Ukrainie, broniąc przed rosyjską agresją. To ich debiut na polu walki.
Chociaż drony są używane we wszystkich wiodących armiach świata od wielu lat, ich imponująca skuteczność i spadek cen znacznie zwiększyły popyt. Zaczęły się pojawiać nowe konstrukcje, a nawet całe kategorie, w zależności od zastosowania. W konflikcie ukraińsko-rosyjskim obie strony wykorzystują tysiące dronów, które wywarły wielki wpływ na przebieg działań wojennych.
Obok dronów rozpoznawczych Ukraina wykorzystała tzw. amunicję krążącą, jak choćby dostarczone przez USA drony Switchblade czy polskie Warmate do niszczenia rosyjskich czołgów T-72, podczas gdy Rosja odpowiedziała atakami dronów Lancet. Niedawno jednak Stany Zjednoczone dostarczyły do Ukrainy partię 300 dronów Black Hornet, które są zupełnie nową jakością i według portalu Interesting Engineering okazały się „skuteczne” w swoich misjach.
Co wyróżnia drona Black Hornet?
W przeciwieństwie do quadcopterów (unoszone przez cztery śmigła), które stały się obecnie synonimem dronów, Black Hornet jest z wyglądu zminiaturyzowaną wersją helikoptera. Dron pełni rolę latającego osobistego zwiadowcy żołnierza ze względu na swój mały rozmiar, który wynosi 16,8 cm od nosa do ogona. Może lecieć autonomicznie po wcześniej zaprogramowanej trasie z wykorzystaniem danych GPS lub być sterowany podczas lotu przez operatora z ziemi. Może latać bez przerwy przez 25 min z prędkością 18 km/h i dostarczać obrazy z odległości ponad 2 km. Przygotowanie do startu miniaturowego drona zajmuje zwykle od 30 do 120 s. „Black Hornet jest odporny na wiatr o sile do 10 m/s oraz na lekkie opady deszczu. Może pracować w temperaturach od -10°C do +43°C oraz przy wilgotności powietrza od 10 do 90 proc.” – deklaruje jego producent.
Dron został również zaprojektowany do działania w środowiskach o dużym natężeniu walk i odcięcia od GPS. Użytkownicy Black Horneta twierdzą, że dron może bezgłośnie dotrzeć na odległość 10 m od wrogich żołnierzy, ukryć się za budynkiem czy wśród drzew – jak ptak. Dzięki temu żołnierze wysyłający drona zyskują możliwość szybkiej reakcji i będą bezpieczniejsi na polu walki. Urządzenie pozwoli na zlikwidowanie tzw. martwej strefy, gdzie może dojść do zasadzki i niespodziewanego ataku czy strzału wrogiego snajpera. – To początek ery, w której każdy oddział będzie mógł dojrzeć to, co teraz jest poza zasięgiem jego wzroku – mówi dla military.com Nathan Heslink, zajmujący się programem zakupu specjalistycznego wyposażenia dla żołnierzy US Army.
„Kieszonkowy” dron wraz z ładowarką i kontrolerem znajduje się w łatwej do przenoszenia obudowie, która z łatwością mieści się również w standardowej torbie wojskowej. Dronem można nie tylko sterować jedną ręką, ale jego autonomiczne funkcje nawigacji pozwalają mu reagować na zmieniające się otoczenie, a nawet wracać do stacji dokującej przy minimalnym nadzorze.
Tani zwiadowca
Black Hornet skonstruowała norweska firma Prox Dynamics, ale obecnie sprzedaje go spółka FLIR Systems, która ją przejęła trzy lata temu. Obsługa urządzenia jest prosta i nie wymaga skomplikowanych treningów czy specjalnych umiejętności. Podstawowe szkolenie operatora zestawu trwa zaledwie dwa dni.
Black Hornet ma wiele zaawansowanych funkcji i w porównaniu z dronami wykonanymi z gotowych komponentów nie jest tani. Jednakże nie jest on prostą konstrukcją jednorazowego użytku wyposażoną w ładunek, który eksploduje przy uderzeniu, ale ma być dyskretny i chronić żołnierzy przed nieprzyjemnymi niespodziankami, np. zasadzkami. W założeniu może go posiadać każdy żołnierz, co dałoby mu osobistego zwiadowcę.
Cena takich nanodronów spada od czasu wprowadzenia do służby. W 2011 roku Wielka Brytania zapłaciła 25 milionów dolarów za partię 300 egzemplarzy Black Hornetów, czyli ponad 100 tys. dolarów za drona. Od tego czasu postęp technologiczny zaowocował dodaniem lepszych funkcji przy jednoczesnym obniżeniu ceny. Pentagon płacił już po 19 tys. dolarów za sztukę. Fakt, że Ukraina planuje pozyskać jeszcze tysiąc tych małych urządzeń, to wyraźny znak ich użyteczności.
Nadlatuje ważka
Na tym nie koniec. Prowadzone są prace nad kolejnymi projektami maleńkich dronów rozpoznawczych, które mogą wspomóc żołnierzy. Brytyjski start-up Animal Dynamic stworzył drony ważki, które poruszają się za pomocą długich, trzepoczących skrzydeł. Co ciekawe, tak jak ptaki i owady potrafią latać pod silniejszy wiatr, czego nie da się osiągnąć, wyposażając drony w tradycyjne, rotujące śmigło. W ramach projektu stworzono 20-cm urządzenia (ważą 200 g), które potrafią latać pod wiatr o sile 37 km na godzinę.
Takie urządzenia można wykorzystać też do celów cywilnych. Niemiecka firma Festo stworzyła motyle, które są w stanie latać w stadzie, wyglądają i poruszają się zupełnie jak prawdziwe, duże, kolorowe motyle. Roboty nie zderzają się ze sobą dzięki systemowi 12 kamer zewnętrznych na podczerwień, które kontrolują lot robotów motyli i przesyłają im sygnały.
Powstała już też robotyczna pszczoła – RoboBee. Jej twórcami jest zespół inżynierów z Uniwersytetu Harvarda. Po 12 latach badań stworzył mikrodrona ważącego poniżej 1 g i wykonującego aż 120 uderzeń skrzydłami w ciągu sekundy. Choć urządzenia nie stworzono w celach wojskowych, jeśli się sprawdzi, z pewnością wojsko szybko się po nie zgłosi.