Styczniowe dane z amerykańskiego rynku pracy okazały się szokiem dla ekonomistów i inwestorów. Wzrost zatrudnienia blisko dwukrotnie przekroczył oczekiwania. Co więcej, mocno w górę zrewidowano statystyki za grudzień.
Liczba etatów w sektorach pozarolniczych (ang. non-farm payrolls) w styczniu była o 353 tys. wyższa niż miesiąc wcześniej – poinformowało rządowe Biuro Statystyki Pracy (BLS). Był to rezultat niemal dwukrotnie (!) wyższy od rynkowego konsensusu na poziomie 180 tys.
W sektorze prywatnym przybyło 317 tys. etatów. Tutaj ekonomiści spodziewali się tylko 150 tys. nowych miejsc pracy wobec 287 tys. (rewizja ze 164 tys.) utworzonych w grudniu oraz 152 tys. w listopadzie.
Ponadto BLS mocno skorygował statystyki za grudzień. Po rewizji wzrost zatrudnia oszacowano na 333 tys. etatów względem 216 tys. raportowanych pierwotnie. Natomiast w listopadzie w sektorach pozarolniczych przybyło 182 tys. (rewizja ze 173 tys.) i był to wynik jednak gorszy od oczekiwań na poziomie 180 tys. Z kolei w październiku przybyło 105 tys. miejsc pracy (rewizja z 150 tys.), choć spodziewano się przyrostu rzędu 180 tys.
Za wrzesień BLS zaraportował aż 297 tys. nowych etatów (pierwotnie nawet 336 tys.) wobec oczekiwań na poziomie 170 tysięcy. Miesięczne korekty w danych NFP są nagminne i wynikają z dodatkowych raportów otrzymanych od firm i agencji rządowych. Łącznie rewizje za listopad i grudzień dodały 126 tys. etatów.
Od maja 2020 roku w gospodarce USA przybyło blisko 27,16 mln etatów w sektorach pozarolniczych. Stało się to po tym, jak w marcu i kwietniu 2020 roku na skutek ogólnokrajowego lockdownu pracę straciło 22,16 mln Amerykanów. Zeszłoroczna średnia (248 tys.) była jednak wyraźnie niższa od tej z roku 2022, gdy przeciętny przyrost zatrudnienia wyniósł 381 tys. miesięcznie.
Stopa bezrobocia pozostała bez zmian na poziomie 3,7% Ekonomiści spodziewali się jej wzrostu do 3,8%. Przekłada się to na 6,124 mln aktywnie poszukujących pracy (i gotowych ją podjąć) Amerykanów. To o 144 tysięcy mniej niż przed miesiącem. Pewnym rozczarowaniem jest fakt, że według badania aktywności zawodowej liczba pracujących zmniejszyła się o 175 tysięcy względem grudnia.
Przeciętna stawka godzinowa w styczniu wyniosła 34,55 USD i była o 0,55% wyższa niż miesiąc wcześniej. Oczekiwano wzrostu o 0,3% mdm. Jak na te dane, różnica jest więc dość spora. Średnia płaca godzinowa w Ameryce była też o 4,48% wyższa niż przed rokiem. Przeciętny czas pracy za to skrócił się z 34,3 do 34,1 godzin tygodniowo.
Może się jednak okazać, że te wszystkie zaskoczenia były w jakiejś mierze efektem corocznej zmiany w sposobie mierzenia zatrudnienia. „Dane z badania przedsiębiorstw zostały zrewidowane w wyniku corocznej analizy porównawczej i procesu aktualizacji czynników dostosowania sezonowego. Również dane z badania gospodarstw domowych za styczeń 2024 odzwierciedlają zaktualizowane szacunki dotyczące populacji” – zaznaczają w komunikacie Biuro Statystyki Pracy.
Dane są nieoczywiste. Rynek reaguje
Początkowa reakcja rynku była „podręcznikowa”. Doszło do umocnienia dolara i niewielkiego spadku notowań indeksowych kontraktów terminowych. Kurs EUR/USD do godziny 14:50 spadł do poziomu 1,0813 wobec 1,08855 przed publikacją raportu BLS. Notowania kontraktów na S&P500 znalazły się na poziomie 4940 pkt wobec blisko 4670 pkt przed 14:30.
Teoretycznie styczniowy raport BLS sprzyja dolarowi i szkodzi wycenom akcji i obligacji. Zmniejsza bowiem szanse na ostre cięcia stóp procentowych, jakich od Rezerwy Federalnej oczekują rynki finansowe. W danych widzimy bowiem bardzo silny rynek pracy, objawiający się bardzo mocnym wzrostem zatrudnienia, niskim bezrobociem oraz silnym wzrostem płac. Problem w tym, że ten obraz może być iluzją wywołaną przez coroczne dostosowania statystycznej „kuchni” przez BLS.