Argentyna nie zapłacze po socjalizmie? Oto co udało się zmienić Mileiowi

Niedawno minęło sto dni od objęcia rządów przez libertarianina Javiera Mileia. Jego prorynkowa „terapia szokowa” napotkała opór zarówno w parlamencie, jak i na ulicy. A jednak w Argentynie coś się zmieniło. I to na dobre.

Argentyna nie zapłacze po socjalizmie? Oto co udało się zmienić Mileiowi

fot. Agustin Marcarian / /  Reuters / Forum

10 grudnia 2023 roku Javier Milei został prezydentem Argentyny – notorycznego bankruta i kraju od dekad pogrążonego w permanentnym kryzysie gospodarczym i finansowym. Gdy Milei obejmował rządy, w kraju szalała hiperinflacja, istniały dwa różne systemy walutowe, krajowy pieniądz był nic niewart, a ponad połowa społeczeństwa żyła w nędzy.

Zatem wybór kontrowersyjnego ekonomisty i libertarianina był raczej podyktowany desperacją, aniżeli nagłym powiewem wolnościowego ducha wśród Argentyńczyków. Ci ostatni najwyraźniej uznali, że gorzej już być nie może, więc może trzeba poszukać nowych rozwiązań. Trochę w myśl zasady Alberta Einsteina, że „nie da się rozwiązać naszych problemów przy użyciu tego samego toku rozumowania, które nas do nich doprowadziły”.

Piła łańcuchowa na biurokrację i peso

Podczas kampanii wyborczej Javier Milei jak na libertarianina przystało zapowiadał likwidację banku centralnego Argentyny, prywatyzację majątku państwowego, wolność gospodarczą i powszechne prawo do powiadania broni palnej. Ale swoje urzędowanie rozpoczął od dwóch decyzji, które miały uderzyć w korzenie wszystkich argentyńskich problemów gospodarczych.

Przeczytaj także

Javier Milei chce zlikwidować bank centralny i wprowadzić dolara. To ostatnia nadzieja Argentyny?

Pierwszą było drastyczne ograniczenie biurokracji. Rząd Mileia ma 8 ministerstw zamiast 19. Nie przedłożono też umów o pracę zawartych po 1 stycznia 2023 roku, dzięki temu ponad 7 tysięcy urzędników państwowych mogło zasilić rynek pracy.  W kwietniu zapowiedziano zwolnienie kolejnych 15 tys. pracowników państwowych. Milei zamierza zamknąć np. tak „potrzebny” Państwowy Instytut przeciwko Dyskryminacji, Ksenofobii i Rasizmowi. Nowy prezydent zadeklarował, że do końca marca zwolnił 50 tys. pracowników państwowych i że nowej pracy już może sobie szukać kolejne 70 tys. zatrudnionych w administracji publicznej.

Ogłoszono również plan głębokich cięć w wydatkach publicznych. Zawierały one m.in. redukcję subsydiów do paliwa i transportu (czytaj: urynkowienie cen), oraz zamrożenie wydatków publicznych m.in. na reklamę. Minister Caputo zapowiedział także redukcję zatrudnienia w sektorze publicznym aż o 34%.

Argentyna nie zapłacze po socjalizmie? Oto co udało się zmienić Mileiowi - INFBusiness

Argentyna nie zapłacze po socjalizmie? Oto co udało się zmienić Mileiowi - INFBusiness

Roczna dynamika realnych, dwumiesięcznych wydatków publicznych w Argentynie w latach 1994-2024. (LibreMercado)

To wszystko pozwoliło już w styczniu osiągnąć pierwszą od niemal 12 lat nadwyżkę w budżecie państwa w wysokości 589 mln dolarów. W Argentynie jest to absolutnie kluczowa kwestia, mająca zupełnie inną wagę niż np. w Polsce, USA czy Francji. Chodzi o to, że kraj jest bankrutem, odciętym od światowych rynków finansowych. Dlatego deficyt budżetowy jest tam pokrywany przez bank centralny, „drukujący” pieniądze na potrzeby nadmiernych wydatków rządowych. Coś jak w Polsce końca lat 80-tych. Dlatego też bez zrównoważenia finansów publicznych nie może być mowy o stłumieniu inflacji.

Drugą decyzją była drastyczna dewaluacja peso. Może nawet nie tyle dewaluacja, co dostosowanie urzędowego kursu dolara do warunków rynkowych. Cenę dolara podniesiono o przeszło 50% do 800 peso. 12 grudnia 2023 roku oficjalny kurs dolara wynosił 366,50 peso i był sześciokrotnie wyższy niż w 2019 roku, gdy do władzy ponownie doszli peroniści. 9 kwietnia oficjalny kurs USD/ARS wynosił 864,83 peso.

– Nie ma alternatywy dla zmian szokowych – podkreślił tuż po inauguracji nowy prezydent. Ostrzegł, że w krótkim okresie doprowadzi to do pogorszenia sytuacji gospodarczej, ponieważ „nie ma pieniędzy”. – Ustępujący rząd pozostawił nas na drodze do hiperinflacji. Zrobimy, co w naszej mocy, by uniknąć tej katastrofy – dodał prezydent Milei.

Jest gorzej, aby mogło być lepiej

Jak to zwykle bywa, pierwsza faza terapii szokowej jest bardzo bolesna. I nie inaczej jest też w Argentynie. W kraju wybuchły strajki i protesty (tj. wcześniej też tam sporo strajkowano, ale na nieco mniejszą skalę). Krzyczeli zwłaszcza beneficjenci łatwego dostępu do państwowego „koryta”, ze związkowcami na czele. Prezydent Milei wprowadził „gospodarczy stan wyjątkowy” na okres dwóch lat, co pozwala prezydentowi na zmianę licznych ustaw przy pomocy dekretów.

Nowe władze Argentyny nie patyczkowały się z protestującymi, którzy często blokowali ulice, paraliżując funkcjonowanie miast. Rząd zagroził, że takie osoby nie otrzymają zasiłków. Uznano, że prawo do manifestacji jest mniej ważne od prawa do swobodnego przemieszczania się, by dotrzeć do pracy.

Protestom trudno się jednak dziwić, skoro poziom życia w Argentynie nadal się pogarsza. Dewaluacja peso sprawiła, że w lutym roczne tempo wzrostu cen dóbr konsumpcyjnych (CPI) przyspieszyło do  276,2%. Równocześnie jednak miesięczne tempo wzrostu cen sukcesywnie maleje. W grudniu ceny wzrosły aż o 25,5% względem listopada, w styczniu o 20,6% mdm, ale w lutym już „tylko” o 13,2% mdm. Oczywiście to wciąż są horrendalnie wysokie wyniki, ale w gospodarce liczą się trendy. Jeśli miesięczna dynamika inflacji CPI będzie malała równie szybko także w kolejnych miesiącach, to ceny powinny się ustabilizować już w drugiej połowie roku.

Zdławienie inflacji jest absolutnym priorytetem ekipy Mileia. Bez stabilnego pieniądza nawet wolnorynkowe reformy i zbilansowanie finansów publicznych nie przywrócą wzrostu gospodarczego. A ten jest konieczny, aby wyrwać naród z biedy. Według ostatnich danych już prawie 60% ludności Argentyny żyje poniżej granicy ubóstwa. I nie jest to stan wywołany przez „terapię szokową”, ale przez dekady socjalizmu i dewastowania wartości pieniądza przez poprzednie władze Argentyny.

Wolnorynkowe reformy utknęły w Kongresie

Największym niepowodzeniem Javiera Mileia okazał się pakiet reform gospodarczych, którego nie udało się przepchnąć przez parlament wciąż zdominowany przez „stare” siły polityczne.  Początkowo pakiet reform "Omnibus" zawierał 660 przepisów obejmujących gospodarkę, handel, kulturę, prawo karne, a nawet kluby piłkarskie. Od tego czasu na drodze negocjacji mających doprowadzić do kompromisu i jej przegłosowania, ustawa została zredukowana do około 300 artykułów. Odpadły z niej m.in. kontrowersyjne przepisy dotyczące tłumienia protestów.

Przeczytaj także

100 dni Javiera Milei pod znakiem zaciskania pasa i nadziei na wyjście z kryzysu

Megaustawa Javiera Milei zawierała jednak nadal wiele sztandarowych projektów prezydenta, dotyczących prywatyzacji państwowych spółek i rezygnacji z dopłat w wielu dziedzinach życia Argentyńczyków. Jednakże w lutym pakiet reform gospodarczych został odesłany do poprawek.

Udało się za to o połowę (w ujęciu realnym) ograniczyć finansowanie państwowych spółek z pieniędzy podatników. Kongres jak dotąd odrzuca plany prywatyzacji około 35 państwowych spółek, których celem jest dostarczanie usług publicznych, takich jak przewozy kolejowe, bieżąca woda czy energia. Za poprzednich rządów większość z nich przynosiła straty.

– Wszystkie te firmy (…) przeznaczają 20 procent swoich budżetów na wykonywanie swoich zadań, a 80 procent to koszty zarządzania. Musimy dążyć do efektywności – powiedział w lutym minister spraw wewnętrznych w rządzie Mileia, Guillerm Francos. Na początku marca rząd zamknął redakcję agencji Telam, największej państwowej agencji prasowej w Ameryce Łacińskiej, którą Milei określał jako tubę propagandową poprzednich, lewicowych rządów.

Oczywiście, tego typu działania niekoniecznie przysparzają popularności nowemu prezydentowi. Protestują zwłaszcza ludzie do niedawna pobierający wynagrodzenia za wątpliwej jakości pracę (lub wręcz jej całkowity brak). Do starć z policją ruszyły nawet nauczycielki, którym rząd Mileia odebrał „dodatek motywacyjny”. Tak samo jak cięcie wydatków publicznych budzi opór zwalnianych urzędników, związków zawodowych i lewicowców powiązanych z poprzednią władzą. Mimo to Milei podtrzymuje zapowiedzi demontażu argentyńskiego „państwa dobrobytu” (które to określenie w ostatnich latach stało się wręcz sarkastyczne), zrównoważenie finansów publicznych oraz zobowiązuje się wyciągnąć kraj z zapaści gospodarczej i wyrwać ze szponów inflacji.

Czego jeszcze nie widać?

Wyżej opisane kwestie są doskonale widoczne w przekazie medialnym. Jednak równie interesujące rzeczy dzieją się w miejscach, do których nie docierają źródła głównego nurtu. Po pierwsze, ekipa Mileia rozpoczęła urzędowanie od… ostrej obniżki stóp procentowych w banku centralnym. 12 grudnia została ona ścięta ze 126% do 100%, a w marcu do 80%. To o tyle interesujące, że zwykle jednym z podstawowych narzędzi walki z inflacją i wsparcia krajowej waluty są wyższe stopy procentowe. Zresztą Argentyna wciąż ma najwyższą stopę procentową na świecie (oraz najwyższą inflację CPI).

Argentyna nie zapłacze po socjalizmie? Oto co udało się zmienić Mileiowi - INFBusiness

Argentyna nie zapłacze po socjalizmie? Oto co udało się zmienić Mileiowi - INFBusiness

Trading Economics

Po drugie, udało się okiełznać galopujący przyrost pieniądza. W marcu agregat M0 sięgnął blisko 12,5 bilionów peso wobec 10,5 bln w lutym i 10,9 bln w styczniu. Dla porównania, tylko między czerwcem a grudniem 2023 roku agregat ten zwiększył się z 5,6 bln do 9,6 bln. Zobaczymy, czy uda się ustabilizować ten parametr także w kolejnych miesiącach. Jest to absolutnie niezbędne, aby stłumić inflację.

Argentyna nie zapłacze po socjalizmie? Oto co udało się zmienić Mileiowi - INFBusiness

Argentyna nie zapłacze po socjalizmie? Oto co udało się zmienić Mileiowi - INFBusiness

Baza monetarna Argentyny. Dane w bilionach peso. (LibreMercado)

Po trzecie, rosnąć zaczęły argentyńskie rezerwy walutowe. Na koniec lutego wyniosły one 21,7 mld USD wobec 17,5 mld USD na koniec listopada. Co prawda to wciąż mniej niż 1/3 tego co 4 lata temu, ale zmiana trendu zaczyna być powoli widoczna.

Po czwarte, w styczniu i lutym odnotowano spadek wydatków budżetowych o 38%. Jak już wspomniałem, wyeliminowanie deficytu budżetowego jest absolutnie koniecznym warunkiem do zgaszenia inflacji i ustabilizowania gospodarki. I to w Argentynie się dzieje i to zaskakująco szybko.

Po piąte, udało się zerwać z fikcją oficjalnego kursu peso do dolara. Po grudniowej dewaluacji urzędowy kurs dolara jest zbliżony do kursu czarnorynkowego (czytaj: po prostu rynkowego). To ułatwia handel zagraniczny i generuje potężny zastrzyk gotówki dla tych eksporterów, którzy wcześniej musieli wymieniać dewizy po absurdalnie niskim kursie oficjalnym. W dłuższym terminie daje to szanse na rozwój eksportu i nowe inwestycje.

To wszystko jest sporym sukcesem ekipy Mileia. Nawet przy zablokowaniu kluczowych reform gospodarczych przez Kongres sytuacja makroekonomiczna Argentyny w najbliższych miesiącach powinna się zdecydowanie poprawić. Podobną opinię najwyraźniej podzielają zagraniczni inwestorzy. Od ogłoszenia wyników listopadowych wyborów zrzeszający akcje argentyńskich spółek ETF Global X MSCI Argentina zyskał 35%. I to w ujęciu dolarowym!

Oczywiście kraj ma jeszcze długą i wyboistą drogę przed sobą. Dekady złych rządów nie uda się naprawić ani w sto, ani w tysiąc dni. Niemniej jednak kierunek jest ewidentnie właściwy, a postępy wręcz szokująco szybkie. Teraz można tylko liczyć, że Argentyńczykom wystarczy cierpliwości i determinacji do podążania obranym kursem. I oby pozytywne efekty zmian ujawniły się na tyle szybko, żeby w kolejnych wyborach argentyński lud ponownie nie sprowadził na siebie peronistycznej plagi.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *