Kończy się powoli 72. Turniej Czterech Skoczni. Tuż po nim zawodników czeka rywalizacja na polskich obiektach – kolejno w: Szczyrku, Wiśle i Zakopanem. Ceny biletów nie zachęcają jednak kibiców do oglądania zmagań na żywo.
W tym sezonie wyjątkowo rozgrywany będzie PolSKI turniej. Zmagania w ramach tej imprezy rozpoczynają się 13 stycznia w Wiśle, gdzie odbędzie się rywalizacja duetów. Dzień później skoczkowie mają wystartować w konkursie indywidualnym. Na 17 stycznia są zaplanowane zawody indywidualne w Szczyrku, a w dniach 20-21 stycznia skoczkowie pojawią się w Zakopanem (drużynówka + konkurs indywidualny). Właśnie w stolicy polskich Tatr trzeba słono zapłacić, by móc obejrzeć zmagania zawodników na żywo
Takie są ceny na konkursy w Polsce
Spośród polskich konkursów najdrożej jest w Zakopanem. Nie ma już najtańszych wejściówek na sobotę, które kosztowały 213 złotych. Dostępne pozostają miejsca stojące za 266 zł oraz siedzące w cenie 478,50 zł. Można też nabywać bilety Premium, lecz w tym wypadku należy zapłacić aż 797,50 zł. Co ciekawe, niemałą sumę trzeba wyłożyć za wstęp na kwalifikacje do konkursu indywidualnego. Mowa o kwocie 106 zł.
Bilety są dostępne także na sobotnie zawody w Wiśle. W tym wypadku pojemność obiektu jest dużo mniejsza niż w Zakopanem, lecz najwyraźniej ceny ponownie odstraszają fanów skoków narciarskich. Koszt to 159,50 zł za miejsce stojące oraz 318 zł za siedzące. Żeby z kolei obejrzeć kwalifikacje, to trzeba na to przeznaczyć 53,50 zł.
Najtaniej można zakupić wejściówki na konkurs indywidualny w Szczyrku. Za miejsca stojące należy wydać 149 zł, a za siedzące 266. Cena wejściówki na kwalifikacje jest taka sama jak na eliminacje, które odbywają się w Wiśle.
Wyniki Polaków nie pomagają
Nie ma co ukrywać, że ceny biletów mogą odstraszać potencjalnych kupców, mówiąc tutaj przynajmniej o konkursach. Z pewnością zainteresowanie fanów mogłoby być większe, gdyby Polacy lepiej spisywali się w zawodach Pucharu Świata.
Dotychczas odbyło się 11 zawodów i w żadnym z nich podopieczny Thomasa Thurnbichlera nie znalazł się w czołowej dziesiątce. Można powiedzieć, że światełko w tunelu pojawiło się w środę podczas rywalizacji w Innsbrucku. Wówczas bowiem czterech Polaków zameldowało się w drugiej serii, a najwyżej z nich uplasował się Kamil Stoch (11. miejsce). Trzy lokaty niżej został sklasyfikowany Piotr Żyła, a na półmetku był tuż za podium.