Granica ponownie staje się punktem centralnym politycznej mobilizacji i ośrodkiem debaty politycznej. Oświadczenie Donalda Tuska o wprowadzeniu kontroli na przejściach z Niemcami i Litwą to nie tylko odpowiedź na narastające napięcia. To wciąż gra, która wpłynie na wybory do Sejmu za dwa lata.
Zgromadzenie na granicy polsko-niemieckiej w Lubieszynie w „Obronie Polskich Granic”
Michał Kolanko
Sytuacja na granicy polsko-niemieckiej szybko stała się kluczowym tematem politycznej dyskusji. Donald Tusk, tuż przed wtorkowym posiedzeniem rządu, ogłosił, że od 7 lipca wprowadzone zostaną kontrole na granicy polsko-niemieckiej oraz polsko-litewskiej. – W ciągu najbliższych dni Straż Graniczna przygotuje pełną infrastrukturę w tym zakresie, a także pojawią się dodatkowe patrole oraz wsparcie ze strony Żandarmerii Wojskowej i Wojsk Obrony Terytorialnej, a oczywiście także dodatkowe patrole policji – mówił we wtorek rzecznik rządu Adam Szłapka. Dodał również, że żaden imigrant z Niemiec ani z Litwy nie będzie przyjmowany.
Rząd zaostrza swoje podejście kilka dni po tym, jak temat granicy oraz działalności Ruchu Obrony Granic Roberta Bąkiewicza stał się jednym z najważniejszych i najczęściej komentowanych zagadnień w mediach (zwłaszcza społecznościowych). Zarówno PiS, jak i Konfederacja angażują się w ten temat. Całość to zapowiedź kształtu kampanii w nadchodzących wyborach w 2027 roku.
Sytuacja na granicy: Koalicja z jednego kryzysu przechodzi w kolejny
„Rzeczpospolita” relacjonowała w ubiegłym tygodniu, jak napięcia związane z zarzutami o rzekome fałszowanie wyborów doprowadziły do kryzysu w rządzącej koalicji. Obecnie koalicja przeszła z jednego kryzysu w kolejny – i to w sposób dość płynny. Jak zwykle, każdy stara się podkreślić swoje własne podejście. Np. PSL od dłuższego czasu zwraca uwagę na kwestie migracji. Władysław Kosiniak-Kamysz wielokrotnie wyrażał swoje stanowisko przeciwko tworzeniu Centrum Integracji Cudzoziemców i komentował sytuację na granicy. – Polska ziemia, polskie prawo. PSL nie zgadza się na to, by do Polski przybywali w sposób niekontrolowany imigranci, którzy mogą stanowić zagrożenie dla naszej tożsamości kulturowej – zaznaczył we wtorek. Jak już podkreślała „Rzeczpospolita”, po wyborach PSL jeszcze bardziej stanie się „konserwatywną kotwicą” rządu.
Politycy KO, z którymi rozmawialiśmy w kuluarach, przyznają, że ich zdaniem decyzja Donalda Tuska była od pewnego momentu niemal nieunikniona i sygnalizowana przez premiera. Również w kontekście jego przesłania z drugiego exposè, kiedy mówił o przywróceniu bezpieczeństwa wschodniej granicy – w przeciwieństwie do pokazywania nieudolności PiS w tej kwestii z czasów, gdy ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego rządziło.
PiS: Bojowe nastroje w sprawie granicy
W PiS nie ukrywają, że temat granicy i migracji jest dla nich szczególnie emocjonalnie obciążający. – To nie jest sprawa polityczna w tradycyjnym sensie. To społeczny impuls, który dotyka najgłębszych emocji – strachu o bezpieczeństwo. Wszyscy się boją – mówi nam jeden z ważnych polityków ugrupowania. Jego zdaniem właśnie ta emocja przyczyniła się do porażki Rafała Trzaskowskiego w wyborach.
Politycy PiS, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą również, że partii udaje się przejmować temat granicy od Konfederacji. PiS działa równolegle z Ruchem Obrony Granicy Roberta Bąkiewicza. I przedstawia szereg własnych inicjatyw: od ustawy zakazującej wjazdu do Polski osób z Afryki i Bliskiego Wschodu, przez powrót do referendum dotyczącego paktu migracyjnego, po zapowiedziane i już realizowane wizyty parlamentarzystów na zachodniej granicy. – Będziemy również wspierać Ruch Obrony Granic, a więc polskich patriotów, którzy w momencie, gdy państwo Donalda Tuska abdykowało, wzięli sprawy w swoje ręce – mówił także we wtorek Mariusz Błaszczak.
– Tak zabieramy ten temat Krzysztofowi Bosakowi i Sławomirowi Mentzenowi – nie kryje satysf
Źródło