Prezydent Duda stoi przed prostym wyborem, albo będzie przez cały czas na pasku PiS-u, albo będzie walczył odrobinę niezależności – powiedział prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w "Kropce nad i".
Obecny prezydent Warszawy i kandydat na to stanowisko w nadchodzących wyborach samorządowych komentował doniesienia o swoich potencjalnych rywalach. Prawo i Sprawiedliwość poinformowało, że kandydatem partii na fotel prezydenta stolicy będzie Tobiasz Bocheński, były wojewoda mazowiecki, a Lewica wystawi własnego kandydata. Mowa jest także o senatorce Lewicy Magdalenie Biejat, która jest zainteresowana udziałem w walce o fotel prezydenta Warszawy.
Trzaskowski stwierdził, że chociaż wszystkich rywali zawsze traktuje poważnie, więc Tobiasza Bocheńskiego także. Dodał jednak, że podczas pełnienia funkcji wojewody mazowieckiego za rządów PiS Bocheński nie zachowywał się jak urzędnik państwowy, a jak partyjny zagończyk.
– Zagończyk partyjny robi wszystko, żeby uniemożliwić normalne działanie samorządowi, a nie z nim współpracować. Przede wszystkim tylko i wyłącznie zajmuje się polityką zamiast prawdziwą pracą – mówił Trzaskowski.
Zauważył, że Bocheński blokował istotne decyzje, jak np. wprowadzenie stref płatnego parkowania , albo stawał po stronie narodowców, gdy Trzaskowski zakazał ich zgromadzenia w dzień kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego.
Z kolei mówiąc o ewentualnej rywalizacji z kandydatem lub kandydatką Lewicy, Trzaskowski wyraził nadzieję, że będzie to „przyjazna konkurencja”.
Trzaskowski: Prezydent Duda stoi przed prostym wyborem
Wiceprzewodniczący PO ocenił także deklarację prezydenta Andrzeja Dudy, który tuż po wyborach zapowiadał, na jakich zasadach będzie współpracował z rządem.
– Mam nadzieję, że prezydent będzie postępował tak, jak zapowiadał, tam gdzie rzeczywiście się z rządem nie zgadza, ma prawo weta, ale, że będzie się starał z rządem rozmawiać o niektórych sprawach – mówił Trzaskowski.
Dodał, że prezydent stoi przed bardzo prostym wyborem: albo do końca swojej kadencji będzie „chodził na pasku PiS” – a przecież „już nie musi” – albo wywalczy dla siebie od koniec swojej drugiej kadencji „odrobinę niezależności”.