Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, powiedział w rozmowie w „Sieci”, że ekonomiści proponowali bardziej radykalne podwyżki stóp procentowych po to, aby „zapłakali kredytobiorcy złotowi”.
Adam Glapiński mówił o ekonomistach, którzy działali na rzecz opozycji (Agencja Wyborcza.pl, Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl)
Adam Glapiński został zapytany, na ile wynik wyborów jest ważny z pozycji prezesa NBP.
– Bardzo ważny. Jeżeli prezesi innych banków centralnych mnie o coś pytają, to właśnie o to, czy po wyborach ukształtuje się stabilny i silny rząd. A jeżeli tak, to jaki i jaką będzie prowadził politykę. W tym kręgu rozumie się stawkę 15 października – odpowiedział szef banku centralnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: "Nie powinniśmy odtrąbiać sukcesu". Widmo inflacji wciąż wisi nad Polską
Inflacja w Polsce
Glapiński odniósł się także do pytania, czy problem dużej inflacji mamy za sobą.
– Tak, wyszliśmy z tego bolesnego kłopotu. Dokonana przez Radę Polityki Pieniężnej kolejna obniżka stóp procentowych o 0,25 p.p. dowodzi, jak dobra jest sytuacja. I znowu: gdy to zapowiadałem, wylewano na mnie wiadra szyderstw. Ale to oni oszukiwali Polaków, ja mówiłem prawdę, miałem rację, wskazując na tymczasowość tego zjawiska – powiedział Glapiński.
Według niego inflacji niestety nie można było uniknąć, ponieważ była ona wynikiem kryzysów zewnętrznych: pandemii, wojny, szoku energetycznego.
–Tego nikt nie przewidział, podobnie jak tak szybkiego odbicia gospodarek po pandemii. Wybór, przed jakim staliśmy, dotyczył sposobu wyjścia z inflacji. Zrobiliśmy to tak, by skutki społeczne były jak najmniejsze. Zareagowaliśmy szybko – jedni z pierwszych, tuż po Czechach, podnosząc stopy procentowe z 0,1 do 6,75 proc. – powiedział prezes NBP.
Zobacz także:
To nie koniec obniżek stóp procentowych? Członkini RPP mówi, co dalej
Stopy procentowe
Prezes NBP dodał, że ekonomiści związani z opozycją, w tym niektórzy zasiadający w Radzie Polityki Pieniężnej, od początku proponowali jeszcze bardziej radykalne, dużo większe podwyżki stóp procentowych.
Intencje w mojej ocenie były polityczne. Chodziło o to, żeby zapłakali kredytobiorcy złotowi, kredyty inwestycyjne stały się niedostępne, gospodarka się załamała, wzrosło bezrobocie, a rząd upadł. Na szczęście ten scenariusz się nie sprawdził, dziś spadek inflacji jest szybki i zgodny z naszymi prognozami. Już w październiku przewidujemy inflację poniżej 7 proc. – zaznaczył.
Szef banku centralnego odniósł się też do kwestii gromadzenia przez NBP rezerw walutowych i w złocie.
Zobacz także:
"Nigdy tak nie ma". Ekonomiści kontrują tezę Glapińskiego o bezrobociu
– Dziś wartość naszych rezerw dewizowych wynosi ponad 180 mld dol., z czego blisko 11 proc. stanowią rezerwy złota, wynoszące 314 t. To są czynniki stabilizujące pozycję polskiej waluty i polskiej gospodarki. Widzą to inwestorzy, agencje ratingowe, inne banki centralne i rządy – wyjaśnił.