Portugalskie miasteczko Anadia przeżyło czerwoną powódź. W lokalnej destylarni, położonej w sąsiedniej miejscowości Levira, pękły dwa zbiorniki z winem i ciecz zalała ulice. Trwa podliczanie szkód i szukanie przyczyn wypadku. Dzięki szybkiej akcji strażaków nie doszło do katastrofy ekologicznej. Odpowiedzialność za wydarzenie i pokrycie strat wzięła na siebie destylarnia.
/Vitor Oliveira/Wikimedia Commons/CC BY-SA 2.0, BrainQuest/Twitter /
Reklama
Do niezwykłego wydarzenia doszło po tym, jak w pobliskiej destylarni pękły dwa zbiorniki z winem i ciecz zalała ulice miasteczka. Zarówno poszkodowana firma, jak i ratusz nie są w stanie oszacować ilości rozlanego wina. Zdaniem mieszkańców miasteczka było to około 2,2 miliona litrów. Zdjęcia udostępniane przez nich w mediach społecznościowych pokazują, że po ulicach płynął rwący strumień.
Przyczyny pęknięcia zbiorników wciąż nie są znane. Destylarnia zapewnia, że nie ma ryzyka, aby sytuacja znów się powtórzyła. Podczas zajścia, strażakom udało się opanować rwący strumień alkoholu i skierować go do oczyszczalni ścieków. Dzięki temu nie dopuścili, aby tysiące litrów wina przedostało się do płynącej w odległości 5 km rzeki Cértima.
Mogło być o wiele gorzej
Jeśli tak by się stało – zapewniają lokalne służby – region zostałby dotknięty katastrofą ekologiczną. „Według naszego koordynatora ds. ochrony ludności, uniknięto problemów środowiskowych” – informuje Rada Miejska Anadia. Ponieważ opary wina skaziły w mieście powietrze, lekcje w szkołach zostały odwołane co najmniej na trzy dni. Nie tylko w miasteczku ale też w liczącej 6 tys. mieszkańców gminie.
Destylarnia Levira wzięła na siebie odpowiedzialność za wszelkie straty. Wstrzymała też pracę, a wszystkich pracowników i sprzęt skierowała do czyszczenia ulic. W akcji uczestniczy też straż pożarna, a wspiera ją Rada Miejska. Administracja miasteczka zapewnia, że incydent nie spowodował żadnych obrażeń wśród mieszkańców Anadii.
Destylarnia naprawi szkody
W wydanym oświadczeniu Destylarnia Levira zobowiązała się do naprawienia wyrządzonych szkód. „Ponosimy pełną odpowiedzialność za koszty związane z czyszczeniem i naprawą strat” – czytamy w dokumencie. Poinformowano w nim, że przyczyny zdarzenia badają właściwe organy.
Firma zwróciła się do mieszkańców miasteczka, aby przesyłali zdjęcia wyrządzonych szkód. „W każdej chwili jesteśmy dostępni, aby pomóc rozwiązać problemy. Przejmujemy pełną odpowiedzialność za koszty związane z czyszczeniem i naprawą i dysponujemy ekipami, które mogą to zrobić natychmiast” – czytamy w komunikacie zarządu firmy.
ew, agroportal.pt
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL