Dyskusja na temat rzekomego zrównania świadczeń socjalnych dla migrantów w państwach członkowskich Unii Europejskiej wywołała falę dyskusji nad Wisłą. Sprawa nie jest jednak tak czarno-biała, jak chcieliby to widzieć politycy. I choć UE chce zapobiec sytuacji, w której imigranci uciekają do krajów, w których zasiłki są wyższe, to – jak czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej” – ewentualne zrównanie świadczeń socjalnych dla migrantów i Polaków zależeć będzie tylko i wyłącznie od naszego ustawodawcy. Osobną kwestią jest to, czy Polska w ogóle takich migrantów przyjmie.
/JORGE GUERRERO /AFP
Kontrowersje wywołało wejście w życie dyrektywy Parlamentu Europejskiego z 14 maja 2024 r. Jeden z zapisów mówi bowiem o dążeniu państw członkowskich do zrównania zasiłków, jakie mają otrzymać migranci z tymi, które dostają obywatele poszczególnych krajów. Dotyczyć miałoby to również migrantów przybywających do Polski w ramach relokacji.
Migranci będą dostawać takie same zasiłki jak Polacy? Wyjaśniamy
UE proponując zrównanie zasiłków dla migrantów chce zapobiec sytuacji, w której osoby przybywające do Europy dokonywałyby tzw. migracji wtórnej w poszukiwaniu wyższych świadczeń socjalnych i zasiłków.
Reklama
Zapis z dyrektywy PE mówiący, że Unia chce „pomóc” w ograniczeniu tego procederu, na który wpływ ma „zróżnicowanie warunków ich przyjmowania”, wywołał burzę. Opozycja wytykała Donaldowi Tuskowi, że zgadza się na takie decyzje i wzywała do natychmiastowego działania i zablokowania pomysłu.
„Imigranci mogą dostawać warunki pobytu i wypłaty finansowe odbiegające w górę od warunków życia obywateli danego kraju, i to dodatkowo na tychże obywateli koszt. Może to stworzyć sytuacje zapalne” – napisał na X Jacek Saryusz-Wolski, były europoseł PiS.
KO od razu zaczęła przypominać słowa premiera, że „nie będzie akceptacji dla żadnego przymusowego mechanizmu relokacji migrantów„, a Polska będzie „beneficjentem środków” z tytułu przyjęcia uchodźców z Ukrainy.
Wiceminister spraw zagranicznych ws. zasiłków dla migrantów: Polska będzie decydować
W tym tonie wypowiedział się również wiceminister spraw zagranicznych, który w Radiu Zet wyjaśniał, jak należy odczytywać zawiłości w unijnej dyrektywie. Zapewnił on, że to jak w naszym kraju będzie wyglądać unijna dyrektywa, zależeć będzie wyłącznie od Polski.
– Dyrektywa to akt prawny implementowany przez państwo członkowskie, które decyduje, w jaki sposób to zrobi – powiedział prof. Maciej Duszczyk.
W unijnej dyrektywie rzeczywiście znajduje się taki zapis. „W przypadku, gdy państwa członkowskie zapewniają świadczenia materialne w ramach przyjmowania w formie świadczeń pieniężnych lub talonów, ich wysokość ustala się na podstawie wartości określonych na podstawie prawa lub praktyki danego państwa członkowskiego w celu zapewnienia odpowiedniego poziomu życia obywatelom” – czytamy.
Dodatkowo dyrektywa – jak przypomina „DGP” – pozwala odebrać migrantom świadczenia pieniężne, w sytuacjach, kiedy będą łamać podstawowe zasady:
- bez zezwolenia opuszczą obszar, po którym pozwolono im się swobodnie poruszać;
- poważnie lub wielokrotnie naruszą regulamin ośrodków dla cudzoziemców;
- nie będą uczestniczyć w obowiązkowych „środkach integracyjnych”, jeśli takie są zapewniane przez państwo.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL