Zasadnicza linia polityki proekologicznej w UE powinna być utrzymana, a jej wpływ na dynamikę rozwoju gospodarki wcale nie musi być tak dewastujący, jak się często twierdzi – pisze w opinii dla Money.pl Jacek Tomkiewicz, prof. Akademii Leona Koźmińskiego.
Przeciwko polityce klimatycznej UE protestowali m.in. rolnicy (EAST_NEWS, Lukasz Gdak)
Opinia dr hab. Jacka Tomkiewicza, profesora Akademii Leona Koźmińskiego, powstała w ramach projektu #RingEkonomiczny money.pl. W naukach społecznych, w tym w ekonomii, na jedno pytanie istnieje często wiele różnych odpowiedzi. O takich spornych kwestiach dyskutują zaproszeni do Ringu ekonomiści. Tematem przewodnim piątej edycji tego projektu jest polityka klimatyczna UE. Z prof. Tomkiewiczem polemizują dr hab. Dorota Niedziółka i dr hab. Waldemar Rogowski, profesorowie SGH. We prowadzeniu do debaty, autorstwa głównego analityka money.pl Grzegorza Siemionczyka, prezentujemy wyniki szerokiej ankiety wśród ekonomistów dotyczącej tego, czy ambicje klimatyczne UE podkopują konkurencyjność europejskiej gospodarki.
Raport Draghiego, który poprzez prezentację wielu obiektywnych danych pokazując słabnącą konkurencyjność gospodarki europejskiej, wskazuje, że jedną z przyczyn zostawania Europy w tyle za USA są bardzo wysokie ceny energii zarówno dla przemysłu, jak i gospodarstw domowych. Duża część ceny energii wynika z regulacji, chociażby w zakresie kosztów zakupu praw do emisji CO2. Może to więc unijne normy środowiskowe hamują dynamikę gospodarek UE?
Kolejne kroki (Fit for 55, Zielony Ład itd.) na polu ograniczania wpływu działalności człowieka na środowisko mogą więc jeszcze bardziej osłabić pozycję UE w rywalizacji z USA czy Chinami. Czy w związku z tym powinniśmy się wycofać z ambitnych celów klimatycznych, żeby chronić konkurencyjność naszych gospodarek? Odpowiedź moim zdaniem nie jest taka oczywista i mimo konieczności wprowadzania bieżących korekt, zasadnicza linia polityki proekologicznej w UE powinna być utrzymana, a jej wpływ na dynamikę rozwoju gospodarki wcale nie musi być tak dewastujący, jak się często twierdzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Czym jest globalna strategia UE? "Kluczowe znaczenie dla Polski"
Usługi a przemysł w europejskiej gospodarce
Po pierwsze, UE to przede wszystkim producent usług i wysoko marżowych produktów przemysłowych. Znamiennym jest to, że najbogatszym Europejczykiem, w zależności od bieżącej wyceny akcji czasem nawet bywa bogatszy od Elona Muska, jest Bernard Arnault. To główny udziałowiec LVMH, właściciela luksusowych marek takich jak m.in. Dior czy Louis Vuitton. Usługi ze swej specyfiki są mniej emisyjne niż przemysł, więc regulacje prośrodowiskowe nie mają decydującego znaczenia dla konkurencyjności. Można także wskazać czołową europejską firmę przemysłową, czyli holenderskie ASML, który jest światowym liderem w produkcji fotolitografii krzemowych.
Wpływ działalności na środowisko jest tutaj minimalny, a zatem zależność opłacalności produkcji od norm ekologicznych jest niemal pomijalna. Oczywiście, trzeba pamiętać o tradycyjnych przemysłach, takich jak wytwarzanie energii elektrycznej, hutnictwo czy produkcja cementu, gdzie emisje gazów cieplarnianych są wysokie, ale tutaj zachodzi szybki postęp, a normy środowiskowe są silną motywacją do proekologicznych innowacji, jakim jest np. wykorzystanie wodoru przy wytopie stali.
Konsumenci w UE to potęga
Po drugie, UE to ponad 500 mln konsumentów z bardzo wysokimi dochodami, więc mało który producent spoza UE może sobie pozwolić na rezygnację z tak atrakcyjnego rynku. Chcąc eksportować do Europy, producenci z innych części świata muszą więc uwzględniać normy UE, bo to wynika wprost z regulacji (tzw. Carbon Border Adjustment Mechanism) i z pewnością będzie coraz szczegółowo monitorowane przez organizacje proekologiczne, bo wrażliwość klienta europejskiego na wpływ konsumpcji na stan środowiska jest wyjątkowo wysoka.
Po trzecie, często powtarzana jest teza, według której to UE narzuca sobie wysokie normy środowiskowe, na czym cierpi jej konkurencyjność, podczas gdy główni truciciele, to przede wszystkim takie kraje Chiny, USA czy Indie, które szybko rosną kosztem słabnącej UE. W tym twierdzeniu jest sporo prawdy – emisja CO2 w 2023 USA i Chin to odpowiednio 1,8 i ponad 5 razy więcej niż emisja całej UE (dane w tym akapicie wg Międzynarodowej Agencji Energii).
Zobacz także:
Cła na chińskie elektryki mogą zaszkodzić Polsce. Andrzej Robaszewski: Więcej strat niż korzyści [OPINIA]
USA i Chiny też ograniczają emisje
Warto jednak zauważyć, że w USA i Chinach sporo się dzieje na polu ograniczania wpływu gospodarki na środowisko. Pamiętajmy, że to w USA zasadniczo ograniczono emisję CO2 przy produkcji energii głównie poprzez wzrost energetyki opartej na gazie ziemnym, którego na skutek rewolucji łupkowej w USA nie brakuje. Od roku 2000 do 2023 emisja CO2 per capita spadła tam z 20,5 ton do 13,3 tony, więc postęp jest znaczący.
Chiny są z kolei światowym liderem we wdrażaniu produkcji energii opartych na źródłach odnawialnych. To właśnie dlatego od początku XXI wieku Chiny zwiększyły emisję z 3,5 GT do 12,6 GT, czyli 3,6 razy, ale w tym samym czasie chińskie PKB zwiększyło się ponad 10 razy, więc nie można mieć wątpliwości, że władze przywiązują dużą wagę do kwestii środowiskowych i przynosi to wymierne efekty.
Nie można też zapominać, że siły rynkowe są czasem skuteczniejsze niż regulacje. Stale taniejące panele słoneczne i turbiny wiatrowe sprawiają, że odchodzenie od spalania paliw kopalnych w produkcji energii elektrycznej postępuje bardzo szybko zarówno w USA, jak i np. krajach afrykańskich. Nie można twierdzić więc, że to tylko Unia za pomocą regulacji staje się coraz bardziej zielona, podczas gdy reszta świata zalewa nas swoją produkcją, która nie jest ograniczana wyśrubowanymi normami ekologicznymi.
I wreszcie po czwarte, w dzisiejszym świecie konkurencyjność nie zależy od tradycyjnych czynników, takich jak położenie geograficzne, surowce naturalne, czy dostęp do taniej siły roboczej, ale raczej od zdolności do przyciągania najbardziej utalentowanych i twórczych pracowników. Najwyższej klasy specjaliści coraz większą uwagę zwracają nie tylko na wysokość zarobków, ale na jakość życia, która jest określona w dużej mierze przez otoczenie przyrodnicze. Rośnie także nasza świadomość i troska o przyrodę – przy wyborze miejsca pracy bierzemy pod uwagę jak nasza firma i kraj, w którym ona funkcjonuje, wpływa na środowisko, czyli bycie „eko” jest ważnym czynnikiem przyciągania talentów.
Kraje UE mają bardzo dużo do zaoferowania. Trudno znaleźć inne miejsce na świecie z tak bogatą ofertą kulturalną, wysokim poziomem bezpieczeństwa, dobrą jakością dóbr publicznych, w tym transportem publicznym, i czystą oraz zadbaną przyrodą. Najwyższej klasy specjaliści oraz przedsiębiorcy mają sporo argumentów za tym, żeby pracować i inwestować w krajach UE.
Zobacz także:
Cła na chińskie elektryki. Piotr Arak: Chiny nie mogą łamać zasad wolnego handlu [OPINIA]
Polityka klimatyczna jest pragmatyczna
Podsumowując, aktywna polityka ograniczająca zmiany klimatyczne jest nie tylko pragmatyczna i moralna, bo wyraża troskę o jakość życia przyszłych pokoleń, ale też wcale nie musi w tym samym czasie ograniczać konkurencyjności gospodarki. To, że UE jest liderem we wprowadzaniu proekologicznych rozwiązań, nie może być traktowane jako naiwny idealizm, który jest cynicznie wykorzystany przez resztę świata, która wygrywa rywalizację z producentami z UE. Skuteczność ograniczania wpływu gospodarki na środowisko jest tym większa, im więcej gospodarek światowych aktywnie włączy się w proces ograniczania produkcji zanieczyszczeń.
Rezygnacja z ambitnych celów środowiskowych w UE byłaby fatalnym sygnałem dla społeczności międzynarodowej i z pewnością bardzo opóźniłaby proces koordynacji światowej polityki klimatycznej. To raczej reszta świata powinna się dostosowywać do słusznych rozwiązań proponowanych w UE. Bycie „eko” wcale nie musi oznaczać, że UE pozostanie skansenem z muzeami, galeriami i pięknymi gotyckimi katedrami, ale bez sektorów produkujących nowoczesne, innowacyjne dobra i usługi. Kraje UE mają sporo argumentów i zasobów, żeby być liderem w wielu nowoczesnych branżach, zachowując jednocześnie troskę o środowisko. Te uwagi oczywiście nie zwalniają polityków gospodarczych w UE od myślenia o konkurencyjności gospodarki. Na tym polu jest sporo do zrobienia od ograniczania zbędnej biurokracji do pracy na rzecz pełniejszej integracji europejskich rynków, które pozwolą szybko rosnąć europejskim firmom, tak żeby podejmować konkurencję z amerykańskimi, chińskimi czy indyjskimi przedsiębiorcami.
Autorem opinii jest dr hab. Jacek Tomkiewicz, profesor Akademii Leona Koźmińskiego, dziekan tamtejszego Kolegium Finansów i Ekonomii oraz dyrektor ds. naukowych w Centrum Badawczym Transformacji, Integracji i Globalizacji TIGER.