Rumunia przystępuje do budowy największej w Europie fabryki prochu. Ma ona powstać pod Braszowem, niecałe 160 km od stolicy kraju, Bukaresztu. O inwestycji poinformował rumuński premier Marcel Ciolacu. Jej koszt to 400 mln euro, z czego 47 mln euro pochodzić będzie z dotacji Komisji Europejskiej. W Polsce kilka lat temu zapowiadano reaktywację wytwórni prochu w Pionkach pod Radomiem – niestety, plany te wciąż nie doczekały się realizacji, a w obliczu zagrożenia za wschodnią granicą Polska zmuszona jest kupować proch m.in. od Niemców.
/Artur Widak /AFP
Jak informuje „Portal obronny”, powołując się na informacje rumuńskich mediów, premier Ciolacu przekazał podczas czwartkowego (4 kwietnia) posiedzenia rumuńskiego rządu, że „projekt nabiera kształtu” i ma to być „największa taka fabryka w Europie”. Jej budowa potrwa około dwa lata.
Jeszcze w połowie marca rumuńskie media informowały, że Komisja Europejska w ramach programu na rzecz zwiększenia produkcji amunicji w krajach wspólnoty przeznaczyła niemal 47 mln euro na projekt fabryki prochu, który zrealizują wspólnie rumuński ROMARM i niemiecki Rheinmetall. Ten pierwszy to będący własnością państwa koncern dostarczający technologii obronnych – odpowiednik Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Ten drugi, z siedzibą w Dusseldorfie, działa w dwóch sektorach: obronnym i samochodowym.
Reklama
Media w Rumunii wyrażały zadowolenie z decyzji o budowie wielkie fabryki prochu w tym kraju, podkreślając, że po 1990 r. wiele tego typu zakładów upadło, a Bukareszt jest obecnie zmuszony sprowadzać proch z Serbii. Dla kraju członkowskiego NATO to kłopotliwa sytuacja, bowiem Serbia pozostaje w bliskich relacjach z Federacją Rosyjską.
Rumunia będzie mieć swoją fabrykę prochu, w Polsce nie może odrodzić się dawny zakład
Teren pod budowę fabryki w Braszowie należy obecnie do rumuńskiej agencji administracji podatkowej (ANAF) i ma zostać przekazany państwu – odnotowuje „Portal obronny”.
Przypomnijmy, że w połowie marca KE zdecydowała o przekazaniu sumy pół miliarda euro firmom zbrojeniowym w krajach UE, aby te zwiększały produkcję amunicji artyleryjskiej. Celem jest uzupełnienie zapasów własnych wspólnoty, ale też pomoc Ukrainie. Z tej puli Polska otrzymała zaledwie 2,1 mln euro – przyznano je zakładom Dezamet, należącym do PGZ. Obecna ekipa rządząca podkreśla, że o pieniądze ze wspomnianej puli należało ubiegać się w okresie, kiedy u władzy było Prawo i Sprawiedliwość. – Będziemy składać wniosek do KE o rozpisanie nowego konkursu – zapowiedział wiceminister aktywów państwowych Marcin Kulasek. – Jeśli będziemy mieli twarde fakty o zaniedbaniu, nie wykluczamy postawienia Jacka Sasina i Mariusza Błaszczaka (byłego ministra aktywów państwowych i byłego ministra obrony – red.) przed Trybunałem Stanu.
W tym kontekście warto wspomnieć, że w Polsce wciąż nie może „odrodzić się” fabryka prochu w podradomskich Pionkach. O reaktywacji tego zakładu mówiło się dużo za rządów PiS, jednak ostatecznie zapowiedzi reaktywacji wytwórni prochu w Pionkach nigdy nie przełożyły się na konkretne działania. Obecnie Polska sprowadza proch głównie z Niemiec i kilku innych krajów Europy, m.in. Czech i Szwajcarii.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL