Ludwik Sobolewski: Od przeciętności do wielkości i z powrotem?

Wspaniała Siódemka to największe technologiczne firmy notowane na dwóch giełdach nowojorskich, NYSE i NASDAQ. Nadają one impet całemu rynkowi giełdowemu. Ciągną, jak maszyny z filmów sci-fi, jego wyceny, obroty i indeksy. Nazwa „The Magnificent Seven” została ukuta bardzo niedawno temu, w 2023 roku. Zdjęcie

Notowania Nvidii są niesione falą algorytmów sztucznej inteligencji i wprowadzaniem systemów AI do wszystkich dziedzin życia. /CFOTO / NurPhoto /AFP

Notowania Nvidii są niesione falą algorytmów sztucznej inteligencji i wprowadzaniem systemów AI do wszystkich dziedzin życia. /CFOTO / NurPhoto /AFP Reklama

Przedsiębiorstwa należące do tej elity to firmy amerykańskie. Nie ma co do tego wątpliwości? Rzeczywiście, trudno je nazwać inaczej. Facebook (Meta), Google (Alphabet), Amazon, Apple, Tesla i Microsoft kojarzą się wiadomo z którym krajem. Ale „kojarzą się” także dlatego, że to marki globalne, znane wszędzie i prawie każdemu. I uzyskujące olbrzymie przychody nie tylko z rynku północnoamerykańskiego. To cecha wspólna dla wszystkich czołowych przedsiębiorstw z USA. Spółki tworzące jeden z najbardziej flagowych indeksów giełdowych, S&P 500, obejmujący pięćset największych firm amerykańskich, z grubsza 40 proc. przychodów osiągają na rynkach poza Ameryką. Globalizacja to sieć współzależności.

Reklama

„Jeśli działa wyobraźnia, to uruchamiane są transfery kapitału”

Wracam do Wspaniałej Siódemki. Olbrzymie znaczenie tych firm dla odczytu kondycji rynku kapitałowego ukazuje nieco rozczarowujący obraz całości. Trzeba przy tym pamiętać, że w USA jest inaczej niż w Polsce. Tam giełda jest naturalnym miejscem dla wszystkich, którzy chcą się liczyć w biznesie. Dominująca pozycja kilku wielkich firm oraz ich przemożny wpływ na koniunkturę giełdową obnaża znacznie niższą atrakcyjność – w percepcji inwestorów – tysięcy innych firm działających w tej przecież wciąż największej gospodarce świata. 

Giełdowy rynek amerykański mierzony jest również przez takie indeksy, jak Russell 3000 czy Russell 2000. Bardzo rzadko wymienia się je nawet w głównym nurcie narracji na tematy giełdowe. Pokazują one kierunek kursów tysięcy przedsiębiorstw średnich i małych (po polsku mówimy: „misiów”). A te borykają się co najmniej od dekady z problemami. Nawet jeśli dostarczają inwestorom stóp zwrotu, to nie mają one wiele wspólnego z zawrotnymi zyskami z inwestycji w akcje firm wchodzących w skład Wspaniałej Siódemki. A to wszystko wskutek tego, że wyobraźnię inwestorów rozpalają dziś nie setki i tysiące firm, lecz forpoczta tych najwięcej zarabiających na przemianie cywilizacyjnej, jakiej jesteśmy i świadkami, i uczestnikami. A jeśli działa wyobraźnia, to uruchamiane są transfery kapitału.

Wszystkie nazwy i marki znamy od wielu lat – nawet Teslę, mającą historię krótszą niż Microsoft czy Apple, ale rozsławianą przez postać Elona Muska. Jest natomiast jeden beniaminek w tym gronie.

To Nvidia. Firma została założona w roku 1993. Lider wśród założycieli, Jensen Huang, z pochodzenia Tajwańczyk, stoi na jej czele do dziś. To jest w ogóle bardzo pouczająca i zarazem krzepiąca historia. Możesz działać przez wiele lat, ze zmiennym powodzeniem, przy czym częściej będziesz miał problemy niż sukcesy. Łącznie z groźbą bankructwa, które spojrzy ci prosto w oczy. Jeżeli jednak będziesz robił swoje i utrzymasz uważność na zmiany zachodzące wokół ciebie, to możesz nagle stać się…

Właśnie, czym? Dzisiaj już nie jest tak, że o palmę pierwszeństwa w kategorii „Najwyżej Wyceniana Firma Świata” rywalizują jedynie Apple i Microsoft. Każda z nich osiągnęła wartość rynkową około trzech bilionów dolarów. W ostatnich miesiącach i tygodniach do tej dwójki dołączyła właśnie Nvidia. Oto w łonie Wspaniałej Siódemki narodziło się jeszcze bardziej ekskluzywne towarzystwo, absolutna crème de la crème. Rację miał Winston Churchill: sukces polega na posuwaniu się od porażki do porażki, bez utraty entuzjazmu. I dobrze założyciele spółki wymyślili jej nazwę – „Nvidia” pochodzi od łacińskiej „invidia”, czyli zazdrości. Pozazdrościli innym, i udało się.

„Szaleństwo wycen i powodzenie firm, które tworzą algorytmy”

Notowania Nvidii są niesione falą algorytmów sztucznej inteligencji i wprowadzaniem systemów AI do wszystkich dziedzin życia. A nawet jeśli nie do wszystkich, to jestem pewien, że za chwilę będziemy mieć trudność w wymienieniu branż, usług, sposobów komunikacji, a nawet twórczości, bez istotnego pierwiastka sztucznej inteligencji. To nakręca szaleństwo wycen i powodzenie firm, które tworzą algorytmy, zapewniają że ich powstawanie jest możliwe (to właśnie robi Nvidia) czy znajdują dla nich zastosowania i wdrażają te rewolucyjne systemy. Chodzi tu nie tylko o generatywną sztuczną inteligencję (znaną szerzej od momentu prezentacji i udostępnienia systemu ChatGPT jesienią 2022  r. przez OpenAI), lecz także, a raczej przede wszystkim, o AGI (artificial general intelligence), czyli ogólną sztuczną inteligencję. Ta generatywna produkuje teksty i obraz; ta ogólna ma myśleć oryginalnie oraz samodzielnie i kiedyś może nabędzie świadomość.

To wszystko prawda. Dokonuje się rewolucja. Ale właśnie dlatego odnoszę się ze sceptycyzmem do notowań Nvidii. A może nie ze sceptycyzmem, bo koń, jaki jest, każdy widzi. Ale zastanówmy się. Wartość rynkowa jednej spółki przewyższa – na przykład – wartość wszystkich przedsiębiorstw notowanych na giełdzie we Frankfurcie. I to przewyższa znacznie. Widzę w tym i szaleństwo, i naiwność – a może także coś wręcz przeciwnego, czyli wyrachowanie – inwestorów. Czy naprawdę wartość rynkowa jednego amerykańskiego przedsiębiorstwa, nawet przyspieszającego rewolucję AI,  może być w sensie ekonomicznym większa o niemal jeden bilion dolarów od giełdowej wartości gospodarki niemieckiej notowanej na Deutsche Boerse? To już na pierwszy rzut oka trąci fałszem.

Cechą rewolucji gospodarczej, jeśli ma być nią naprawdę, jest to, że nie pozostaje ona domeną jednej czy dwóch firm. Przemysł wytwarzania AI, od produkcji chipów, przez trenowanie algorytmów, skończywszy na wdrożeniach, nie będzie domeną jednej czy dwóch firm z Tajwanu, holenderskiej ASML i amerykańskiego potentata. Z Nvidią stanie się to samo co z Teslą. Obecna wartość rynkowa producenta samochodów jest blada w porównaniu z tym, co widzieliśmy ledwie kilkanaście miesięcy temu. Wtedy Tesla produkowała wielokrotnie mniej aut niż Toyota, jednocześnie bijąc japońską firmę na głowę pod względem wartości w oczach inwestorów. Z tamtej świetności pozostało niewiele, a globalna ekspansja chińskich elektryków za moment jeszcze bardziej skomplikuje biznes Tesli.

„To się kiedyś skończy. Raczej prędzej niż później”

Z Nvidią będzie podobnie. Na razie chodzi o to, by instytucje i ludzie zarabiali kolosalne pieniądze na handlu akcjami. Tylko przez ostatnie paręnaście dni wycena Nvidii wzrosła o jakieś 350 miliardów dolarów. Owszem, właściwie codziennie nasza wiedza i rozumienie oraz prognozy na temat tego, jak głęboko zmieni świat technologia sztucznej inteligencji, ewoluują. To uzasadnia niesłychane skoki w notowaniach i wycenach. Ale to się kiedyś skończy. Raczej prędzej niż później. Nvidia stanie się wtedy taką bardziej zwyczajną spółką giełdową. Pytanie, czy nadal będzie uważana za członka Wspaniałej Siódemki (obecnie podnoszą się głosy, że może powinna z niej wypaść Tesla). Ale póki co, jest tak, jak jest. I życie inwestorów giełdowych jest dzięki temu ciekawsze. Ale to nie jest koniec historii. To pewnie dopiero koniec początku.

Ludwik Sobolewski, adwokat, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie, obecnie CEO funduszu Better Europe EuSEF ASI

Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy. 

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Wideo Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 84: Może czas zmienić konstytucję? INTERIA.PL

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *