Gdyby nie podwyżki stóp procentowych NBP od października 2021 do września 2022 roku do 6,75 proc., polałaby się krew. Mogłyby upaść przynajmniej trzy z 10 największych banków w Polsce. Podwyżki stóp je uratowały – twierdzą bankowcy. I łamią sobie głowę, co będzie, kiedy zaczną się obniżki stóp.
/123RF/PICSEL
– Jako banki mieliśmy wielkie szczęście, że stopy poszły do góry, bo gdyby poszły w dół większość z nas nie miałaby budżetu, żeby przyjechać do Sopotu na Europejski Kongres Finansowy – mówił podczas EKF Piotr Mazur, wiceprezes PKO Banku Polskiego.
– Gdyby nie podwyżki, lałaby się krew – dodał prezes jednego z największych polskich banków.
Skoro tak doświadczeni bankowcy mówią takie rzeczy, to znaczy, że sprawa jest poważna. Potwierdzają to wyniki badań Warszawskiego Instytutu Bankowości. Żeby dobrze sprawę zrozumieć, trzeba przyjrzeć się na chwilę historii wyników, jakie osiągały w ostatnich latach banki.
W latach 2011-14 było to 15,2-15,9 mld zł rocznie. Niemal równo jak pod sznurek. Pod koniec 2012 roku rozpoczął się cykl obniżek stóp procentowych, w wyniku którego główna stopa NBP spadła z 4,75 proc. do 1,5 proc. na początku 2015 roku. Nominalnie wyniki banków niemal się nie zmieniały, ale realnie zaczęły marsz w dół.
Reklama
O co chodzi z tymi „realnymi” wynikami?
Chodzi o to, że – zwłaszcza w przypadku banków – prawdziwym odniesieniem dla wyniku jest wartość nominalnego PKB, czyli podawanego przez GUS co roku w cenach bieżących. Nominalny PKB rośnie, dzięki wzrostowi realnego PKB (czyli większej wartości towarów i usług wytworzonych w kolejnym roku w porównaniu z poprzednim), ale także wskutek wzrostu cen, czyli inflacji.
Słowem – nominalny PKB to realny wzrost plus inflacja. I do tego właśnie trzeba odnosić nominalne wyniki banków, żeby zobaczyć, czy tak naprawdę lepiej zarabiają, czy też gorzej. Bo banki powinny zarabiać na tym, że PKB realnie rośnie (przedsiębiorstwa więcej inwestują, mają lepsze zyski, ludzie mają wyższe dochody, itp.) ale też nie powinny zostawać w tyle za inflacją. Podobnie jak nikt z nas nie chce, żeby jego wynagrodzenia pozostawały za inflacją w tyle.
I tu już obraz mamy inny, jeśli porównać wyniki banków do polskiego PKB. Bo w 2011 roku zysk całego polskiego sektora bankowego przekroczył 1 proc. PKB, a w 2014 roku było to już o 0,1 punktu procentowego mniej, choć wynik za 2014 rok wyniósł nominalnie 15,9 mld zł, czyli był wyższy niż ten z 2011 roku (15,5 mld zł).
W 2015 roku zdarzyła się solidna wpadka, bo upadł SKOK Wołomin, który pociągnął za sobą duże straty. Przypomnijmy, że banki musiały też zrzucić się na fundusz gwarancji depozytów dla SKOK-ów, żeby było z czego je wypłacić naiwnym ludziom, którzy zdeponowali tam swoje pieniądze. Cały sektor osiągnął wtedy 11,2 mld zł zysku netto. Bardzo słabo.
W kolejnych latach było gorzej, bo od 2016 roku wprowadzony został podatek bankowy. W latach 2016-19 wynik banków nie przekroczył 14 mld zł, a więc nawet nominalnie wartości z lat 2011-14. A PKB rósł dość szybko, a w końcu dała też znać o sobie inflacja. Zyski banków realnie spadły z 0,92 proc. PKB w 2014 roku do 0,6 proc. PKB w 2019 roku.
Co uratowało bankom skórę?
Potem była pandemia i – wiadomo – cały sektor miał 0,3 mld zł straty. Ale w tym czasie banki tworzyły już naprawdę potężne rezerwy na roszczenia frankowiczów – grubo ponad 10 mld zł rocznie. 6 mld zł zysku sektora za 2021 rok było to zaledwie 0,23 proc. PKB, a pamiętamy ile banków miało wtedy straty. Pod koniec roku dostały koło ratunkowe – podwyżki stóp. I dzięki temu w Polsce nie doszło do kryzysu bankowego.
Gdy stopy rosły, w górę poszły jak z automatu raty wszystkich udzielonych wcześniej kredytów. I na tym właśnie zarabiały banki. To uratowało im skórę. Bo równocześnie całkowicie spadł popyt na kredyt. Dlaczego?
– Ciągle ponosimy konsekwencje programów zwiększania przez państwo środków dostępnych zarówno osobom fizycznym, jak i podmiotom gospodarczym – mówił podczas EKF prezes ING Banku Śląskiego Brunon Bartkiewicz.
Rok później – w 2022 roku – stopy maszerowały dalej w górę, ale rząd wprowadził na dwa lata „wakacje kredytowe”, których koszty banki musiały zaksięgować w 2022 roku. W sumie było to ok. 14 mld zł. „Wakacje” zjadły im zatem ponad połowę zysku, który ostatecznie wyniósł 10,7 mld zł, czyli zaledwie 0,35 proc. PKB.
Ubiegły rok był pierwszym, kiedy zysk banków faktycznie odbił – ale to także zasługa wciąż wysokich stóp. To one mają wpływ na wynik odsetkowy banków, a wynik odsetkowy stanowi ponad 90 proc. ich całkowitych przychodów operacyjnych. Wynik odsetkowy wzrósł w 2023 roku o 22 mld zł w porównaniu z rokiem poprzednim. Banki trzymają mocno cenę kredytu wysoko, ale mogą płacić grosze za depozyty, gdyż są nadpłynne, bo kredyty to zaledwie 68 proc. zebranych przez nie depozytów. Dodajmy, że raportowane przez sektor 27,9 mld zł zysku netto to zaledwie 0,81 proc. PKB, a zatem sporo mniej niż w latach 2011-14.
Co będzie, kiedy spadną stopy procentowe?
– Mamy strukturalnie zagrożone rachunki wyników na wypadek spadku stóp – mówił podczas EKF Przemek Gdański, prezes BNP Paribas Bank Polska.
Na razie – spokojnie. W tym, przyszłym i pewnie jeszcze w następnym roku prognozy nie wieszczą dramatycznego zagrożenia, bo przewidują, że obniżki stóp będą bardzo powolne. Powodem tego jest utrzymująca się wysoko inflacja. Eksperci EKF prognozują, że uporczywość inflacji spowoduje utrzymanie głównej stopy NBP w tym roku na poziomie 5,75 proc., a więc bardzo przyjaznym dla wyników banków. Dopiero na koniec 2025 roku widzą obniżki stopy referencyjnej do 4,75 proc., a na koniec 2026 roku – do ok. 4 proc.
Już teraz jednak wizja spadku stóp spędza sen z oczu bankowców. Zdają sobie sprawę, że bank jest jak transatlantyk z początków zeszłego stulecia, niełatwo go zatrzymać ani zmienić kurs. Zwinny slalom pomiędzy górami lodowymi raczej w przypadku banku nie wchodzi w rachubę.
– Jak będą wyglądały nasze wyniki, gdy wyniesiona zostanie baza z ponczem w postaci wysokich stóp procentowych? Nasze przyzwoite wyniki są związane z wysokimi stopami. Chcę przygotować bank na to, co nieuchronnie kiedyś nastąpi, czyli spadek stóp procentowych. Gdy stopy spadną, część sektora będzie naprawdę w bardzo dużych kłopotach – mówił podczas EKF prezes Santander Bank Polska Michał Gajewski.
Jakie będą to kłopoty? Wiele zależy od sytuacji gospodarki (prognozy są obiecujące), popytu na kredyt, utrzymywania się nadpłynności (nie trzeba płacić za depozyty, które nieproszone same zalewają banki), oczekiwanych zmian w podatku bankowym, wreszcie – od rozwiązania problemu kredytów we frankach. Banki ujawniają wrażliwość wyniku na zmiany stóp. Np. dla Santandera BP spadek o 100 punktów bazowych oznacza wynik odsetkowy mniejszy o 0,5 mld zł w horyzoncie 12 miesięcy. Bank miał w 2023 roku 13,1 mld zł wyniku odsetkowego. To znaczy, że jeden punkt spadku stóp przełknie na śniadanie.
Bankowcy są zgodni, że polski sektor bankowy się kurczy i jest za mały, by finansować duże projekty inwestycyjne. Na niedawno udzielony kredyt dla farmy wiatrowej Balic Power musiało się zrzucić aż 21 banków i na dodatek dwie instytucje międzynarodowe. Być może dlatego Joao Bras Jorge, prezes banku Millennium uważa, że za rok polski sektor bankowy czekają fuzje i przejęcia.
– Za rok zacznie się konsolidacja w polskim sektorze bankowym, o ile nie będzie nowych ryzyk – mówił podczas EKF Joao Bras Jorge.
Ciekawe, czy któraś z wielkich, globalnych instytucji ma apetyt na polski rynek.
Jacek Ramotowski
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL