Odblokowanie 137 mld euro rozrusza branżę, ale jednocześnie będzie się wiązać z nową falą wzrostu cen materiałów budowlanych i robocizny – pisze Dziennik Gazeta Prawna.
Eksperci z branży budowlanej przewidują, że w najbliższym czasie można spodziewać się gwałtownego wzrostu cen materiałów budowlanych oraz kosztów robocizny. Powód? Kumulacja inwestycji, która może nastąpić w latach 2025-2027, co z kolei ma związek z odblokowaniem środków z KPO.
Ceny materiałów budowlanych gwałtownie wzrosną?
Dziennik Gazeta Prawna zwraca uwagę, że od około dwóch lat polska branża budowlana mierzy się z wyraźnym spadkiem zamówień, co widać przede wszystkim w przypadku przedsięwzięć samorządowych i kolejowych, mocno uzależnionych od pieniędzy unijnych. Dodatkowo- jak pisze gazeta – budżety gmin czy powiatów zostały w ostatnich latach mocno wydrenowane przez władzę centralną. Odblokowanie 137 mld euro z Krajowego Planu Odbudowy i Funduszu Spójności powinno na nowo rozkręcić inwestycje.
Ożywienia można spodziewać się również w inwestycjach prywatnych, np. przy budowie mieszkań, magazynów czy obiektów przemysłowych. – Możemy być świadkami nowej klęski urodzaju ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami dla rynku – mówi w rozmowie z gazetą Damian Kaźmierczak, członek zarządu Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Według Kaźmierczaka nowe spiętrzenie inwestycji będzie oznaczało kolejną falę wzrostów cen materiałów i robocizny, która będzie wpływała negatywnie na marże firm budowlanych. – Dlatego publiczni i quasi-publiczni zamawiający powinni pilnie zasiąść z przedstawicielami branży budowlanej do przeglądu mechanizmów waloryzacji kontraktów, które w skali całego rynku nadal nie działają optymalnie – mówi Kaźmierczak.
Zabraknie rąk do pracy?
Przedstawiciel Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa zwraca również uwagę, że na rynku może zabraknąć rąk do pracy. – Po wybuchu wojny w Ukrainie skończył się swobodny przepływ ukraińskich pracowników do Polski, a brak polityki migracyjnej i niewydolność aparatu państwa powodują, że polskim firmom nie jest łatwo zastąpić ich pracownikami z Azji, np. z Indii, Bangladeszu, Nepalu, Filipin czy Uzbekistanu. To palący problem, który da o sobie znać już w najbliższym czasie – alarmuje Kaźmierczak, apelując jednocześnie, by w najbliższym czasie rozpocząć poważną dyskusję o zasadach długofalowej polityki migracyjnej, m.in. na temat ułatwień w sprowadzaniu pracowników.