Politycy rządzącej koalicji nieustannie zapewniają, że wystartuje program dopłat do kredytów. Nie wskazują jednak żadnych konkretów: ani daty, ani zasad dopłat (minister rozwoju i technologii solennie zapewniał, że przedstawi projekt ustawy w sierpniu). Takie niepoparte niczym zapowiedzi bardzo szkodzą rynkowi nieruchomości, bo wprowadzają ogromną dozę niepewności. Część klientów wstrzymuje się z planami zakupu, bo nie chcą przegapić ewentualnego programu wsparcia. Deweloperzy ograniczają plany inwestycyjne, bo wiedzą, że po ogłoszeniu programu dopłat zainteresowanie mieszkaniami gwałtownie wzrośnie i będą mogli sprzedawać za bardziej atrakcyjne ceny.
Brak dopłat do kredytów rozsadzi rynek? Tym straszy wiceminister
Rząd kilka miesięcy temu zafundował nam wszystkim wielkie oczekiwanie i niepewność, co jest jednoznacznie szkodliwe. I dalej brnie w tę indolencję.
Nie zmieniło się jedno: Polska 2050 i Nowa Lewica konsekwentnie zapowiadają, że nie poprą dopłat do kredytów. Mają za to swoje pomysły na to, jak usprawnić sytuację na rynku nieruchomości.
Niedawno na specjalnym posiedzeniu komisji infrastruktury do poparcia ustawy przekonywał ich wiceminister rozwoju Jacek Tomczak. Przekonywał, że jego resort jest w stanie pokazać „bardzo szczegółowe analizy” tego, co się wydarzy w przyszłym roku, jeśli program kredytowy nie zostanie uruchomiony. Straszył, że spadnie podaż (czyli na rynek trafi mało mieszkań), więc wzrosną ceny.
Jako że niezwiązani z rządem eksperci to w dopłatach widzą zagrożenie, interesujące jest, który ośrodek łączy wzrost cen z brakiem dopłat. Temat zaczął drążyć „Dziennik Gazeta Prawna” i zapytał o analizy, które przywoływał polityk.
„DGP” o analizie, której nie ma
„Jak wynika z naszych ustaleń, MRiT nie zleciło zewnętrznych i niezależnych badań w tym zakresie. Tezy postawionej przez Jacka Tomczaka nie potwierdza też opracowanie przygotowane przez Instytut Techniki Budowlanej, na które powoływał się w wywiadach wiceminister” – informuje „DGP”.
Gazeta poprosiła o komentarz Jana Dziekońskiego, eksperta ds. rynku nieruchomości z platformy analiz FLTR. Zauważył on, że ITB faktycznie wydał opinię na zlecenie ministerstwa, ale dotyczył on zupełnie innego pytania. „Z pisma ITB trudno wyciągać jakiekolwiek wnioski dotyczące wprowadzenia lub niewprowadzenia kredytu #naStart, bo dotyczy ono zupełnie innej tematyki. Nie mówi niczego o programach dopłatowych, odnosi się wyłącznie do cen materiałów budowlanych” – powiedział.
Koalucjanci zaprzeczają, by dali dopłatom zielone światło
Niedopowiedzeń w temacie dopłat jest więcej. Minister rozwoju Krzysztof Paszyk powiedział dwa tygodnie temu, że w sprawie dopłat udało się osiągnąć kompromis. „Było trochę różnic i trwają ostatnie szlify przepisów w ustawach, które będą ten program wprowadzały” – poinformował w odpowiedzi na pytanie.
Taka deklaracja zaskoczyła koalicjantów. Kilkoro polityków powiedziało, że nic im o żadnych kompromisach nie wiadomo. – Nie widziałam żadnych nowych rozwiązań. Podtrzymuję stanowisko: nie dla dopłat dla deweloperów. Tak dla społecznego budownictwa – skomentowała Katarzyna Pałczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej. Jest ona jedną z bardziej widocznych przeciwniczek dopłat: już latem stanowczo mówiła w imieniu Polski 2050, że zgody na dopłaty nie ma i nie będzie, bo to program szkodzący rykowi.
Anna Maria Żukowska, przewodnicząca Koalicyjnego Klubu Parlamentarnego, również przyznała, że nic jej o żadnym przełomie w sprawie nie wiadomo.
Ceny powoli zaczęły się stabilizować
Jak wygląda rynek nieruchomości dziś – prawie 11 miesięcy po wygaszeniu poprzedniego programu dopłat i w obliczu niepewności co do tego kontynuacji w jakimkolwiek kształcie? Rację mają ci, którzy zwykli mawiać, że „rynek sam się wyreguluje”.
– Rynek się stabilizuje i mam nadzieję, że jego ożywienie będzie następować zgodnie z czynnikami fundamentalnymi, bez żadnych wahnięć w jedną czy drugą stronę, bo mam poczucie, że są one szkodliwe – powiedział w rozmowie z Interią prof. Adam Czerniak z SGH, współautor Kwartalnika Mieszkaniowego.
Niższe zainteresowanie potencjalnych nabywców przyczyniło się do wyhamowania wzrostu średnich cen ofertowych mieszkań. Według firmy doradczej JLL, od początku roku sprzedano 30 tys. mieszkań, czyli o 31 proc. mniej niż w tym samym okresie rok wcześniej. W największych sześciu miastach podaż nowych mieszkań wzrosła o 65 proc. w ujęciu rocznym, co zwiększyło ofertę mieszkań do 52 tys. lokali.
Ten trend potwierdzają dane opublikowane w najnowszym kwartalniku Mieszkaniowym Otodom i Polityki Insight. Autorzy zauważają, że taki poziom dostępności ofert ostatni raz wystąpił dekadę temu, kiedy polski sektor nieruchomości wychodził z okresu spowolnienia.