Marcin Janusz podsumował sezon ZAKSY. „Wierzę, że szybko się otrzepiemy” – Siatkówka

Marcin Janusz Reprezentacja Polski przygotowuje się do Ligi Narodów i igrzysk olimpijskich. Wyjątkowo wcześnie na zgrupowaniu pojawili się siatkarze ZAKSY. Marcin Janusz w rozmowie z „Wprost” podsumował miniony sezon PlusLigi.

Miniony sezon PlusLigi był bardzo nieudany dla Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Trzykrotni zwycięzcy Ligi Mistrzów najpierw zdobyli Superpuchar Polski, a następnie zaczęli mieć ogromne problemy zdrowotne. Przez to odpadli z Ligi Mistrzów, nie zakwalifikowali się do Pucharu Polski oraz nie dostali się do play-offów. Ucieczką od tych problemów może być zgrupowanie kadry, która przygotowuje się do Ligi Narodów i igrzysk olimpijskich. Na tematy klubowe i kadrowe „Wprost” porozmawiał z Marcinem Januszem, rozgrywającym biało-czerwonych.

Norbert Amlicki, „Wprost”: Za panem trudny sezon klubowy, czy już jakieś wnioski zostały wyciągnięte?

Marcin Janusz, reprezentacja polski, Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Na pewno. Ten sezon dał wiele doświadczeń, niestety w większości tych negatywnych. Jeśli chce się być lepszym zawodnikiem, nawet trzeba wyciągać wnioski z każdej porażki. Mam sporo przemyśleń, z którymi nie chciałbym się dzielić publicznie, bo uważam, że lepiej będzie dla drużyny i klubu, jak pewne rzeczy pozostaną w naszym wąskim gronie. To był dla każdego taki sezon, gdzie można zrobić rachunek sumienia i się poprawić w przyszłości.

W mediach mówi się, że zostanie pan w ZAKSIE na kolejny sezon, to prawda? (Rozmowa była przeprowadzona przed oficjalnym potwierdzeniem przez klub, że Marcin Janusz zostaje na kolejny sezon – przyp. red.)

Zawsze wolę poczekać na oficjalne komunikaty klubu, więc chyba nawet nie mogę potwierdzać tego, czy zostaję, czy odchodzę, więc na razie poczekajmy. Kwestia dni i wszystko zostanie ogłoszone.

Czy miał Pan przedstawioną jakąś wizję dalszego rozwoju tego klubu? Czy uważa pan, że ZAKSA wróci na szczyt w następnym sezonie?

Takich zapewnień w sporcie nie da się poczynić. Budując skład złożony ze świetnych zawodników, nie można zagwarantować gry o najwyższe cele. To jest później nasza rola, by o to walczyć. Znam zarys składu na przyszły sezon i jeśli wszystko dojdzie do skutku, ZAKSA będzie zespołem, który będzie miał prawo myśleć o tym, żeby bić się o najwyższe cele. Jeszcze trzeba poczekać i będzie dużo więcej rzeczy wiadomo.

Od 2022 roku jest pan pierwszym rozgrywającym w reprezentacji Polski. Czy dzięki temu miał pan spokojną głowę, że mimo problemów w klubie ma pan pewne miejsce w składzie?

Na pewno nie podchodzę do tego przegranego sezonu z myślą, że w pozytywny sposób przełoży na reprezentację. Wierzę, że również w negatywny sposób się to nie przełoży, że wszyscy szybko się otrzepiemy i wrócimy do naszej gry.

Problemy, które mieliśmy w klubie wynikały w głównej mierze z powodów zdrowotnych. Na zgrupowaniu chcemy wrócić do formy i przygotować się porządnie do rywalizacji. W tym sezonie klubowym była taka można powiedzieć łapanka, ktoś wracał po kontuzji i musiał wejść na boisko. Normalnie jest to poprzedzone przygotowaniami fizycznymi, by być w przyzwoitej formie. W tym sezonie nie było na to czasu i musieliśmy improwizować, co się ostatecznie nie udało. Do tego doszły też inne problemy, o których nie chcę rozmawiać.

Z jednej strony, jeśli na siłę mamy szukać pozytywów, z jednej strony jesteśmy na zgrupowaniu wcześniej niż w poprzednich latach i mamy szansę dłużej popracować i przygotować się do sezonu reprezentacyjnego. Z drugiej strony ominęło nas kilka ważnych meczów, Liga Mistrzów, play-offy. Te wydarzenia budują i rozwijają zawodników. Choć mamy wiele takich meczów rozegranych w swojej karierze, każdy daje coś innego i nie ważne, czy jest wygrany, czy przegrany. To jest ogromny minus dla nas i dla klubu, bo naszym celem była walka o najwyższe cele. Poza superpucharem, który wygraliśmy, takich ważnych momentów nie mieliśmy.

Wierzę w to, że jesteśmy na tyle doświadczeni, że zagramy dobrze w Lidze Narodów, a to, kto pojedzie na igrzyska olimpijskie, to już jest sprawa trenera i jego decyzja.

Czy te słowa można odbierać tak, jakby z lekką zazdrością patrzył pan na wyniki rywali – Jastrzębskiego Węgla, który w tym sezonie wygrał ligę i dotarł do finału Ligi Mistrzów?

Zazdrością bym tego nie nazwał, bardziej smutkiem, że nas tam nie było. Tak wygląda sport i czasem się przegrywa. Przegrywać też trzeba umieć, ale potem trzeba spojrzeć sobie w lustro i powiedzieć sobie, że się nie udało.

Nie dostaliśmy się do play-offów, więc nie ma też co mówić o graniu o najwyższe cele. Ten sezon był pełen ciosów dla nas i nieraz wyglądało, że będzie lepiej, ale potem wracaliśmy do słabszej gry przez różne wydarzenia sportowe i poza sportowe. Do końca wierzyliśmy, że coś zaskoczy i może coś się zmieni, bo wiemy, jaki potencjał mamy, ale niestety się nie udało, chociaż mieliśmy kilka szans pod koniec sezonu. Nie wykorzystaliśmy tego i ciężko jest też mówić, że gdybyśmy byli w play-offach, coś byśmy ugrali, bo tak naprawdę nasza siatkówka nie wyglądała do końca tak, jak do tego przyzwyczailiśmy.

Na początku fazy play-off Karol Butryn w rozmowie z „Wprost” mówił, że nikt nie chce trafić na ZAKSĘ w play-offach, więc to też pokazuje, jaką macie siłę.

Każdy zdawał sobie sprawę, że sufit mamy wysoko. Jeśli ktoś miałby stworzyć niespodziankę w kontekście całego sezonu, to moglibyśmy to być my. Jednak to wszystko zależało od nas i od tego, czy wrócimy do swojej dobrej gry. Do końca sezonu już się nie podnieśliśmy, co w ostatnich sezonach było naszą siłą, czyli podnoszenie się w trudnych momentach. My jako drużyna tego nie wytrzymaliśmy i niestety skończyło się poza ósemką.

Czy takim kulminacyjnym momentem był ten przegrany mecz z Projektem Warszawa w końcówce sezonu, gdzie prowadziliście 2:0, a ostatecznie polegliście 2:3? Wydaje mi się, że tamto zwycięstwo mogłoby was ponieść, a porażka była takim gwoździem do trumny.

Po tym meczu też mieliśmy swoje szanse i nie było wszystko stracone. Można było patrzeć na ten mecz, jak na szansę, żeby wszystko się odwróciło. Zwycięstwo za trzy punkty ze świetną drużyną na ich terenie pozwalałaby nam w większym stopniu w to uwierzyć.

Szans było więcej i takich małych momentów przez cały sezon można znaleźć dziesiątki. Trzeba brać jednak rzeczywistość taką, jaka jest. Nie ma co rozpamiętywać i szukać usprawiedliwień, tylko wyciągnąć wnioski. Następnym razem, jak będziemy w takiej sytuacji to postąpimy trochę inaczej.

Druga część wywiadu skupiająca się na igrzyskach olimpijskich i emocji w związku z tym towarzyszących Marcinowi Januszowi zostanie opublikowana w niedzielę na sport.wprost.pl.

Источник

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *