Stadninami koni arabskich w Janowie Podlaskim i Michałowie zarządzają nowe główne hodowczynie, które mają pomóc wyciągnąć spółki z kłopotów, pozostałych po rządach PiS.
Konie arabskie
Weronika Sosnowska – tak nazywa się nowa główna hodowczyni koni w stadninie w Janowie Podlaskim. W przeszłości pracowała m.in. w stadninach w Michałowie i w Kurozwękach. Jest też sędzią międzynarodową pokazów koni czystej krwi. Jak ustaliliśmy, to ona ma wyciągnąć z hodowlanej zapaści najsłynniejszą i najstarszą stadninę koni arabskich w Polsce, której historia sięga wojen napoleońskich.
Kłopoty polskich stadnin pod rządami PiS
Początki kłopotów tej stadniny zbiegają się z przejęciem władzy przez PiS. W lutym 2016 roku Agencja Nieruchomości Rolnych (przekształcona później w Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa) zwolniła prezesa stadniny Marka Trelę, który pracował w tej spółce od 40 lat. Decyzja wzbudziła oburzenie w środowisku specjalistów, szczególnie że następcą Treli został współzałożyciel Solidarnej Polski, nieposiadający wiedzy na temat koni.
Ten ostatni był tylko jednym z siedmiu prezesów, którzy od 2016 roku kierowali stadniną, osiągającą coraz gorsze wyniki finansowe i hodowlane. Równolegle psuła się reputacja organizowanej w Janowie Podlaskim aukcji Pride of Poland, na której coraz częściej dochodziło do skandalów, takich jak sprzedaż koni za milion euro znanemu mitomanowi, który następnie nie zapłacił.
W latach 2016–2023 o losie najlepszych stadnin w Europie, w Janowie Podlaskim i Michałowie decydowali ludzie kompletnie nieprzygotowani do tych funkcji
wicedyrektor KOWR Lucjan Zwolak
O tym, jak źle wygląda sytuacja w stadninie, świadczą wyniki audytu, zaprezentowanego przed tygodniem w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa. – W latach 2016–2023 o losie najlepszych stadnin w Europie, w Janowie Podlaskim i Michałowie decydowali ludzie kompletnie nieprzygotowani do tych funkcji – mówił wicedyrektor KOWR Lucjan Zwolak.
Odbudowa zasobu genetycznego zajmie kilka lat
Przywołując wyniki audytu, relacjonował, że „od 2016 roku istniała silna presja na efekty i kwoty za wylicytowanie koni, co doprowadziło do zubożenia zasobu stadniny”. – Dewastacja hodowli nastąpiła poprzez wyprzedaż koni za ceny często nieadekwatne do ich jakości. Sprzedawano też zwierzęta, które w ogóle nie powinny opuścić Polski z uwagi na brak potomstwa – wyliczał.
Według KOWR odbudowa zasobu genetycznego zajmie nawet kilkanaście lat, a pomóc ma w tym właśnie Weronika Sosnowska. Na tym jednak nie kończy się lista nazwisk osób, zaangażowanych w poprawę sytuacji Janowa Podlaskiego. Jest na niej też Marek Trela, który ma doradzać stadninie w sprawach hodowlanych.
Według KOWR odbudowa zasobu genetycznego zajmie nawet kilkanaście lat
To właśnie on jest współautorem audytu, przeprowadzonego dla KOWR. Sporządził go wraz z innymi specjalistami zwolnionymi w lutym 2016 roku: ówczesną inspektorką ds. koni w ANR Anną Stojanowską i ówczesnym szefem stadniny w Michałowie Jerzym Białobokiem.
Po zwolnieniu cała trójka urządziła na nowo swoje życie zawodowe, często z dala od granic kraju. Anna Stojanowska potwierdza w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że KOWR i stadniny chcą skorzystać z ich doświadczenia. – Żeby coś zrobić, musimy mieć umocowanie prawne. Rozmawiamy na temat umów, które moglibyśmy podpisać – informuje.
Nowa hodowczyni także w Michałowie
To nie koniec zmian kadrowych. Stadnina w Michałowie, która po 2016 roku również przeżywała problemy finansowe i hodowlane, choć nie w tej skali, co Janów Podlaski, również ma nową główną hodowczynię. To Magdalena Helak-Kulczyńska, która dotąd była tam doradcą, a w przeszłości pierwsze kroki w stadninie stawiała pod okiem Jerzego Białoboka.
Zdaniem Anny Stojanowskiej przed głównymi hodowczyniami trudne zadanie. – To, że zdecydowały się na wejście na takie pola minowe, szczególnie w Janowie Podlaskim, świadczy o ich odwadze. Trudno mówić o splendorze. Na pewno można mówić o ciężkiej pracy – podkreśla.
Nie są za to przesądzone zmiany na stanowiskach prezesów stadnin. Po prezentacji audytu dyrektor generalny KOWR Henryk Smolarz powiedział, że „stadninom potrzeba stabilności”, a „częste zmiany kadrowe im nie służą”. – Jeśli obecni prezesi będą chcieli dalej pracować i mierzyć się z wyzwaniami, które nie będą łatwe, trzeba im na to pozwolić. Zmiany nie mają sensu. Trzeba skupić się na fachowcach, głównie hodowcach – mówił Jerzy Białobok w rozmowie z kieleckim dziennikiem regionalnym „Echo dnia”.