Węgiel droższy nawet o połowę, a olej napędowy o ponad 50 gr na litrze – takie mogą być natychmiastowe skutki wprowadzenia przez rząd nowego podatku wynikającego wprost z unijnej dyrektywy o systemie handlu emisjami gazów cieplarnianych. Jej uchwalenie ma nastąpić do końca 2024 r. – informuje „Rzeczpospolita”.
Jak wynika z zapisów unijnej dyrektywy zwanej ETS2, państwa członkowskie, w tym Polska, będą miały do wyboru dwa rozwiązania. Pierwsze to włączenie dostawców gazu ziemnego, składów węgla, czy właścicieli stacji paliw do systemu handlu certyfikatami emisji, w którym funkcjonują już m.in. elektrociepłownie i fabryki.
Jeśli rządzący chcieliby skorzystać z drugiej, zaproponowanej przez Komisję Europejską, ścieżki, musiałby wprowadzić podatek od gazu ziemnego, paliw i węgla, który przyniósłby podobne wpływy, co funkcjonujący obecnie handel certyfikatami.
Jak wynika z obliczeń przygotowanych przez kancelarię Parulski i Wspólnicy dla „Rzeczpospolitej”, gdyby przyjąć obowiązujący obecnie maksymalny pułap (45 euro za tonę wyemitowanego dwutlenku węgla), to olej napędowy automatycznie podrożałby o 53 gr na litrze, węgiel o 580 zł za tonę, czyli o 50 proc., a gaz ziemny o 400 zł za tonę.
Efektem nowego podatku, który mógłby zostać wprowadzony od 2027 r., byłyby dodatkowe wpływy do budżetu w wysokości ok. 25 mld zł. Wpływy pochodzące z kieszeni przysłowiowego Kowalskiego, a służące walce o czystsze powietrze.
Za cztery lata zakaz montażu kotłów gazowych
Przypomnijmy, że na tapet trafiła także inna unijna dyrektywa, którą polski rząd będzie musiał przekształcić w krajowe przepisy, a której skutki będą odczuwalne w portfelach Polaków.
Mowa o tzw. dyrektywie budynkowej, zgodnie z którą już za cztery lata wprowadzony zostanie zakaz montażu pieców gazowych. Od 2040 r. z kolei nie będzie można ich w ogóle używać.
Tymczasem zgodnie z danymi Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków kotły gazowe odpowiadają obecnie za blisko 28 proc. wszystkich źródeł ciepła w polskich domach. Kotły na paliwa stałe znajdują się z kolei w co czwartym budynku.
Żeby uczynić pomysłom unijnych urzędników zadość, państwa członkowskie będą musiały wyremontować do 2030 r. 16 proc. budynków o najgorszej klasie energetycznej. W Polsce, według szacunków, remontem będzie musiało zostać objęte 2,7 mln budynków.
Od 2025 r. samorządy i instytucje rządowe nie będą mogły jednak udzielać dopłat do remontów polegających m.in na wymianie źródeł ciepła na takie, które wykorzystują paliwa kopalne, czyli np. pieców gazowych.