Wejść do lokalu na kawę i znaleźć stoliki zajęte przez pracujących na laptopach – to częsty widok, zwłaszcza w dużych miastach. Właściciel Taczaka 20 – małej poznańskiej kawiarni – podjął radykalną decyzję. Zakazał używania laptopów w weekendy. Kierujący lokalem argumentuje, że wtedy ma większy ruch, a pracujący z laptopami potrafią przez kilka godzin blokować stolik i zamówić w tym czasie jedną kawę.
/RAWPIXEL /123RF/PICSEL
„Jak wiecie, jesteśmy malutką kawiarnią – malutką, czyli taką, która ma mało stolików. I kiedy te stoliki chcą Was gościć, często nie mogą, bo są zajęte godzinami przez osoby, które przychodzą do nas jak do biura” – czytamy w uzasadnieniu do decyzji zamieszczonym przez właściciela Taczaka 20 w mediach społecznościowych.
Rozwiń
Wizyta, która przelała czarę
Tam też właściciel kawiarni opisał wydarzenie, które prawdopodobnie zaważyło na podjęciu decyzji. „Ostatnia akcja z osobami, które pojawiły się w sobotę tuż przed otwarciem. Dwie przelewowe kawy i blokada stolika do 12:30. Byliśmy zawstydzeni, zabierając im puste szkło, zapytaliśmy, czy możemy coś jeszcze podać (odpowiedź przecząca)” – czytamy we wpisie.
Reklama
Dlatego używanie laptopów w poznańskiej kawiarni zostało zakazane, ale tylko w określone dni. Praca z kawiarni i długie przesiadywanie z komputerem jest do zaakceptowania w tygodniu, bo – jak uzasadnia właściciel kawiarni – „fajnie jest posiedzieć z kimś w często pustym lokalu”. Również dlatego, że w dni powszednie „nie ma takiej rotacji”. Co innego w weekend, kiedy lokal odwiedza więcej osób.
Rozwiń
Internauci rozpoczęli dyskusję
Decyzja właściciela poznańskiej kawiarni zapoczątkowała w mediach społecznościowych ogólnopolską dyskusję. Do wprowadzenia zakazu wielu klientów podeszło ze zrozumieniem. W ciągu trzech dni pod informacją o podjęciu decyzji, pozostawiono ponad 750 „polubień” i ponad 150 komentarzy. „… chryste w końcu ktoś ruszył ten temat w poznańskiej gastronomii gdzie podobnych sytuacji naprawdę nie brakuje!” – brzmi jeden z ostatnich (pisownia oryginalna).
„Generalnie jako osoba czasami pracująca w kawiarniach świetnie rozumiem sprawę, szczególnie w weekendy. Prosta komunikacja tematu i wszystko gra, piątka dla Was! W weekend kawka, w tygodniu pracka” – chwali decyzję użytkowniczka sieci. „Ja w ogóle mam mieszane uczucia, bo nawet w tygodniu zdarza mi się, że nie mam gdzie usiąść na szybką kawę, bo ludzie pracują. I zajmują cały stolik” – przyznaje kolejna uczestniczka dyskusji.
Inaczej na zakaz patrzą właściciele lokali. Decyzję ocenił w rozmowie z Interią współwłaściciel krakowskiej mini kawiarni, która może pomieści najwyżej 10 osób.
– Uważam, że zakazanie komuś rozłożenia laptopa, to strzał w kolano. Co miałbym zrobić takiemu klientowi, wyprosić go? A może za każdym razem mam pytać klienta kupującego kawę, czy nie ma zamiaru rozłożyć komputera? – zastanawia się rozmówca Interii.
Zwraca też uwagę, że nie wystarczy zakazać komputera, bo można godzinami pracować na smartfonie i tablecie. – Ich też należałoby zakazać? – pyta. I podsuwa własne rozwiązanie. – Jeżeli miałbym taki problem, to założyłbym kawiarnię offline, tak bym ją też nazwał i stworzyłbym przestrzeń wolną od zasięgu – podsuwa rozwiązanie krakowski przedsiębiorca.
Klienci podsuwają rozwiązania
Pomysłów jak można rozwiązać problem zajmowania stolików przez klientów z laptopami jest więcej. Bywalcy kawiarni dzielą się nimi w sieciach społecznościowych. Proponują np. aby przesiadywanie z komputerem potraktować jako dodatkową usługę. „Dodać nową pozycję w cenniku, siedzenie z laptopem 50 zł za godzinę” – wskazuje jeden z nich. Jego zdaniem, nie należy zniechęcać do wizyt tych, którzy chcą w kawiarni popracować. „Nie wyrzucajcie klientów, ale policzcie im za zajmowanie stolika” – apeluje.
Użytkownicy uważają, że sprawą wykorzystywania kawiarni jako miejsc pracy powinny się zająć rady osiedli i rady miasta.
„Żeby ludzie mieli gdzie pracować, siedzieć, uczyć się, tworzyć. A zajmowanie w weekend jednego z sześciu czy siedmiu stolików na 2-3h przy zamówieniu jednej kawki to średnia opcja. Popieram Was, choć sam lubię czytać, lub pracować z kawiarni” – uważa jeden z uczestników dyskusji. Inny zwraca uwagę, że w miastach nie ma problemu ze znalezieniem przestrzeni do pracy. „A i sieciówki oferują więcej miejsca niż przytulne specjalistyczne kawiarnie” – zapewnia.
Głos w dyskusji zabrała też legnicka Cafe Tarnina. Administrator strony dolnośląskiego lokalu zwrócił uwagę, że małe kawiarnie często działają na progu opłacalności. Zdarza się, że trudno im pogodzić wymogi klientów z potrzebą zarobku i częstej rotacji przy stolikach. „Z jednej strony obowiązuje zasada 'klient nasz pan’, z drugiej pojawia się pytanie: jakie są granice dbania o zadowolenie klientów? Dlaczego szacunek bywa tak jednostronny? – zastanawia się.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL