Nastąpił zmierzch świadomości czasu spokoju. W części z nas odżyło przekonanie, że oto nasze pokolenie jak to często miało miejsce w ponad 1000-letniej historii Polski będzie musiało stanąć do walki o niepodległość kraju. Oby to się nie spełniło. Ale trzeba być gotowym, czuwać.
W tym roku świętujemy 25. rocznicę wejścia Polski do NATO i 20 lat od przystąpienia naszego kraju do Unii Europejskiej. Po dwóch dekadach jesteśmy bogatsi. Jeździmy coraz lepszymi autami po nowo wybudowanych autostradach i drogach ekspresowych. Przez ćwierć wieku w nasze siły zbrojne jako społeczeństwo zainwestowaliśmy ciężkie miliardy złotych na nowe uzbrojenie, szkolenie i wyposażenie żołnierzy. Kupiliśmy samoloty F-16, w kolejce są F-35, helikoptery Apache, czołgi Abrams, wyrzutnie Himars i listę zakupów można jeszcze wydłużać. Nasze wydatki na obronność są rekordowe, w relacji do PKB przekroczyły 4 proc.
Przed rządem stoją dwa olbrzymie wyzwania informacyjne. Pierwsze dotyczy przygotowania nas na możliwy kryzys militarny, drugi zaś związany jest z wdrażaniem ETS2, czyli nowymi opłatami z tytułu emisji dwutlenku węgla przez kominy naszych domów i rury wydechowe samochodów. Kwestią ETS zajmę się innym razem, dziś skupie się na pierwszy zagrożeniu.
Co masz w kieszeni? Co masz w plecaku? Co masz w domu? Oto szacunkowy koszt przygotowania się na sytuację kryzysową
Ocieplenie klimatu, ewolucja grzybów z rodziny cordycepsów i bach, mamy gotową mieszankę na zombie-apokalipsę z "The Last of Us", w której tym razem ludzkość chce przeżyć. Nie trzeba jednak wymyślić fantastycznych scenariuszy, by konieczność nagłej ucieczki z domu stała się realna. Co noc kilkanaście rodzin w Polsce musi nagle opuścić dom, np. w wyniku pożaru. Ile trzeba wydać, żeby być gotowym na ewakuację? Bo na przetrwanie upadku cywilizacji ciężko zebrać wystarczające fundusze (choć umiejętności już tak).
WIĘCEJ…
„Maski włóż, maski zdejm”
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego major Jacek Siewiera stwierdził w wywiadzie dla TVN24, że mamy 3 lata, by przygotować się na ewentualną konfrontację. Siły zbrojne mają swój plan i swoje zakupy. Tymczasem społeczeństwo dokładnie musi się przygotować na możliwy kryzys. Potrzebny jest całościowy plan informacyjno-edukacyjny począwszy od tego, jakiego rodzaju żywność i sprzęt powinniśmy zmagazynować w naszych domach, kończąc na umiejętności rozpoznania sygnału dźwiękowego, jaki zwiastuje atak lotniczy.
Z lekcji „Przysposobienia obronnego” pamiętam tylko komendę „maski włóż, maski zdejm”. Zasad udzielania pierwszej pomocy nauczyłem się nie w szkole, a w trakcie tzw. samarytanki gdy byłem harcerzem dobre 30 lat temu. W 1995 roku otrzymałem na komisji wojskowej kategorię A – „czyli zdolny do służby wojskowej”. Od tego czasu kilka razy trzymałem broń w ręku – bo sam się o to postarałem i zapłaciłem za to na strzelnicy. Ale setki tysięcy innych mężczyzn, nie miało okazji strzelać ani z pistoletu, ani z karabinu. Dlaczego? Bo nikt na to w MON-ie nie wpadł. I o ile, można było to zrozumieć w pierwszych dwóch dekadach obecnego stulecia, gdy był względny spokój i bardziej naszą uwagę zaprzątały kryzysy gospodarcze, to już trudno zrozumieć, dlaczego od dwóch lat, czyli od wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie, nie jesteśmy szkoleni z posługiwania się bronią?
Polak mądry po szkodzie?
Nie można doprowadzić do paniki w społeczeństwie, dlatego każdy musi wiedzieć co ma robić w razie kryzysu. Wiele możemy nauczyć się od nowych członków NATO, czyli państw skandynawskich, przede wszystkim od Finlandii mającej długą granicę z Rosją, która zbudowała jeden z najbardziej kompleksowych systemów obrony cywilnej. O jej skuteczności przekonali się sowieci atakujący ten kraj ponad 80 lat temu.
Dzieci w przedszkolu uczą się przyjmować postawę żółwia, gdy atakuje pies, do tej edukacji należy dołożyć dodatkowe elementy związane zasadami zachowania w sytuacjach zagrożenia. Od uczniów w szkołach nauczyciele powinni wymagać wiedzy i umiejętności z udzielania pierwszej pomocy z nie mniejszą determinacją niż znajomość algebry czy gramatyki. To ze szkoły uczniowie muszą wynieść praktyczną wiedzę: jak przetrwać noc na odludziu, w jaki sposób znaleźć bezpieczne miejsce, zdobyć pożywienie, czy w końcu skutecznie posługiwać się bronią krótką i długą.
Społeczeństwo musi dokładnie wiedzieć, gdzie się schronić w razie ataku lotniczego, ale wcześniej państwo musi schrony wybudować i przygotować. O ile część mieszkańców Warszawy będzie mogła schronić się w metrze, tak jak robią to mieszkańcy Kijowa w trakcie ataków lotniczych, to miliony obywateli w pozostałych miastach i miasteczkach musi mieć dokąd uciekać.
Przeczytaj także
Schron dla wszystkich? Rząd myśli o nowym obowiązku dla deweloperów. "Ceny mieszkań poszybowałyby o kilkadziesiąt procent"
Rozproszyć wytwarzanie energii
Radek Sikorski, szef MSZ przyznał w wywiadzie dla Newsweek’a, że przystosował przydomową pompę do pracy, gdy nie będzie dostaw prądu. Brak energii elektrycznej – a co za tym idzie dostępu do internetu, telewizji i radia (stąd potrzeba posiadania radia na baterie oraz zapasu baterii) – może być jednym z pierwszych objawów kryzysu.
Centralizacja systemu wytwarzania energii jest sprzymierzeńcem atakującego. O ile wyłączenie jednego bloku energetycznego o mocy 1 GW nie będzie dla systemu większym problemem, to eliminacja Bełchatowa o mocy 4 GW czy kilku elektrowni, które łącznie wytwarzają 4-5 GW mocy znacząco zaburzy pracę systemu elektroenergetycznego. Trzeba mieć na uwadze, że średnie dzienne zapotrzebowanie na moc oscyluje w okolicach 20 GW. Rozproszenie i zdecentralizowanie systemu generowania mocy zapewni większą stabilność systemu. Stąd potrzeba budowy nie tylko mocy OZE, ale i mniejszych jednostek gazowych i SMR-ów. Budowa wielkoskalowych elektrowni jądrowych jest potrzebna, by przestać spalać węgiel w elektrowniach. Postawienie na „duży atom”, to z jednej strony decyzja energetyczna, ale w dużej mierze polityczna, bo liczymy, że w razie zagrożenia Amerykanie nie opuszczą Polski, która zainwestowała w technologię Westinghouse.
Spójrzmy jeszcze na mikroinstalacje OZE. Gdy blisko półtora miliona gospodarstw ma instalacje fotowoltaiczne na dachach swych domów, warto z jednej strony zwiększać ich liczbę, jednocześnie rozbudowując system elektroenergetyczny, by mógł działać przy większej liczbie instalacji OZE, ale z drugiej strony myśląc o zapewnieniu bezpieczeństwa w czasach kryzysu, trzeba mieć na uwadze potrzebę stworzenia systemów wyspowych, czyli samowystarczalnych bez dostępu do sieci.
Dziś właściciele przydomowej fotowoltaiki, gdy nie otrzymują prądu z sieci np. po ulewach, śnieżycach czy silnych wiatrach, nie mają prądu w domach, mimo posiadanej na dachu elektrowni słonecznej. Bo jest ona tak zaprojektowana, by pobierać prąd z sieci i do sieci oddawać wyprodukowaną energię. Sieć zatem jest jednym wielkim magazynem energii. Teraz gdy stoimy przed wielkim wyzwaniem wydatkowania pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy i Funduszu Modernizacyjnego, warto pomyśleć nad zbudowaniem bezpiecznego i efektywnego systemu magazynów energii wspierających pracę naszych instalacji fotowoltaicznych. Działając w czasie kryzysu w naturalny sposób ograniczymy zużycie energii, by ta wyprodukowana przez instalacje OZE i zgromadzona w magazynie mogła nam
posłużyć do zapewnienia podstawowych funkcji życiowych.
Mam nadzieje, że przed naszym krajem jest bezpieczna przyszłość, która pozwoli na rozwój gospodarki i bogacenie się społeczeństwa. Liczę na to, że dobrze wydamy europejskie pieniądze i wzmocnimy gospodarkę. Musimy jednak przygotować się na ewentualność wystąpienia kryzysu, z jakim pokolenia urodzonych po wojnie ludzi nie miało do czynienia. Najlepszym sposobem na zmniejszenia dysonansu poznawczego, który budzi nasze napięcie i lęk jest podjęcie działań mających na celu zwiększenie naszego bezpieczeństwa. Dzięki temu nie tylko będziemy spać spokojniej, ale i w sytuacji kryzysu będziemy w stanie szybciej się odnaleźć i poradzić sobie z trudnościami.
Michał Niewiadomski