Bank Centralny Argentyny obniżył stopy procentowe, jednak poluzowaniu polityki pieniężnej dalej towarzyszy przekraczająca 250 proc. w skali roku hiperinflacja. Argentyńskie władze monetarne postanowiły wdrożyć w życie analogiczne rozwiązanie, z jakiego skorzystała nie tak dawno Turcja. Igranie z podstawowymi zasadami ekonomii nie skończyło się dla niej najlepiej.
/123rf.com /123RF/PICSEL
Stopa referencyjna w Argentynie została obniżona o 20 punktów procentowych – z pułapu 100 proc. do 80 proc. Tamtejszy bank centralny postawił tym samym na kolejne poluzowanie polityki pieniężnej, ponieważ jeszcze w grudniu 2023 r. dokonał korekty w dół o 26 punktów procentowych.
Jednocześnie obniżka stóp procentowych została wprowadzona w świetle ciągle przyspieszającej hiperinflacji. Według argentyńskiego urzędu statystycznego tempo wzrostu cen w tym kraju w styczniu wyniosło w relacji rocznej 254,2 proc., wobec 211,4 proc. odnotowanych w grudniu.
Reklama
Władze monetarne w uzasadnieniu swojej decyzji powołały się na inflację, ale liczoną miesiąc do miesiąca. W tej metodologii rzeczywiście widoczne jest stopniowe hamowanie dynamiki wzrostu cen.
Jeszcze na przełomie listopada i grudnia ceny w Argentynie wzrosły średnio o 26 proc., natomiast miesiąc później analogiczny odczyt spadł do 21 proc. Według prognoz ekonomistów przepytanych przez agencję Bloomberga, w lutym omawiany wskaźnik powinien wynieść już 15 proc.
Argentyna jak Turcja. Obniża stopy przy coraz wyższej inflacji
Jednak szacunki ekspertów zakładają również, że już w ujęciu rocznym może paść kolejny rekord w tym cyklu inflacyjnym, bo w lutym wskaźnik może wzrosnąć do ponad 280 procent. Dlatego też decyzja Banku Centralnego Argentyny przynosi od razu na myśl to, co jeszcze przed ponad rokiem robiły tureckie władze monetarne.
W kraju tym inflacja konsumencka pozostaje najwyższą w całej Europie od blisko trzech lat. Kiedy w 2022 r. odczyty osiągały swój dotychczasowy pik, a mowa tu o październiku i pułapie 85,5 proc. w ujęciu rocznym, tamtejsze władze pieniężne ponownie obniżyły stopy procentowe – z 12 do 10,5 proc. Taka taktyka „walki” z inflacją została nazwana erdoganomiką, od nazwiska tamtejszego wieloletniego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, któremu przypisywano próby ręcznego sterowania gospodarką.
Obniżanie stóp procentowych w świetle ciągle przyspieszającej inflacji stało naprzeciw decyzjom podejmowanym przez inne banki centralne. Przyjęło się bowiem, że wzrost kosztu pieniądza jest odpowiedzią na rozpędzającą się dynamikę wzrostu cen, ponieważ m.in. wyższe raty kredytów uderzają w portfele konsumentów, którzy ograniczają wydatki, a co za tym idzie są mniej skłonni do płacenia wyższych cen za towary i usługi. Te natomiast rosną, ponieważ producenci podwyżkami chcą zminimalizować efekt wzrostu kosztów prowadzenia biznesu.
Odmienne od wszystkich prowadzenie polityki monetarnej odbiło się czkawką tureckiemu bankowi centralnemu. Po serii obniżek stóp procentowych władze tej instytucji zostały odwołane, a ich następcy przeprowadzili ostry cykl podwyżek, który od czerwca 2023 r. do stycznia 2024 r. wywindował koszt pieniądza o 36,5 pp., tj. do poziomu 45 proc. Pomimo tak radykalnych kroków inflacja w tym kraju nie odpuszcza – w lutym wzrosła do 67 proc., z 64,9 proc. odnotowanych w styczniu.
Niestandardowa taktyka nie musi pogrążyć Argentyny. Ratuje ją jeden czynnik
Szukając jednak różnić pomiędzy Turcją a Argentyną należy spojrzeć na wydatki z kasy państwa. Te przy rekordowo wysokiej inflacji były stale zwiększane przez władze w Stambule, natomiast nowy prezydent Argentyny – Javier Milei – jest w trakcie wprowadzania w życie radykalnego programu oszczędnościowego.
W jego planie pozna ograniczeniem wydatków na administrację państwową znalazła się m.in. dewaluacja peso, którego oficjalny kurs był znacząco niedoszacowany. Kiedy argentyńskie władze liczyły, że za jednego dolara należało zapłacić blisko 400 peso, na czarnym rynku notowania sięgały ponad 800 peso. Taka różnica przyczyniała się do ogromnego deficytu amerykańskiej waluty, dlatego w oficjalnym obiegu brakowało środków do transakcji.
Rząd nowego prezydenta postanowił na początku 2024 r. obniżyć oficjalny kurs, zacierając tym samym różnicę pomiędzy wyceną banków a handlarzy na czarnym rynku. To natomiast przełożyło się na przyspieszenie inflacji i ogólny wzrost niezadowolenia społeczeństwa. Reformy oszczędnościowe uderzają bowiem obywateli po kieszeniach. Według rządowych statystyk, skala ubóstwa w Argentynie może w bieżącym roku wzrosnąć z 40 do nawet 60 proc. ludności kraju.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL