Przed 15 laty wraz z przyjaciółmi wyszedł z „Il Simposio”, restauracji w centrum Trydentu, i nie zapłacił rachunku za wino. Mężczyzna postanowił zrekompensować czyn, wysłał właścicielom lokalu pieniądze i przepraszający list – opisuje zdarzenie lokalny dziennik „Corriere del Trentino”. „Czekamy na pana z otwartymi ramionami” – zapewniają za pośrednictwem sieci społecznościowych restauratorzy.
/lokiast /123RF/PICSEL
Reklama
„Pewnego sobotniego wieczoru, 15 lat temu, przyszedłem do waszej restauracji: z przyjaciółmi wypiliśmy kilka kieliszków wina. Dla zabawy wyszliśmy bez płacenia” – tak zaczyna się list przesłany właścicielom „Il Simposio”.
List został napisany na komputerze i osobiście dostarczony do restauracji. Na kopercie napisano imiona właścicieli lokalu. W środku adresaci znaleźli kartkę i 30 euro. Autor zaznaczył, że jest to rekompensata za cztery kieliszki wina „i kilka euro dorzuconych za kolegów”.
Przeprosiny i zwrot długu
„Wyrządziliśmy krzywdę wam i sobie, stając się złodziejami” – napisał mężczyzna. Dlatego – przyznaje – od tamtego dnia nigdy więcej nie przyszedł do restauracji, z której przed laty uciekł. „Dzisiaj przepraszam was i chcę zadośćuczynić i naprawić to, co należy. Dzisiaj mogę wrócić do was z podniesioną głową” – czytamy w liście.
Prowadzący lokal zapewniają, że za przesłane pieniądze można wypić w ich restauracji więcej niż cztery kieliszki wina. Przyznają, że zachowanie nieznajomego bardzo ich poruszyło. „W ciągu 18 lat działalności był to jeden z najlepszych dni, jakie kiedykolwiek przeżyliśmy. Nie chodzi o pieniądze, chodzi o gest” – cytuje prowadzących bar „Corriere del Trentino”.
Właściciele lokalu zapraszają
Za pośrednictwem włoskich mediów właściciele „Il Simposio” zwrócili się do autora listu: „Nie możemy się doczekać spotkania z panem – z otwartymi ramionami, przy lampce dobrego wina i osobiste podziękowanie”.
Uciekanie z restauracji i pozostawianie niezapłaconego rachunku było dość częste we Włoszech, zwłaszcza w latach 80.i 90. XX wieku. W stolicy kraju proceder ten zyskał nawet własną nazwę. O takim zachowaniu mówi się w Rzymie „fare il vento” – robienie wiatru.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL