Właścicieli instalacji fotowoltaicznych czekają kolejne znaczące zmiany. Nie dość, że w przyszłym roku mają wejść w życie taryfy dynamiczne dla rozliczeń, to nowy rząd szykuje własne rozwiązania dla prosumentów. Ma być korzystniej i bardziej przewidywalnie.
Na koniec maja 2023 r. w Polsce było prawie 1,3 mln prosumentów (GETTY, Mateusz Wlodarczyk, NurPhoto, Mischa Keijser)
Polska w ostatnich latach przeżyła prawdziwy rozkwit energetyki słonecznej. Obecnie mamy około 1 mln 275 tys. prosumentów, czyli osób, które zarówno produkują, jak i konsumują energię. Jeszcze nie opadł kurz po ubiegłorocznej zmianie sposobu rozliczania fotowoltaiki, a już właścicieli instalacji i osoby, które dopiero zdecydują się założyć panele słoneczne, czekać ma kolejna.
Zdobycie władzy przez obecną opozycję ma przynieść nowe rozwiązania dla energetyki, w tym również dla prosumentów. Koalicja Obywatelska zapowiedziała w swoim programie „przywrócenie korzystnych zasad rozliczania produkowanej energii dla prosumentów – niższe rachunki za prąd dla inwestujących w fotowoltaikę„.
Nie chcemy odejścia od net billingu, nie ma mowy o powrocie do net meteringu – wyjaśnia od razu wątpliwości Grzegorz Onichimowski, były prezes Towarowej Giełdy Energii, a teraz jeden z doradców Koalicji Obywatelskiej.
Mówiąc jaśniej: stare zasady nie wrócą, ale nowe mają sprawić, że prosumentom sprzedaż prądu będzie się bardziej opłacać.
Zobacz także:
Polacy zwątpili w OZE? Coraz częściej pytają, czy to się opłaci
– Prace wciąż się toczą – mówi w rozmowie z money.pl Onichimowski, ale zaznacza, że chodzi o prace już nad konkretną ustawą. – Chcemy, aby system był bardziej fair i przewidywalny dla prosumentów – zaznacza.
Koalicja chce gwarancji zwrotu inwestycji
Jednym z głównych założeń rozwiązań proponowanych przez KO, która najprawdopodobniej utworzy nowy rząd, jest wprowadzenie minimalnej ceny odkupu energii. – Chodzi o to, by już na etapie decyzji o zakupie instalacji fotowoltaicznej mieć pewność, że przy najniższych cenach prądu inwestycja zwróci się w czasie nie dłuższym niż siedem lat – wyjaśnia Grzegorz Onichimowski.
Przy obecnym systemie tego nie ma, bo dziś prosumenci rozliczają się na podstawie średniej ceny energii elektrycznej notowanej na Towarowej Giełdzie Energii z poprzedniego miesiąca. Nie ma jednak gwarancji, jaka będzie cena w tak dużej perspektywie.
Zdaniem Grzegorza Wiśniewskiego, prezesa Instytutu Energii Odnawialnej, wcale nie oznacza to, że dzisiejsze rozwiązania są nieopłacalne. – Rozwijany net biling – wspomagany programami, jak np. „Mój prąd” czy wsparciem dla magazynów energii, ciepła oraz systemów zarządzania energią – daje duży potencjał, a przy tym jest rozwiązaniem rynkowym – podkreśla.
Jego zdaniem mrożenie cen nie przyniesie ostatecznie dobrego efektu, bo znacznie ogranicza innowacje i rozpowszechnianie technologii magazynowania energii.
O tym również myślimy. Osobnym punktem programu ma być wsparcie dla magazynów energii, tak by chętnie w nie inwestowano – mówi Grzegorz Onichimowski.
Tąpnięcie w fotowoltaice
Propozycja KO jest odpowiedzią na tąpnięcie z przełomu 2022 i 2023 r., gdy tempo zakładania stacji fotowoltaicznych wyraźnie wyhamowało. Stało się to po tym, jak zmodyfikowano przepisy, zmieniając system rozliczeń prosumentów.
Zobacz także:
Nadchodzi potężny cios w kieszenie Polaków. Opozycja nie wyklucza kolejnych tarcz
W lipcu 2022 r. wprowadzono wspomniany już mechanizm net billingu, w którym prosument płaci za pobraną energię elektryczną dystrybutorowi, a w przypadku nadwyżek wyprodukowanych przez stację fotowoltaiczną odsprzedaje ją do sieci po średniej miesięcznej cenie. Do tych operacji wykorzystuje zgromadzone środki na koncie prosumenckim w formie tzw. depozytu.
Rozwiązanie to w porównaniu do systemu opustów, zwanego net meteringiem, jest mniej atrakcyjne (więcej o tym piszemy TUTAJ). Tu rozliczanie nie ma bowiem charakteru pieniężnego. Nadwyżkę wyprodukowanej energii oddaje się do sieci, a w zamian można pobrać 80 proc. z ilości przekazanej energii. 20 proc. było formą opłaty za obsługę magazynowania i przesyłania prądu. Do dziś wielu prosumentów rozlicza się w ten sposób, bo okres karencji ustalono na 15 lat.
Depozyt prosumencki do zmiany
Propozycja KO ma również modyfikować działanie tzw. depozytu prosumenckiego. Według obecnych zasad zgromadzone w nim środki trzeba wykorzystać w 12 miesięcy, od dnia przypisania do konta prosumenta.
Co jeśli się tego nie zrobi? Można liczyć na zwrot, ale nie może on przekroczyć 20 proc. wartości energii wprowadzonej do sieci w danym miesiącu kalendarzowym. Reszta przepada.
Grzegorz Onichimowski wyjaśnia, że nowa propozycja ma umożliwić wypłaty 100 proc. wartości depozytu.
Prosumenci powinni mieć pełnię praw wykorzystywania wyprodukowanej przez siebie energii – zaznacza nasz rozmówca.
Dodaje, że wartość depozytu powinna obejmować nie tylko samą energię, ale całość rachunku za prąd. – Chodzi o to, by rozliczenia między dystrybutorem a prosumentem były bardziej sprawiedliwe – tłumaczy.
Zmian będzie więcej
Zdaniem Grzegorza Wiśniewskiego zapowiadane przez KO propozycje mogą zderzyć się nakładanym przez UE obowiązkiem wprowadzenia tzw. taryf dynamicznych.
O co chodzi? Jak wspomnieliśmy, dziś prosumenci rozliczają na podstawie średniej ceny energii elektrycznej notowanej z poprzedniego miesiąca. Od lipca 2024 r. ma ona zostać zastąpiona rozliczaniem godzinowym.
Jak pisaliśmy w money.pl, odbiorcy będą mieli prawo zawarcia umów z cenami dynamicznymi. System będzie znacznie korzystniejszy dla rozliczających się na nowych zasadach, jeśli zdecydują się na montaż magazynu energii.
W takim wypadku mogą swobodnie decydować, czy w momencie, gdy ceny prądu są np. wysokie, wolą wyprodukowany przez siebie prąd sprzedawać do sieci, czy magazynować go na własne potrzeby – co szczegółowo wyjaśnialiśmy w money.pl.
Zobacz także:
Nadchodzą duże zmiany dla właścicieli paneli słonecznych. "Rewolucja"
Według Grzegorza Onichimowskiego tę kwestię rozwiążą proponowane przez KO wspólnoty energetyczne. Mają one lokalnie produkować i zużywać energię. To również jeden z punktów zawartych w „100 konkretach” – programie Koalicji. „Umożliwimy stworzenie 700 lokalnych wspólnot energetycznych generujących własny, tańszy prąd” – czytamy w nim.
Problem polskich sieci
Możliwości polskich sieci się wyczerpują. Stały się ofiarą sukcesu fotowoltaiki w Polsce. Problem widoczny jest szczególnie latem, kiedy produkcja energii jest największa, oraz na terenach poza miastem, gdzie przez lata sieć nie była modernizowana.
W efekcie, jak informowaliśmy w money.pl, przestarzałe sieci energetyczne nie wytrzymują ilości energii wprowadzanej do nich przez właścicieli przydomowych instalacji fotowoltaicznych.
Zobacz także:
Wraz z PiS skończy się gospodarczy PRL. Janusz Steinhoff: jest wiele do zrobienia
Potrzebne są gigantyczne inwestycje. Według założeń dotychczasowego rządu do 2030 r. moc zainstalowana w OZE ma wzrosnąć do 50 GW. Natomiast w 2040 r. OZE stanowić będzie ok. 68 proc. mocy zainstalowanych w systemie – mówił money.pl Janusz Steinhoff, były wicepremier, minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka i ekspert rynku energetycznego BCC.
Polskie Sieci Elektroenergetyczne przygotowały plan rozwoju sieci przesyłowej energii elektrycznej do 2032 r. – To bardzo kosztowny program inwestycji, który pochłonie 32,2 mld zł, ale jest konieczny. Pewne projekty są przygotowane. Pytanie, jak nowy rząd się do tego odniesie – zaznaczył nasz rozmówca.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl