Legia Warszawa wraca do Polski po trudnej nocy w Holandii. Według doniesień mediów Wojskowi przylecą do kraju bez kluczowych piłkarzy. Josue i Radovan Pankov wciąż mają kłopoty.
Do ogromnego skandalu doszło po przegranym przez Legię Warszawa meczu z AZ Alkmaar. Organizatorzy zdecydowali o wcześniejszym zamknięciu stadionu, a piłkarzom Wojskowych zablokowano możliwość wyjścia z szatni do autokaru. Sytuacja bardzo eskalowała do takiej skali, że Dariusz Mioduski został uderzony w twarz, a Josue i Radovan Pankov opuścili stadion zakuci w kajdanki i zaprowadzeni na najbliższy komisariat, gdzie spędzili noc.
Legia wraca do Warszawy w niepełnym składzie
W mediach pojawiła się informacja, że wyżej wymienieni dwaj piłkarze nie wrócą z drużyną do Warszawy. O sytuacji z udziałem zawodników poinformował dziennikarz „Przeglądu Sportowego Onet” Robert Błoński. „Zatrzymani przez holenderską policję piłkarze Legii Josue i Radovan Pankov nie wrócą z zespołem do Polski. Zawodników nie ma na lotnisku w Amsterdamie, skąd zespół odleci do Warszawy” – czytamy.
Te doniesienia potwierdził później w rozmowie z dziennikiem rzecznik Legii Warszawa, Bartosz Zasławski. – Potwierdzamy, że Pankov i Josue spędzili noc na komisariacie w Amsterdamie. Czekamy na oświadczenie policji. Jesteśmy zniesmaczeni to zbyt elitarne określenie. Jesteśmy zszokowani – opowiedział.
Jak informuje TVP Sport – piłkarze nie są w Holandii sami. Kierownik zespołu Konrad Paśniewski zapewni im opiekę. Pomagać mu będzie Piotr Miękus, jeden z prawników Wojskowych. „Lokalna policja nie chciała dopuścić polskiego prawnika do Josue. O godzinie 10:00 rozpoczęło się jednak widzenie graczy z adwokatem praktykującym w Holandii” – czytamy.
Sprzeczne doniesienia dot. zachowania Josue i Pankova
Holenderskie media donoszą, że rzekomym powodem agresywnego zachowania służb miała być bójka piłkarzy Legii z ochroniarzem, który miał doznać złamania łokcia oraz wstrząsu mózgu. „Został zabrany do szpitala, a gracze zostali zatrzymani” – czytamy w artykule serwisu Voetboalzone.
Polskie media dementują te doniesienia. Dziennikarz „Faktu”, który był obecny w Holandii opowiedział, co widział na własne oczy. „Josue z nikim się nie szarpał. Pokrzyczał tylko, ale nie było rękoczynów z jego strony. Pankov odepchnął agresywnego chłopa, który chwilę poleżał i znów zaczął skakać mu do gardła, więc chyba nie był aż tak połamany…” – napisał na Twitterze.