Sam Altman uważa, że dotarliśmy do etapu, w którym nie jesteśmy w stanie oszacować skutków postępu technologicznego. Niemniej jednak oczekuje on ogromnego wzrostu produktywności oraz niespotykanego dotąd wzrostu bogactwa.
Michał Duszczyk
Czy błyskawiczny rozwój sztucznej inteligencji zwiastuje katastrofę na rynku pracy, masowe zwolnienia i znaczne bezrobocie? Ostatnie wypowiedzi Sebastiana Siemiątkowskiego, prezesa Klarny, który jako jeden z pierwszych zaczął substytutować pracowników botami, można traktować jako sygnał alarmowy. Biznesmen o polskich korzeniach zauważył, że utrata miejsc pracy z powodu sztucznej inteligencji doprowadzi do recesji. Co ciekawe, jego zdanie pokrywa się z opinią Sama Altmana, założyciela OpenAI, który jest jednym z głównych „sprawców” zawirowań na rynku pracy spowodowanych boomem na AI.
Jednakże zmiany będą znacznie bardziej złożone. Czego więc możemy się spodziewać?
Czy AI zabierze nam miejsca pracy? Eksperci są bez złudzeń
Altman opublikował niedawno manifest „The Gentle Singularity” („Łagodna osobliwość”), w którym przyznał, że nadchodzą „bardzo trudne czasy” i „całe grupy zawodów mogą zniknąć”. Kilka tygodni temu podobną wizję przedstawiał Dario Amodei, szef Anthropic, jeden z czołowych twórców systemów generatywnych AI. Mówił, że w przeciągu maksymalnie pięciu lat sztuczna inteligencja może wyeliminować co piątą posadę dla początkujących pracowników umysłowych. Ostrzegł również, że do końca dekady wskaźnik bezrobocia w USA może wzrosnąć pięciokrotnie.
Teraz dołącza do niego Sebastian Siemiątkowski. Jego zdaniem wizja, w której fala automatyzacji uderzy w dobrze opłacane zawody biurowe i zachwieje fundamentami współczesnych gospodarek, nie jest fantazją. Szef Klarny zauważył, że wielu prezesów minimalizuje wpływ AI na zatrudnienie, a on nie zamierza być jednym z nich. Przewiduje, że recesja jest tuż za rogiem, ponieważ firmy na całym świecie zmniejszają liczbę miejsc pracy w biurach, zastępując je rolami związanymi z AI. Siemiątkowski wie, co mówi, ponieważ zatrudnienie w jego start-upie w ciągu zaledwie dwóch lat spadło z 5,5 do 3 tys. pracowników. Już wcześniej chwalił się, że jeden chatbot przejął obowiązki 700 konsultantów. Mimo że potem musiał ponownie sięgać po „ludzkich” pracowników, ponieważ klienci nie chcieli rozmawiać z botami, liczba zatrudnionych nie wróciła do początkowego stanu.
Eksperci twierdzą, że tak właśnie będzie wyglądać