„Od dotacji do marży, od biura do rentowności” – tak prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz podsumowuje pierwszy rok swojej kadencji. W rozmowie z Bankier.pl mówi o redukcji strat, inicjatywie transformacji cyfrowej o wartości pół miliarda złotych, trudnych decyzjach personalnych i zmianie modelu operacyjnego firmy. – Odchodzimy od mentalności instytucji, która zawsze będzie polegać na zewnętrznym finansowaniu – podkreśla.
Katarzyna Wiązowska, Bankier.pl: Od roku piastuje Pan stanowisko prezesa Poczty Polskiej. Jakie osiągnięcia poczynił Pan w tym okresie, a co jeszcze pozostaje do zrobienia?
Sebastian Mikosz, prezes Poczty Polskiej: Mogę śmiało powiedzieć, że udało nam się wytrzymać. Ale mówiąc poważnie – zmniejszyliśmy straty o współczynnik 3,5 w porównaniu z ubiegłym rokiem. Może wydawać się paradoksalne chwalenie się stratami, ale są one znacznie niższe niż rok temu. Bez wątpienia poprawiliśmy naszą płynność finansową. Muszę przyznać, że – z jednej strony – zwrot kosztów netto, który w końcu otrzymaliśmy od rządu, na który Poczta czekała kilka lat, a z drugiej – zgoda Komisji Europejskiej na pomoc publiczną, były korzystne. Choć może to brzmieć, jakbyśmy otrzymywali dotację, w istocie jest to zwrot za usługę, którą zazwyczaj otrzymujemy około półtora roku po jej wykonaniu.
Zobacz takżeJak sztuczna inteligencja wpłynie na pracę księgowych
Plan transformacji obejmuje między innymi redukcję kosztów operacyjnych, a wyniki zaczynają być już widoczne. Ponadto pilnie kompletujemy zespół dedykowany tej transformacji. Niestety, zmiany te nie stały się jeszcze widoczne dla klienta, ponieważ przyspieszenie procesu inwestycyjnego i jego realizacja w tak ogromnym „statku” jak nasz zajmuje sporo czasu. Moją ambicją jest, aby w przyszłości Poczta Polska nie była tematem dyskusji, pozwalając nam po prostu wykonywać nasze obowiązki.
Zyskowność jest najważniejsza
KW: Czy prawdą jest, że aby Poczta Polska mogła osiągnąć samofinansowanie, konieczne są znaczne oszczędności?
