Nie jest najważniejsze, by polska nauka miała nowego noblistę, choć oczywiście byłaby to wielka nobilitacja dla polskiej nauki. Najbardziej istotne jest to, żeby rosnące nakłady na naukę, pozwalające także na wzrost wynagrodzeń, zatrzymały odpływ młodych kadr: mówi wiceministrer nauki i szkolnictwa wyższego prof. Marek Gzik,
Niedługo po utworzeniu Europejskiego Centrum Innowacyjnych Technologii dla Zdrowia Politechniki Śląskiej (European HealthTech Innovation Centre), nowoczesnego ośrodka badawczo-rozwojowego, mówił Pan, że za 20 lat z polskiego ośrodka badawczo-rozwojowego „wyjdzie” Nagroda Nobla. Czy podtrzymuje Pan to, gdy został Pan wiceministrem nauki?
Bardzo bym chciał, żeby tak się stało, jednak by było to możliwe, przede wszystkim musimy od strony finansowej wesprzeć całą polską naukę. Już od stycznia 2024 r. w wyraźny sposób udało się podnieść kwoty przeznaczone na naukę i rozwój – z 31 mld zł do 38 mld zł. To pozytywny trend; mam nadzieję, że w przyszłości on się utrzyma i przyniesie efekty.
Nie jest może najważniejsze, by polska nauka miała nowego noblistę, choć oczywiście byłaby to wielka nobilitacja dla polskiej nauki. Najbardziej istotne jest to, żeby rosnące nakłady na naukę, pozwalające także na wzrost wynagrodzeń, zatrzymały odpływ młodych kadr. To jest wyzwanie na dziś, ponieważ w ciągu ostatnich kilku lat relacje wynagrodzeń w ośrodkach związanych z nauką w stosunku do wynagrodzeń w przemyśle były złe. Nauka była mało konkurencyjna, co spowodowało odpływ zdolnej młodzieży ze środowisk naukowych.
Wrócę jednak do potencjalnej Nagrody Nobla – gdybyśmy o tym myśleli, to na rozwój jakich dziedzin powinniśmy postawić jako kraj? Jakie dziedziny nauki – pytam zwłaszcza o te związane z medycyną – dobrze się rozwijają i mają największy potencjał?
Sądzę, że nowe technologie rozwijane w medycynie to przede wszystkim technologie informatyczne. Jest kilka silnych polskich firm informatycznych, które korzystają z zasobów naukowych mających zastosowanie w medycynie. Świat od kilku lat bardzo dynamicznie rozwija np. zastosowanie algorytmów sztucznej inteligencji w obróbce danych obrazowych. Polska uczestniczy w tym wyścigu, mamy nadzieję, że nasze firmy będą się nadal rozwijać i konkurować również na rynkach międzynarodowych.
A więc sztuczna inteligencja. Co jeszcze? Robotyka, protezy bioniczne – to kierunki rozwoju, w których możemy podbijać świat, ale też po prostu pomagać polskim pacjentom?
Jeśli chodzi o sztuczną inteligencję, to mamy szereg firm i ośrodków naukowych, które tym się zajmują z dużym powodzeniem. Jeżeli chodzi o protezy bioniczne, to firmy zachodnie są na razie dużo bardziej zaawansowane. Choć mamy prężne polskie firmy, które rozwijają tę technologię, współpracując m.in. z Ukrainą, gdzie są ogromne potrzeby, jeśli chodzi o pomoc ofiarom wojny. Nasze firmy działają stosunkowo krótko, a tu trzeba zbudować zespół, by rozwijać najbardziej nowoczesne rozwiązania. Również nakłady muszą być niebagatelne, gdyż stworzenie bionicznej protezy oznacza szereg problemów do rozwiązania, począwszy od konstrukcji czy doboru materiału.
W swojej pracy od lat łączy Pan inżynierię z medycyną. Łączenie naukowców z różnych dziedzin to pomysł na rozwój nauki?
Nauka stała się multidyscyplinarna. Dziś medycyna nie istnieje bez techniki. Niejako przedłużeniem narządu wzroku lekarza są mikroskopy, diagnostyka, tomografia, rezonans, ultrasonografia – to jest to „oko”, którym człowiek zagląda w głąb organizmu dzięki technologiom. Precyzja wykonywania zabiegów chirurgicznych nie byłaby dziś możliwa bez technologii. Rozwija się robotyka, inżynieria biomedyczna, rehabilitacja to też urządzenia wspomagające fizjoterapeutę, by przywrócić sprawność. Jeśli popatrzymy na opiekę zdrowotną, to w całej tej sferze – począwszy od zdrowego stylu życia, poprzez prewencję, diagnostykę, leczenie, rehabilitację, opiekę domową – we wszystkich tych dziedzinach liczy się technika. Są mapy potrzeb zdrowotnych, widzimy wielochorobowość, problem starzejącego się społeczeństwa, a jednocześnie chcemy, by jesień życia była odpowiedniej jakości. Mówimy o deinstytucjonalizacji opieki, o tym, by jak najdłużej osoby starsze i niepełnosprawne mogły przebywać w swoich miejscach zamieszkania, by było jak najmniej osób w domach opieki. W tym wszystkim mogą nam pomóc technologie.
Opiekowanie się osobami, które wymagają fizycznego zaangażowania, jest dużym obciążeniem dla kręgosłupa; jest szereg rozwiązań, które mogą tu wspomóc. Dziś medycyna w całym przekroju obszarów korzysta z osiągnięć techniki, farmacji, biotechnologii. Nauka musi być wielodyscyplinarna.
Co chciałby Pan zmienić jako wiceminister, jeśli chodzi o polską naukę? Widzę podstawowy problem. Jestem profesorem Politechniki Śląskiej, byłem dziekanem, pełnomocnikiem rektora ds. współpracy z przemysłem, byłem też w szeregu instytucji naukowych i rad. Mam więc dość duże doświadczenie i muszę powiedzieć, że największym problemem jest dziś zatrzymanie najzdolniejszych osób w instytucjach naukowych.
Jeśli jako kraj nie zaczniemy finansować najzdolniejszych, tworzyć atrakcyjnej przestrzeni dla ich rozwoju zawodowego, to nigdy nie osiągniemy przyzwoitego poziomu nauki i wciąż będziemy przegrywać, bo zdolna młodzież idzie do przemysłu albo wyjeżdża za granicę.Wciąż na niezadowalającym poziomie jest współpraca z biznesem. W Ministerstwie Nauki będziemy powoływać zespół, by monitorować współpracę nauki z biznesem.
Chodzi też o to, by pomysły naukowców, które rodzą się w trakcie badań, miały przełożenie wdrożeniowe?
Mamy tu pewną lukę. Jest Narodowe Centrum Nauki, powołane do realizowania badań podstawowych. Z kolei działalność NCBiR i współpraca z biznesem ma doprowadzić do komercjalizacji pomysłów naukowych. Brakuje nam czegoś, co powinno być niejako pośrodku: środków, żeby pomysły naukowe zamienić na prototypy. Pracujemy w ministerstwie nad tym, by znaleźć pewną pulę środków, która pozwoliłaby sfinansować programy badań stosowanych, co wypełniłoby lukę między badaniami podstawowymi a komercjalizacją bardziej zaawansowanych pomysłów, czym zajmuje się NCBiR, PARP, czy instytucje regionalne, jak np. Śląskie Centrum Przedsiębiorczości, które w ramach funduszy europejskich dla województwa śląskiego ma środki na rozwój innowacyjnej produkcji.
Lekarzy, a właściwie całej kadry medycznej, w Polsce jest mało, patrząc na potrzeby starzejącego się społeczeństwa. Czy niedawno otwarte wydziały lekarskie na uczelniach niemedycznych będą zamykane, czy raczej ministerstwo będzie chciało je wspierać, by zapewniły odpowiedni poziom kształcenia lekarzy?
Sam fakt, że brakuje lekarzy, nie może być przesłanką odstępowania od pewnych zasad kształcenia. Chcemy kształcić większą liczbę lekarzy, bo widzimy, że jest taka potrzeba. Niestety, wcześniej nie wspierano uniwersytetów medycznych, tylko dawano wolną rękę kształcenia lekarzy na nowych uczelniach, nie wymagając jednocześnie zapewnienia odpowiedniej jakości kształcenia. Uczelnie nie spełniały wymagań PKA, a mimo to dostawały zgodę na uruchomienie kierunku lekarskiego. Mamy ogromne obawy, że poziom kształcenia lekarzy mógłby ucierpieć, co będzie problemem dla pacjentów.
Naszym celem nie jest zamykanie tych uczelni; jeśli spełnią wymagania, które będą gwarantować jakość nauczania, to nie będziemy odbierać uprawnień. Planujemy wkrótce audyty i surową ocenę tego, czy uczelnie spełniły deklaracje. Jeśli nie, to będziemy odbierać im uprawniania, natomiast studentów przeniesiemy na inne uczelnie. Zadbamy o to, że trafią na dobre uczelnie, co będzie z pożytkiem dla nich, a na pewno z pożytkiem dla pacjentów.