Jesienią i zimą łatwiej o kolizje z dzikimi zwierzętami. Takie zdarzenia bywają dla kierowców bardzo kłopotliwe ze względu na trudności z odszkodowaniem.
Eksperci największej w Polsce multiagencji ubezpieczeniowej Unilink analizują temat kolizji drogowych z dzikimi zwierzętami. Okoliczności wydają się odpowiednie, bo jesienią i zimą ryzyko wypadków z udziałem takich zwierząt rośnie – między innymi ze względu na szybko zapadający zmrok oraz gorsze warunki widoczności na drodze: mgłę, szadź, deszcz lub śnieg.
Dane amerykańskiego Insurance Institute for Highway Safety and Highway Loss Data Institute (IIHS-HLDI) wskazują, że w USA przez cały 2022 r. kolizje ze zwierzętami (zwykle dzikimi) spowodowały śmierć aż 184 osób. W przypadku Polski statystyki na szczęście nie są tak tragiczne. Ubiegłoroczne dane Policji mówią o 8 ofiarach śmiertelnych i 202 rannych na skutek 174 kolizji ze zwierzętami w naszym kraju. Wiele takich zdarzeń drogowych kończy się jednak tylko szkodami majątkowymi. Nie oznacza to, że likwidacja takiej szkody będzie łatwa – zwłaszcza jeśli kierowca nie posiadał autocasco.
Zobacz takżeKończy Ci się ubezpieczenie OC? Policz swoją składkę
Kierowca powinien wykazać winę zarządcy drogi
Temat kolizji z dzikimi zwierzętami z całą pewnością nie jest nowy, dlatego w internecie znajdziemy całkiem sporą liczbę artykułów dotyczących takich zdarzeń drogowych oraz finansowej odpowiedzialności za nie. Wspomniana odpowiedzialność może wyglądać różnie w zależności od okoliczności kolizji. Poszkodowany kierowca powinien kierować roszczenia do:
- zarządcy drogi lub jego ubezpieczyciela w zakresie OC (warunkiem powodzenia będzie jednak wykazanie winy zarządcy związanej z zaniechaniem wykonania obowiązków lub ich niewłaściwym wykonaniem);
- organizatora polowania (np. koła łowieckiego) lub jego ubezpieczyciela, jeśli wtargnięcie zwierzęcia na jezdnię miało związek z polowaniem;
- osoby, która doprowadziła do wypłoszenia zwierzęcia swoim zachowaniem (np. krzykiem);
- ubezpieczyciela kierowcy pojazdu, który najpierw uderzył w zwierzę (mowa tu o sytuacji, w której odrzucone w kolizji zwierzę uderza w kolejne pojazdy).
Do obowiązków zarządcy dróg publicznych należy odpowiednie zabezpieczenie lub oznakowanie miejsc, w których na jezdni mogą pojawić się dzikie zwierzęta – w przypadku braku takich zabezpieczeń poszkodowany kierowca może zażądać odszkodowania od zarządcy. Zarządca drogi powinien zadbać o bezpieczeństwo na drodze, na której istnieje zwiększone ryzyko kolizji z udziałem dzikiego zwierzęcia, poprzez:
- budowę specjalnych ogrodzeń ochronnych, które uniemożliwiają zwierzynie wejście na drogę (np. przy autostradach czy drogach szybkiego ruchu),
- budowę wiaduktów, które umożliwiają leśnym zwierzętom bezpieczne przejście na drugą stronę drogi,
- ustawianie znaków ostrzegawczych A-18b (w miejscach, w których nie ma możliwości założenia ogrodzeń ochronnych czy zbudowania wiaduktu).
Warto rozróżnić, kto odpowiada za różne rodzaje dróg
Rodzaj drogi |
Podmiot odpowiedzialny |
Drogi krajowe |
Generalny Dyrektor Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) |
Drogi wojewódzkie |
Zarząd województwa |
Drogi powiatowe |
Zarząd powiatu |
Drogi gminne |
Wójt, burmistrz, prezydent miasta |
Drogi wewnętrzne |
Podmiot zarządzający nieruchomością |
W praktyce kierowcy najczęściej próbują wysuwać roszczenia wobec zarządcy drogi, co wcale nie jest łatwe. „Sąd za każdym razem indywidualnie bada bowiem sytuację, oceniając, czy np. takie okoliczności jak brak wykoszenia poboczy lub ustawienia znaku ostrzegawczego A-18b (zwierzęta dzikie) pomimo wcześniejszych kolizji ze zwierzętami faktycznie świadczą o winie zarządcy drogi” – wyjaśnia Beata Borkowska, ekspertka multiagencji ubezpieczeniowej Unilink.
Co kierowcom mówią wyroki sądowe?
Orzecznictwo sądowe może być dobrym źródłem informacji dla kierowców, którzy zamierzają dochodzić roszczeń za szkody powstałe w następstwie kolizji z dzikim zwierzęciem. Eksperci Unilink zwracają uwagę na następujące wyroki:
- Wyrok Sądu Okręgowego w Płocku z dnia 30 czerwca 2016 r. (sygnatura akt: IV Ca 163/16) – w tej sprawie sąd oddalił apelację poszkodowanego kierowcy, który domagał się od ubezpieczyciela gminy zwrotu kosztów naprawy samochodu uszkodzonego po kolizji z łosiem. Sąd okręgowy potwierdził, że gmina nie była zobowiązana do ustawienia znaku ostrzegawczego „Uwaga. Dzikie zwierzęta”. Powodowi nie udało się też udowodnić, że zaniechanie oczyszczania (koszenia) przydrożnych rowów przez gminę było okolicznością przesądzającą o jej odpowiedzialności za szkodę.
- Wyrok Sądu Rejonowego w Ostródzie z dnia 30 stycznia 2020 r. (sygnatura akt: I C 403/19) – to orzeczenie okazało się pozytywne dla poszkodowanego, którego samochód został uszkodzony po kolizji ze stadem dzików. Sąd stwierdził, iż zarządca drogi nie badał nasilenia wypadków z udziałem dzikich zwierząt, mimo że zdarzały się w okolicy takie kolizje. Poza tym zdaniem sądu nie jest tak, że „obowiązek umieszczenia znaku ostrzegającego o dzikich zwierzętach aktualizuje się dopiero w sytuacji zaistnienia określonej liczby zdarzeń drogowych z ich udziałem”. Znak A-18b ma bowiem charakter prewencyjny.
- Wyrok Sądu Rejonowego w Toruniu z dnia 24 kwietnia 2024 r. (sygnatura akt: I C 1539/23) – w tym przypadku sąd oddalił powództwo poszkodowanej, która po kolizji z zającem domagała się odszkodowania od ubezpieczyciela zarządcy drogi. Zdaniem sądu, powódka w toku procesu nie wykazała, iż zarządca drogi miał przed zdarzeniem informacje, które powinny skłaniać go do umieszczenia znaku ostrzegającego przed zwierzętami. Żadne nadleśnictwo nie przedstawiło informacji wskazujących, że zmianie uległy dane o migracji dzikich zwierząt na odcinku drogi, na którym doszło do wypadku. Sąd zwrócił też uwagę, że „Przyjęcie odpowiedzialności zarządcy drogi w sytuacji, gdy dochodzi do kolizji z dzikim zwierzęciem w miejscu, gdzie nie było znaku, przy pominięciu innych okoliczności, indywidualnych dla danego przypadku, prowadziłoby do odpowiedzialności absolutnej zarządcy, co byłoby stanem nie do zaakceptowania”.
Analiza powyższych orzeczeń sądowych oraz innych wyroków potwierdza, że spory dotyczące szkód spowodowanych przez dzikie zwierzęta są dość trudne do oceny przez sądy. „Warto zwrócić uwagę, że ciężar dowodu związanego z zawinieniem pozwanego spoczywa po stronie kierowcy, a postępowanie może być dość czasochłonne, co jest niestety normą w polskich sądach cywilnych” – tłumaczy Andrzej Prajsnar, ekspert multiagencji ubezpieczeniowej Unilink.
Posiadanie pełnego autocasco upraszcza sytuację
Na podstawie analizy orzecznictwa można wyciągnąć jeszcze jeden, raczej mało optymistyczny dla kierowców wniosek dotyczący kolizji z dzikimi zwierzętami. Mianowicie w takiej sytuacji gwarancją szybkiej naprawy szkód materialnych prowadzonej przez ubezpieczyciela może być jedynie dobre ubezpieczenie autocasco. Mówimy tutaj o pełnym ubezpieczeniu AC, gdyż warto pamiętać o obecności na rynku również polis typu mini autocasco, zwanych też AC mini.
„Takie okrojone ubezpieczenia mogą nie uwzględniać skutków kolizji drogowej – również związanej z najechaniem na dzikie zwierzę. Mocno obniżona składka AC niestety ma swoje konsekwencje” – komentuje Andrzej Prajsnar.
W związku z powyższym właściciele samochodów o większej wartości powinni zastanowić się, czy polisa AC mini faktycznie jest dobrym rozwiązaniem. „Zakup pełnego autocasco może być tańszy, niż myślimy. Zwłaszcza jeśli kierowca skorzysta z pomocy Agenta Ubezpieczeniowego, bo w przypadku polis AC widoczne jest spore zróżnicowanie składek w różnych Towarzystwach mimo dość podobnego zakresu ochrony” – podsumowuje Beata Borkowska.