Co stało się ze środkami zebranymi przez Rafała Zaorskiego w ramach projektu BigShortBets? Zdaniem grupy hakerów zostały przeznaczone na spekulację, a 99% polskich projektów na rynku kryptowalut to patologia. "Wiele osób, które zebrało na polskim rynku miliony od inwestorów, nie miałoby wystarczających kwalifikacji, żeby koordynować pracę na magazynie" – słyszymy w rozmowie z 44Crew_PL.
Michał Misiura, Bankier.pl: Na X przedstawiacie się jako “White Hat Hackers/Białe Kapelusze”. Kim jesteście i co robicie?
Mateusz, 44Crew_PL: Jesteśmy grupą specjalistów, głównie z branży IT. Znamy się w większości z czasów studenckich. Wszyscy zachowujemy anonimowość. To, co robimy, jest naszym hobby. Działamy poza pracą zarobkową i nie czerpiemy z tego korzyści finansowych, tylko satysfakcję. Co do liczby osób – jest zmienna. Niektórzy dołączają tylko do jednej sprawy, pomagają i odchodzą. Nie mamy lidera, działamy kolektywnie. Staramy się nagłaśniać i pomagać przy sprawach dotyczących nieuczciwych projektów na rynku kryptowalut.
Kiedy zaczęliście to robić?
To był proces. W 2017 roku, podczas boomu na ICO, zaczęło się pojawiać wiele projektów, które były zwyczajnymi przekrętami. To był prawdziwy wysyp różnego rodzaju tokenów, influencerów i czarowników. Wtedy skala oszustw zaczęła być zauważalna. Nagłaśnianie oszustw zaczęło się od frustracji poziomem perfidii niektórych osób, które sprzedawały projekty będące kompletną fikcją. Naszą pierwszą większą akcją była sprawa Rafała Zaorskiego i jego BigShortBets.
Co według Was jest nie tak w przypadku projektu Rafała Zaorskiego?
Brak brania odpowiedzialności za słowa. Rafał Zaorski zapewniał inwestorów, że zrealizuje projekt zgodnie z opisywanym planem. Efekt jest taki, jakby wykonał go student pierwszego roku informatyki. Tak to wygląda pod względem technologicznym, a pod względem prowadzenia projektu jest jeszcze gorzej.
Na Telegramie BigShortBets można zobaczyć, że raczej mało kto z inwestorów wypowiada się nadal pozytywnie na temat przedsięwzięcia. Opinie tych ludzi miały być brane pod uwagę. Tymczasem nawet podczas głosowań za poszczególnymi sprawami związanymi z projektem, byli ignorowani, jeśli wynik nie zgadzał się z tym, czego chciał twórca.
Zaroski obiecywał też, że środki zebrane od ludzi na finansowanie projektu, będą stanowiły zabezpieczenie tokenów. Wielokrotnie podkreślał, że każda osoba, która zainwestowała, nie wyciągnie mniej niż to, ile wsadziła. Później środki zostały wyprowadzone przez niego na giełdę kryptowalut Kraken. Mało tego, Zaorski jest tak bezczelny, że nawet nie zaprzecza, że tymi pieniędzmi gra.
Mógłbyś wyjaśnić prostym językiem, o co chodzi z tym zabezpieczeniem?
Mamy pulę tokenów X i one były zabezpieczone pieniędzmi zebranymi od inwestorów, przechowywanymi w czymś na kształt wspólnego naczynia. Później osoby mogły skupować z tej puli tokeny, dostając środki z zabezpieczenia i na odwrót. Przyjmijmy, że jeden token BigShortBets odpowiadał kwocie 65 centów. Nagle okazuje się jednak, że zabezpieczenie zostało wyciągnięte, czyli de facto jest więcej posiadaczy tokenów bezwartościowych, niż tych pokrytych.
Przez to doszło do spadku kursu i aktualnie 1 token kosztuje około 30 centów, ale to wynika tylko z tego, że są osoby, które jeszcze go nie sprzedały. Gdyby wszyscy posiadacze wyszli z tej inwestycji, kurs wynosiłby mniej niż 1%. Zabezpieczenie miało gwarantować, że nie dojdzie do takiej sytuacji.
Jaka kwota została przeniesiona?
Z naszych obliczeń wynika, że wyprowadzono co najmniej 3,5 miliona dolarów. To są środki, które trafiły na Kraken. Ile dokładnie zebrano, trudno powiedzieć, ale prawdopodobnie niewiele więcej.
Ile osób zainwestowało w BigShortBets? Czy któraś z nich czuje się oszukana?
Na podstawie danych, które przeanalizowaliśmy, w zbiórce uczestniczyło ponad 3000 adresów, co jak szacujemy, może odpowiadać mniej więcej liczbie osób. Dołączenie do zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa zadeklarowało kilkudziesięciu poszkodowanych. Wielu ludzi macha ręką, albo boi się z jakichś powodów angażować w sprawy sądowe. Dużo z nich wstydzi się, że dali się nabrać.
Czym jeszcze się zajmujecie?
Większość tych spraw jest na etapie, na którym wolelibyśmy nie wypowiadać się jeszcze na ich temat, ale jedną z nich były beczki Palikota. Rozmawialiśmy z osobami, które były posiadaczami tych tokenów (teraz już totalnie bezwartościowymi, gdyż nie można ich sprzedać). Nie odpowiadaliśmy za zawiadomienie, ale radziliśmy poszkodowanym, co mogą zrobić.
Jak typujecie sprawy?
Najczęściej ludzie sami do nas piszą. Ktoś zauważa problem w jakimś projekcie i zwraca się do nas z prośbą o jego sprawdzenie. Robimy wstępny research, potem w grupie debatujemy, czy mamy szansę coś z tym zrobić. Jeśli uznamy, że tak, to podejmujemy działania. Motywujemy ludzi do składania zawiadomień, bo sami poszkodowani często boją się lub nie wiedzą, co robić.
Co może spotkać twórców kryptowalutowych projektów, jeśli sąd stwierdzi ich winę? Czy takie sprawy mają szansę na sukces?
W teorii oszukani mają możliwości odzyskania pieniędzy. Na podstawie artykułu 46 Kodeksu Karnego, mogą uzyskać nakaz zapłaty z klauzulą wykonalności, czyli windykować twórcę takiego projektu. W praktyce jest z tym naprawdę ciężko, ponieważ często są to osoby widmo z minimalną pensją i majątkiem ukrytym u innych osób. Oprócz tego nieuczciwym twórcom grozi odpowiedzialność karna za oszustwo.
Czy faktycznie spotkają ich jakieś konsekwencje? Ja na przykład nie wierzyłem, że dojdzie do zatrzymania Palikota. Myślałem, że raczej aresztują osoby z jego otoczenia, chociaż kwoty były bardzo, bardzo duże. Okazało, że nawet obrona, którą oni przyjęli, czyli “my próbowaliśmy, my chcieliśmy dobrze, ale nie wyszło”, okazała się tutaj nieskuteczna.
Zatrzymanie Palikota pokazało, że system działa. Myślę, że to kwestia czasu i cierpliwości aż pojawią się kolejne zawiadomienia w sprawie innych podejrzanych projektów. Nawet jeśli wydaje się, że nic się nie dzieje, sprawy toczą się powoli, ale konsekwentnie.
Jak oceniacie podejście służb do takich spraw?
Kilka lat temu oszustwa kryptowalutowe były traktowane przez służby z politowaniem – jakieś “kryptowaluciki”, “wirtualne pieniądze”. Patrzyli na to, jakby ktoś zgłaszał, że skradziono mu miecz w grze Tibia i każda taka sprawa zostałaby prawdopodobnie umorzona z miejsca. Teraz sytuacja wygląda lepiej. W 2024 roku oszustwa kryptowalutowe są traktowane jak poważne przestępstwa gospodarcze. Widać większe zaangażowanie, bo kwoty sięgają milionów. Miałem niedawno rozmowę z prokuratorem, który przesłał mi listę pytań na temat rynku – widać, że teraz bardziej się w to wczuwają, starają się zrozumieć temat.
Na platformie X opublikowaliście niedawno “listę wstydu”, gdzie wymieniacie polskie projekty krypto, które upadły. Czytając ją, można odnieść wrażenie, jakby na naszym podwórku przeważały te nieudane lub nieuczciwe. Jak duży jest to odsetek?
Oceniam to na 99%, może odrobinę mniej, ponieważ tych tokenów nie było aż 100, a jestem w stanie wymienić 1 udany. Niestety, większość polskich projektów kryptowalutowych po 2017 roku to patologia. Jeśli chodzi o projekty związane z tokenami, na gorąco mogę wymienić tylko jeden, który można uznać za sukces. Jest nim Golem, ale to historia sprzed lat. W Polsce brakuje odpowiedzialnych ludzi, którzy potrafiliby uczciwie zarządzać takimi projektami. Wiele osób, które zebrało na polskim rynku miliony od inwestorów, nie miałoby wystarczających kwalifikacji, żeby koordynować pracę na magazynie.
Czy regulacje, takie jak unijne rozporządzenie MiCA, mogą coś zmienić?
Regulacje mogą poprawić sytuację, ale oszustów nie da się całkowicie wyeliminować. Nawet na regulowanych rynkach, takich jak GPW i NewConnect, zdarzają się przekręty. Ważne, żeby inwestorzy byli bardziej świadomi i ostrożni. Mniej patrzyłbym na formę: czy to jest zakup tokenu, czy akcji, czy udziału w spółce z o.o., tylko zwróciłbym uwagę na projekt. A rynek kryptowalut, właśnie dzięki tym regulacjom, powinien być kolejną formą pozyskania kapitału na dobre projekty.
Na co powinni zwracać uwagę inwestorzy?
Przede wszystkim trzeba rozumieć, w co się inwestuje. Kluczowi są ludzie stojący za projektem – ich doświadczenie i wiarygodność. Oczywiście możemy to powtarzać, ale wiele osób i tak patrzy tylko na cyferki, licząc, że mogło uzyskać określony zwrot. Nie rozumieją, jak działa karta graficzna, ale widząc, że Nvidia rośnie o 200% w skali roku i tak zainwestują. Więc jakich rad byśmy nie udzielili, ludzie i tak dobiorą sobie argumenty, żeby zracjonalizować w głowie własną decyzję.
Ale jak ustaliliśmy, polskich tokenów lepiej unikać?
(śmiech) Tak pokazuje historia, ale ten świat się rozwija. Być może doczekamy się paru firm, które poprawią wizerunek polskiej branży.